autor: Draug
Gracz, fantasta, bibliotekarz. Entuzjasta dobrych opowieści, intensywnych strzelanin i samochodówek.
Wraz z dodatkiem Greymoor do The Elder Scrolls Online kultowa seria RPG wraca do Skyrim – zatem i my tam wracamy. Dajemy się nieść nostalgii, snując swobodną opowieść o najsłynniejszej krainie w całym Tamriel.
Czy mnie oczy nie mylą? Znów się spotykamy, wędrowcze! I to w jakże frapujących okolicznościach przyrody… No, może nie do końca przyrody. W życiu bym nie pomyślał, że po raz kolejny zobaczę cię, tkwiąc w leju po bombie na zasypanym śniegiem pustkowiu w Skyrim…
Śmiało, dosiądź się do ognia. Wygląda, że ci tam, na górze, nieprędko skończą się bić, by można było bezpiecznie wyjść. Wymość więc sobie siedzisko, wyjmij, co ci tam jeszcze zostało jadalnego w tobołku, i ogrzej się. Coś przyjemnie chlupie w tym bukłaku, rad będę dać się poczęstować jego zawartością… Jak miło ze strony aldmerskich magików, że postanowili potraktować las czymś innym niż kula płomieni i wysadzili drzewa w powietrze, ale jakoś ich nie podpalili. Mamy więc przytulną norkę, osłonę przed wiatrem i moc opału wszędzie dokoła. Idealne warunki, by gawędzić całą noc… czy ile tam czasu potrzeba Cesarskim, by sprawić się z elfami.
O czym będziemy rozprawiać, pytasz? Rad jestem, żeś wpadł akurat do mojego leju, bo właśnie zebrało mi się na nutę refleksji. Dumałem sobie o Skyrim, o dawnych dziejach i o tym, jak to historia lubi się powtarzać. Widzę, że skostniały ci członki i sam nie garniesz się do mówienia. Nie szkodzi. Posiedź przez chwilę i posłuchaj…
Czy czyhają tu na mnie spoilery?
Jeśli nie przeszedłeś The Elder Scrolls V: Skyrim (nie tylko podstawki i głównej linii fabularnej, ale również dodatków i pobocznych wątków), rozważ rezygnację z lektury – tekst zawiera szczyptę spoilerów z tej gry. Nie musisz się ich natomiast obawiać w odniesieniu do The Elder Scrolls Online: Greymoor – artykuł tylko prześlizguje się po fabule tego tytułu, unikając „psujaków”.
Dobrze jest mieć ostry topór w garści, gdy próbuje się wejrzeć w mroczne serce Skyrim…
Nordowie i elfy – początek pięknej (nie)przyjaźni
Zastanawiałeś się kiedyś, kto był pierwszy w Skyrim? Gdybyś zwrócił się z takim pytaniem do któregoś spośród Nordów, usłyszysz, że oczywiście oni. Może nawet opowie ci o tym, jak Ysgramor i jego dzielna drużyna wojowali z elfami, gdy przypłynęli z Atmory i zaczęli się tu osiedlać w zamierzchłych czasach. Tylko nie zwracaj mu uwagi, że widzisz jakąś sprzeczność w jego gawędzie. W najlepszym razie odburknie coś w rodzaju: „Bo myśmy tu byli pierwsi, zanim oni tu byli pierwsi”. W najgorszym odburknie, a potem chlaśnie cię swoim dwuręcznym toporem, z którym akurat szedł na targ po ogórki.
Tak czy owak musimy sobie to uczciwie powiedzieć: kolebką naszego dumnego Cesarstwa Tamriel jest właśnie Skyrim. To tutaj zaczął się pobyt ludzi na kontynencie – i stąd ruszyła ich ekspansja. Tak, mówię o tym samym Cesarstwie, które tam, ponad lejem, aktualnie leje się z Dominium, rozpaczliwie próbując ocalić kolejny skrawek ziemi wyślizgujący się spod jego panowania.
Zachodzisz w głowę, czemu ludzie nie byli w stanie żyć w pokoju z Merami wtedy, u zarania dziejów? Uczeni, jak to uczeni, mają tysiąc dwieście osiemdziesiąt sześć teorii na ten temat i ciągle kłócą się, która jest prawdziwa. Gdyby mnie ktoś pytał o zdanie, powiedziałbym, że umyślnie prokurują coraz to wymyślniejsze historyjki – byle nie zabrakło im wymówek ku temu, żeby garbić się nad księgami, zamiast wziąć do uczciwej roboty. Albo pretekstów do gardłowania na sympozjach i okładania się po głowach sękatymi lagami.
Wieść gminna niesie, że Smocze Dziecię spotkało Ysgramora przy okazji ostatecznej bitwy z Alduinem w Sovngardzie. Szkoda, że nie skorzystało z szansy, by zapytać, jak to tak naprawdę było z tymi elfami… (Źródło: World of Elder Scrolls)
Na czym to ja… Aha, teorie. Być może zdziwisz się, gdy usłyszysz, że w większości z nich winą za wojnę obarcza się nie pokornych, milusich pra-Nordów, lecz elfy. Być może przestaniesz się dziwić, gdy dodam, że autorami tych teorii są głównie ludzie. Wyobrażam sobie, że na Wyspach Summerset postrzega się dzisiaj te wydarzenia ździebko inaczej.
Teoria, która zaskarbiła sobie chyba najwięcej posłuchu na cesarskich uniwersytetach, jest niestety jedną z najmniej ciekawych, jakie powstały. Ot, był sobie potężny artefakt, co się zwał Oko Magnusa; ludzie go znaleźli, a elfy im pozazdrościły i postanowiły wyrżnąć do ostatka niewinnych przybyszy z Atmory. To tak w skrócie. Nuuuuda. Dlaczego w każdy rozdział historii zawsze musi być wplątany jakiś prastary artefakt, relikt, talizman czy insze magiczne świecidełko? Czasem mam wrażenie, że ktoś celowo koloryzuje kroniki i dokłada do nich takie dyrdymały, bo ma obawę, że „normalne”, prozaiczne dzieje świata nie okażą się dostatecznie zajmujące dla szarego zjadacza chleba.
Już wolę którąś z mniej znanych teorii, choćby tę, która głosi, że waśń ludzi z elfami wywołał jeden z kompanów Ysgramora – niejaki Eivor, syn Asa. Ponoć poprzysiągł, że będzie mordował wszystkich, którzy noszą wisiorki w kształcie krzyżyka, i któregoś razu podczas uczty wlał w siebie tyle miodu, że zdało mu się, iż widzi taki wisiorek na szyi któregoś Mera, i nie wiadomo kiedy dobył ostrze z rękawa, i… No nie patrz tak na mnie, przecież nie ja wymyślam te bzdury.
Z tego, co zdradził mi znajomek z Akademii w Zimowej Twierdzy, wynika, że teoria o Oku Magnusa może skrywać co najmniej jedno ziarenko prawdy… (Źródło: Reddit, u/Otakuboy)
I wciąż nie zadałeś najbardziej frapującego pytania. Z jakimi elfami właściwie bili się Ysgramor i jego ziomkowie? Otóż trzeba ci wiedzieć, kochasiu, że obok śnieżnych elfów, które wtedy w przeważającej mierze zamieszkiwały te ziemie, byli to między innymi Aldmerowie. Tak, tak, brwi słusznie wspinają ci się na czoło. Już praojcowie naszych poczciwych cesarskich władyków mieli porachunki z praojcami najeźdźców z Dominium. Ale nie wybiegajmy jeszcze tak bardzo naprzód, na razie zostańmy w Pierwszej Erze.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS