Negocjacje nad długoterminowym budżetem UE od ponad dwóch lat pozostawały w impasie. Kryzys gospodarczy, potrzeba wsparcia unijnych gospodarek w wychodzeniu z recesji spowodowanej COVID-19 i prezydencja niemiecka mogą być tymi czynnikami, które zbliżą stanowiska budżetowe państw członkowskich i doprowadzą do porozumienia. Punktów spornych może być wciąż jeszcze zbyt wiele, by tak się stało.
Przywódcy państw UE-27 po raz kolejny zasiądą przy negocjacyjnym stole. W zaplanowanym na 17-18 lipca nadzwyczajnym szczycie Rady Europejskiej w Brukseli skupią się na wieloletnich ramach finansowych na lata 2021-2027. To budżet Wspólnoty, czyli pieniądze wydawane na politykę spójności, wspólną politykę rolną, wsparcie przedsiębiorczości, nowe technologie i innowacje.
Ostatnia, i obecnie dyskutowana propozycja przewodniczącego rady Charlesa Michela to 1,074 biliona euro do podziału między kraje UE-27.
Pamiętajmy, że w lutym bieżącego roku kraje członkowskie nie osiągnęły porozumienia w kwestii długoterminowego budżetu UE. Linii sporów było wiele: od ogólnej wysokości budżetu, poprzez rozdział środków pomiędzy poszczególne programy, aż po sposób jego finansowania. W tym obszarze niewiele się zmieniło. Wciąż są kraje, które sygnalizują potrzebę zmniejszenia wysokości budżetu UE na lata 2021-2027. Do grupy państw oszczędnych włączyć należy Austrię, Holandię, jak i kraje skandynawskie. Dzisiaj przyjmuje się jednak, że cięcia nie będą duże i nie powinny dotknąć ani polityki spójności, ani wspólnej polityki rolnej, tym samym, UE jest w tym obszarze bliżej porozumienia niż była jeszcze przed pandemią.
“(…) Rozpoczynamy jedno z kluczowych spotkań dla przyszłości Europy na najbliższe lata. Chodzi o nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej, na którym będziemy rozmawiać o nowym budżecie UE na lata 2021-2027 oraz Planie Odbudowy, który jest europejską odpowiedzią na kryzys związany pandemią koronawirusa. Nasze zdanie się nie zmienia: w interesie Europy, jak i Polski jest przyjęcie takich rozwiązań, dzięki którym wsparcie odbudowy unijnych gospodarek będzie jak najszybsze, a jego skala będzie dostosowana do potrzeb państw członkowskich” – napisał w mediach społecznościowych premier Mateusz Morawiecki.
Najbliższy szczyt RE będzie wyjątkowy pod wieloma względami. Przywódcy państw unijnych pierwszy raz od wybuchu pandemii spotkają się osobiście w Brukseli. Przy zachowaniu wszelkich zasad bezpieczeństwa będą dyskutować nie tylko o długoterminowym budżecie UE, ale również instrumencie, który – ze względu na COVID-19 – ma być swego rodzaju dopalaczem przy wychodzeniu z recesji i inwestycji.
Fundusz Odbudowy “Przyszłe Pokolenie UE” (Next Generation EU) to wspomniane wsparcie dla gospodarek unijnych dotkniętych kryzysem. Wsparcie, które ma być de facto pożyczką zaciągniętą przez UE na rynku. Dzisiaj mówi się o 750 mld euro. Obecna propozycja zakłada, że większość tej kwoty (500 mld) będzie wypłacana krajom członkowskich w postaci grantów, a reszta jako pożyczki.
Według wstępnych wyliczeń Polska mogłaby otrzymać z tego funduszu ok. 64 mld euro. Czy tyle faktycznie będzie? Nie wiadomo, bowiem sposób przydziału środków ewoluuje. Pojawiła się propozycja, by część funduszu wypłacić do 2022 r., a część po tej granicznej dacie przy uwzględnieniu faktycznych strat gospodarczych powstałym w konsekwencji pandemii, które byłyby wtedy lepiej mierzalne. Doszłoby wtedy do oceny, który kraj ucierpiał najbardziej i należą mu się kolejne mld euro wsparcia, a który poradził sobie w miarę nieźle i tego zastrzyku gotówki nie potrzebuje.
Tego typu podejście jest jakby ukłonem w stronę krajów oszczędnych, które nie są przychylne tworzeniu tej wysokości funduszu (i zaciągania przez UE mld euro długu), w tym również – na wypłatę tak dużych środków w postaci grantów. Z drugiej strony skutkowałoby zmianą formuły przyznawania pieniędzy dla krajów wychodzących z kryzysu gospodarczego. Według prognoz KE, recesja w Polsce w 2020 r. będzie miała najmniejsze rozmiary w całej UE (PKB zmniejszy się o 4,6 proc. przy średniej unijnej 8,3 proc.). A to mogłoby skutkować uszczupleniem wypłacanych funduszy z tzw. Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności po 2022 r.
Podczas nie tak odległego spotkania Grupy Wyszehradzkiej w Warszawie premier Morawiecki powiedział, że: “(…) punkt wyjść zarysowany przez KE jest niezły, ciekawy, w wielu miejscach wymaga korekt. Mamy pewne propozycje, wypracowane na ostatnim spotkaniu. (…) państwa, które są na etapie doganiania innych, nie mogą być karane za to, że poradziły sobie z COVID-19”.
Natomiast Wiktor Orban, premier Węgier mówił, że “(…) treść i jakość porozumienia są istotniejsze niż czas. Nie możemy się porozumieć, dopóki wszystko nie będzie dopięte. Węgry instynktownie są przeciwne kredytom, chętnie pomożemy tym państwom zadłużonym, ale jesteśmy bardzo dalecy od porozumienia. Obecnie potrzebujemy bardzo mądrego sojuszu finansowanego. Propozycja na stole jest daleka od tego”.
Różnic zdań jest wiele. Na stole jest propozycja – chociaż wydawało się już mocno rozmyta – powiązania wypłaty funduszy z praworządnością. Ale jak podało wczoraj RMF: Holandia na rozpoczynającym się w piątek szczycie Unii Europejskiej zamierza bronić mechanizmu praworządności – “Nie ruszy się ani o milimetr”. Przeciwne są Polska i Węgry.
Nie można też zapominać, że obecna perspektywa finansowa ma być silnie zorientowana na transformację energetyczna i być wstępem do wieloletniego planu odchodzenia od paliw kopalnych na rzecz zielonych technologii energetycznych. Zielony ład zakłada do 2050 r. osiągnięcie przez UE neutralności klimatycznej i zdaniem analityków bank inwestycyjny Goldman Sachs – przerodzi się w gigantyczny program gospodarczy, którego całkowita wartość sięgnie 7 bln euro do 2050 r.
Warszawa jest jedyną stolicą, która do tej pory nie przyłączyła się do tego zobowiązania. Polska nie odrzuca wprawdzie celów, ale traktuje datę graniczną warunkowo. Może to jednak być za mało, by w pełni korzystać z funduszy unijnych przeznaczonych właśnie na transformację energetyczną, w ramach tzw. mechanizmu sprawiedliwej transformacji, z którego mogłoby Polsce przypaść nawet 8 mld euro. Są w Brukseli opinie, że bez dołączenia do porozumienia klimatycznego – pieniądze się nie należą.
Oprócz tego Unia kierunek wydatkowania środków z budżetu UE czy funduszu odbudowy jasno określa. “30 proc. – taką część środków z budżetu UE i Next Generation EU trzeba będzie wydać na realizację celów klimatycznych” – pisze w opracowaniu Forum Energii. I dodaje, że “tylko na transformację energetyczną Polska może zyskać ponad 140 mld zł w podstawowych instrumentach finansowych i więcej w dodatkowych programach”. Dla tego konieczne może być zaakceptowanie celu wyzerowania emisji w UE do 2050 r. Jak na razie zgody z Warszawy nie ma.
Z Brukseli … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS