Publiczne poniżanie, krzyki, karanie za najbardziej absurdalne przewinienia – to niestety codzienność pracowników jednej z najpopularniejszych na Wyspach sieciówki.
Zobacz także:
Ujawnienie warunków pracy w Sports Direct (SD), porównywanych przez brytyjskie media do tych panujących w wiktoriańskich fabrykach, wstrząsnęło Wielką Brytanią. Pracownicy zatrudnieni w sportowej sieciówce stali się anonimowymi bohaterami jednego z odcinków dokumentu Dispatches emitowanego przez Channel 4, który pokazał jak wygląda ich codzienność.
Tysiące zatrudnionych w firmie pracowników to w większości Polacy. Na co dzień w magazynach i sklepach sieciówki język angielski miesza się z polskim – nie tylko wśród szeregowych pracowników, ale i tych nadzorujących. Na jednym z nagrań wykonanych z ukrycia słychać jak Polak nawołuje przez megafon po nazwisku kilku swoich rodaków, którzy “mają pracować najszybciej, jak potrafią”. Ale to tylko początek upokorzeń, z jakimi na co dzień mierzą się pracujący w SD.
Wszystkich szeregowych magazynierów i sprzedawców obowiązuje 36, niekiedy absurdalnych, reguł, z których wystarczy nie spełnić 6, by natychmiast i bez ostrzeżenia zostać wyrzuconym z pracy. Wśród nich znajdują się takie przewinienia, jak rozmawianie, zbyt długie przebywanie w toalecie, chorowanie i wzięcie z tego powodu wolnego dnia a nawet… odłożenie chociaż na chwilę notatnika i długopisu.
Oprócz tego pracownicy znajdują się pod stałą kontrolą – nie tylko są dokładnie rewidowani po zakończeniu każdej zmiany, ale też w każdej chwili mogą się spodziewać wywołania swojego nazwiska przez megafon (po polsku i po angielsku) z agresywnymi uwagami i nakłanianiem do szybszej, nieustającej pracy.
Zdecydowana większość z nich jest zatrudniona na tzw. śmieciówkach, czyli umowach zero-hour (pracodawca ustala z dnia na dzień kiedy i na ile godzin pracownik ma przyjść do pracy). To sprawia, że żyją w ciągłym stresie i strachu, że mogą zostać wyrzuceni, o czym stale im się przypomina. – Tu nie ma zdrowej atmosfery – jest podle. Oni chcą tylko, byśmy pracowali szybciej i szybciej – mówi anonimowo jedna z zatrudnionych w SD osób. – Cały czas pracujemy pod presją tego, że możemy stracić pracę z dnia na dzień – dodaje.
Choć rzecznik SD twierdzi, że postępują zgodnie z prawem pracy, a lista 36 reguł jest opracowana w oparciu o rozsądne aspekty pracy takie, jak wydajność, efektywność czy osiągnięcia, z dokumentu wynika coś zupełnie innego. Twórcy programu, którzy z ukrycia filmowali dzień pracy w jednym z magazynów firmy, dotarli m.in. informacji o kobiecie, która straciła pracę w SD wyłącznie z powodu “zbyt częstej nieobecności w pracy” mimo przedstawianych szefom zwolnień lekarskich.
Jak podaje serwis Daily Mail, według rzecznika sieciówki to niemożliwe, jednak oficjalny newsletter firmy wskazuje na to, że może być inaczej. – Nie zapominaj, że jeśli bierzesz urlop z powodu choroby stracisz pieniądze, a twoje wakacyjne wynagrodzenie będzie niższe. Do tego otrzymasz ostrzeżenie za nieobecność w pracy – można przeczytać w gazetce. Choć rzecznik przekonuje, że do zwolnienia potrzebnych jest 24 takich ostrzeżeń (z listy “36 reguł”) w ciągu pół roku, pracownicy mówią wyraźnie, że 6 wystarczy – niezależnie od ich powagi.
Warunki pracy w SD okazały się tak brutalne, że Unite – organizacja dbająca o prawa pracownicze w UK uruchomiła specjalną infolinię, pod którą mogą się zgłaszać wykorzystywani przez firmę pracownicy, by uzyskać pomoc – także w walce ze swoimi zwierzchnikami. Niestety, ze względu na sprytnie ułożoną treść umowy, jaką zobowiązani są podpisywać wszyscy pracownicy SD, zaskarżenie firmy do Trybunału Konstytucyjnego czy brytyjskiego sądu z ramienia organizacji nie jest możliwe. Pracownicy mogą próbować dochodzić swoich praw (np. żądać odszkodowania lub zawalczyć o lepsze traktowanie) jedynie na własną rękę.
Joanna Mierzwa / POLEMI.co.uk
Fot.: ikeriderlondon / Shutterstock
Dołącz do POLEMI na facebooku i BĄDŹ NA BIEŻĄCO!
Warto przeczytać…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS