Od kilku miesięcy śledzę różnorodne prognozy dotyczące cen nieruchomości. Jedną z ostatnich jest szeroko publikowany w mediach raport Emmerson Evaluation, zgodnie z którym do końca 2022 roku powinniśmy spodziewać się postępujących spadków cen mieszkań. Spadków wyjątkowo dużych, rzędu aż 15-20% w porównaniu do hossy z przełomu 2019/2020. Taki scenariusz budzi nadzieje wśród kupujących, nie spodziewam się jednak jego realizacji.
Kluczem do zrozumienia trendów cen nieruchomości na rynku, jest dostrzeżenie korelacji pomiędzy ich wysokością a średnimi wynagrodzeniami w kraju. Na podstawie danych NBP i GUS możemy stwierdzić, że w Polsce w ostatnich 5 latach stosunek ten wynosił blisko 95%. W ciągu najbliższych 2 lat oczekiwany jest spadek tempa wzrostu wynagrodzeń do 3-4% rocznie. Oznacza to, że na koniec 2022 roku średnia pensja brutto w polskim sektorze przedsiębiorstw wyniesie 6000 zł brutto. Tymczasem, mimo rosnących pensji, eksperci Emmerson Evaluation oczekują aż 15-20% spadku cen nieruchomości. Spełnienie takiej prognozy oznaczałoby zmianę poziomu korelacji Pearsona (określającego relację wynagrodzeń do cen) z 95% do – 98%! Jest to więc scenariusz skrajnie mało prawdopodobny.
W raporcie podnoszony jest także argument, że „liczba osób mogąca pozwolić sobie na zakupy gotówkowe jest ograniczona”. Oczywiście, jest to założenie całkowicie poprawne, bo w zasadzie wszystkie zasoby w ekonomii są ograniczone. Warto jednak dodać, że grupa osób, które stać na kupno mieszkania za gotówkę liczy aż ok. 250 tys. (jeśli koszt to 250 tys. zł) lub 100 tys. (jeśli koszt to 500 tys. zł). Oznacza to potencjalny popyt w wysokości ok. 50 mld zł, który w dobie niskich stóp procentowych na lokatach, może zostać łatwo i szybko przeniesiony na rynek nieruchomości. Dla lepszego zobrazowania – w ciągu roku buduje się w Polsce ok. 200 tys. mieszkań.
Na polskim rynku nieruchomości bardzo prawdopodobny jest za to scenariusz, który jest już od lat realizowany na Węgrzech. Niskie stopy procentowe obowiązujące obecnie w naszym kraju będą stanowiły bardzo silny bodziec wspierający popyt na rynku nieruchomości. Obniżka stóp sprawiła, że rata modelowego kredytu hipotecznego (300 tys. zł, 30 lat) spadła z ok. 1400 zł do ok. 1200 zł.
Z drugiej strony, banki w ostatnich miesiącach bardzo zaostrzyły procedury kredytowe, wymagając wyższego niż dotychczas wkładu własnego, obniżając zdolność kredytową, odmawiając udzielenia kredytów osobom pracującym w wybranych gałęziach gospodarki. W tym momencie mamy więc dwie znoszące się siły – tani kredyt i zaostrzone wymogi jego udzielania. Wiele wskazuje jednak na to, że po tej stanowczej interwencji banków, z biegiem czasu będą one łagodzić warunki kredytowania (pierwsze oznaki tego trendu pokazuje już majowy raport Związku Banków Polskich). Dzięki temu warunki finansowania w najbliższych kwartałach staną się przystępniejsze niż przed epidemią.
Prognozy dotyczące przyszłości polskiego rynku po pojawieniu się koronawirusa, dobrze konfrontować z danymi nie tylko z naszego kraju, ale też z innych państw, których gospodarki zmierzyły się z epidemią. W maju ceny nieruchomości w Chinach rosły w tempie 4,9% (liczone rok do roku). Choć to najniższy wynik od ponad dwóch lat, to o żadnych spadkach cen nie ma tam mowy. Jak donosi agencja prasowa Bloomberg, sprzedaż nieruchomości w Wielkiej Brytanii właśnie wróciła do poziomu sprzed koronawirusa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS