A A+ A++

FORBES: Po zamknięciu gospodarki drastycznie spadł ruch w turystycznym interesie. Hotele opustoszały. W kwietniu, w porównaniu z lutym, liczba noclegów udzielonych turystom spadła 19-krotnie. W maju, gdy hotelom pozwolono przyjmować gości, było tylko odrobinę lepiej.

Łukasz Adamowicz, wiceprezes Stowarzyszenia Organizatorów Incentive Travel: To jest dramat. Na przykład liczba turystów zagranicznych odwiedzających Polskę stopniała z 434 tys. w styczniu do niespełna 12 tys. w kwietniu. W maju było ich 21 tys. – o 96,9 proc. mniej niż rok wcześniej. Druga rzecz to spotkania biznesowe, targi, festiwale itp. – czyli tak zwany przemysł spotkań. Ich po prostu nie ma.

Jednak Polacy wyjechali na wakacje. Głównie na wakacje w Polsce.

Ale odwiedzają tylko niektóre miejsca. To, że w Juracie czy na Helu są turyści, nie znaczy, że są też w Krakowie, czy Poznaniu. Więc nawet jeśli liczba turystów w czerwcu zaczęła wzrastać, wciąż nie zapełnili 90 proc. miejsc turystycznych w Polsce. W maju zamkniętych było 40 proc. hoteli. Obłożenie większości otwartych nie przekroczyło 10 proc. W czerwcu nadal zamkniętych było 20 proc. obiektów hotelarskich, a tylko co dziewiąty otwarty miał obłożenie powyżej 40 proc.

Niewiele.

W niektórych obiektach to może być punkt przecięcia kosztów operacyjnych, ale nie we wszystkich. W przypadku turystyki biznesowej w maju wstrzymane były wszystkie projekty, a perspektywa wznowienia działalności to dopiero wrzesień, jeśli nie grudzień.

W czerwcu rząd już tego nie zabraniał.

Ale to nie znaczy, że na tych zaostrzonych zasadach to ruszyło. W czerwcu w turystyce działamy na poziomie 10 proc. tego co było rok temu, przy czym niektóre sektory – jak turystyka wyjazdowa, biznesowa, targi, konferencje – w ogóle nie działają. Oczywiście np. obiekty wczasowe nad morzem, pensjonaty czy domki, czyli biznes indywidualny, może radzić sobie znacznie lepiej i mieć obłożenie nawet większe niż rok temu.

Czytaj też: Turystyka ledwo zipie. Rządowa kroplówka to za mało

Koronawirus zmienił przyzwyczajenia turystyczne Polaków?

Działa turystyka self-made, to znaczy sam jadę nad morze, sam wynajmuję domek, sam kupuję jedzenie. Nie działa natomiast turystyka zorganizowana, transgraniczna, nie działa nic, co dotyczy klienta biznesowego. Tymczasem 70 proc. hoteli w Polsce to hotele biznesowe. Wystarczy się przejść po Warszawie i zobaczyć zamknięte Victorię czy Sheraton, żeby zrozumieć, o czym mówię. Nie jest tak, że turystyka ruszyła. Branża rozumiana jako przemysł, jako biznesy tworzące miejsca pracy i popyt lokalny, w większości stoi. Ruszyła turystyka typu gofry na molo i kwatery nad morzem.

Kiedy branża wróci do poziomów sprzed pandemii?

Zajmie jej to rok do dwóch lat. Najtrudniejszy moment ekonomiczny dla większości przedsiębiorstw dopiero nadejdzie. Na razie firmy korzystają z tarcz, okazało się też, że po bardzo dobrym dla branży roku 2019 miały pewne zapasy gotówki. Natomiast dramatyczny moment dla turystyki nadejdzie we wrześniu. Wtedy skończą się turyści indywidualni. Pytanie, czy korporacje zdecydują się odmrozić swoje plany związane z wyjazdami biznesowymi. Nie mamy pewności, skoro część firm chce dopiero wtedy wrócić do biur – trzeba być realistą. Nie spodziewam się też, że nagle ruszy turystyka przyjazdowa, która dla takich miejsc jak Kraków, Wrocław czy Trójmiasto jest kluczowa. Nie będzie więc popytu, skończy się pomoc w ramach tzw. tarcz antykryzysowych, a koszty stałe zostaną. To będzie dramatyczna sytuacja.

Dużo firm upadnie?

To, ile firm zniknie, będzie zależało od tego, czy powstanie dobry, stymulujący popyt plan pomocowy. Dopiero wtedy będziemy wiedzieli, ile tego sektora uratujemy. Alternatywnie za rok, dwa lata będziemy go budować od nowa.

Do tego czasu popyt się odbuduje.

Popyt wróci pewnie wcześniej. Pytanie, czy będą jeszcze przedsiębiorstwa, które go obsłużą i do kogo będą należały.

Ile firm już poległo w starciu z koronawirusem?

Udało się na szczęście powstrzymać falę upadłości – są raczej pojedyncze. Na początku lipca działało w Polsce prawie 4,6 tys. przedsiębiorstw turystycznych. Od początku roku ubyło ponad sto, część zawiesiła działalność. Spodziewam się, że po wakacjach będzie gorzej.

Ile osób pracuje w branży?

Turystyka, czyli np. hotele, pensjonaty, ale też biura podróży, to ok. 1,5 miliona ludzi. Duża część z nich to samozatrudnieni świadczący usługi – np. wynajmują autokary. Pierwsze zamówienia mają na kwiecień 2021 r., a raty leasingowe muszą spłacać co miesiąc.

Jak zmieni się rynek turystyczny?

Uważam, że dojdzie do konsolidacji. Na pewno liczba podmiotów spadnie. Przy obniżonym popycie będzie się musiała zmniejszyć liczba firm oferujących podaż. To ekonomia. Konieczne jest wsparcie państwa – np. obniżenie kosztów stałych, gwarancje dla klientów, programy stymulujące popyt, jak obniżenie VAT na usługi konferencyjne. Od tego, czy – i w jakim zakresie – takie rozwiązania zostaną wprowadzone, będzie zależało czy z rynku zniknie kilkanaście procent firm, czy dużo więcej. Trudno sobie wyobrazić, by większość firm mog … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWybory – nie daj się zmanipulować
Następny artykułNastolatki uciekły z domu dziecka w piżamach. Są poszukiwane przez policję