A A+ A++

Na początku czerwca wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz na prośbę Polskiej Izby Turystyki wzięła udział w wideoczacie z przedstawicielami branży turystycznej. Ci ostatni po spotkaniu czuli się rozczarowani. Mieli nadzieję, że Ministerstwo Rozwoju pochyli się nad ich problemami, godząc się m.in. na anulowanie składek ZUS na kolejne miesiące.

Agenci turystyczni i touroperatorzy, którzy ponoszą stałe koszty, od trzech miesięcy nie mają możliwości zarabiania, mimo że cały czas pracują. Muszą przekładać wyjazdy, tłumaczyć się przed klientami, zwracać pieniądze albo vouchery i nadal nie wiedzą, kiedy będą mogli normalnie zarabiać.

„Jedni nie zarabiali przez trzy miesiące, my dużo dłużej”

Agnieszka jest touroperatorem, ma swoje biuro. Organizowała głównie wycieczki zagraniczne. Wszystko stanęło. Jak mówi, jej niedoszli klienci w czasie pandemii odwołali niemal wszystkie wyjazdy, zanim jeszcze w Polsce koronawirus zaczął się na dobre.

– Nie trzeba było oficjalnego zakazu lotów międzynarodowych czy zamknięcia granic, żeby klienci zaczęli wycofywać się i rezygnować z wakacji planowanych nawet lipiec–sierpień. Wszystko ze strachu. Efekt jest taki, że straciłam to, na co pracowałam od września. Każdy wyjazd to miesiące przygotowań – mówi Agnieszka.

Dodaje, że rozumie trudną sytuację innych branż, np. kosmetyczno-fryzjerskiej czy fitness, którym zakazano pracy na trzy miesiące. Jednak jak ocenia – w porównaniu z branżą turystyczną ich sytuacja nie jest aż tak tragiczna.

– Zakaz działalności w końcu uchylono i ci ludzie ponownie mogą zarabiać. Wciąż nie dotyczy to jednak agentów podróży, właścicieli biur, przewodników turystycznych i wielu innych ludzi powiązanych z branżą turystyczną. A rząd jest głuchy na to, co się dzieje, i uważa, że „bon wakacyjny” rozwiąże nasze problemy – dodaje Agnieszka.

„Nie trzymamy pieniędzy w sejfie”

Już na początku epidemii niektórzy klienci zaczęli żądać od Agnieszki natychmiastowego zwrotu gotówki, najczęściej za wpłacone zaliczki. Mimo że jedno z rozwiązań tarczy antykryzysowej zakłada 180 dni na zwrot, nie chcieli czekać i słuchać żadnych wyjaśnień.

– To mnie rozłożyło na łopatki. Wielu nie chciało słuchać o voucherach czy przełożeniu terminu wyjazdu. Prawda jest taka, że wydałam prywatne oszczędności, bo już miałam dość pogróżek, że ktoś mnie obsmaruje w sieci i wyzwie od oszustek, albo gróźb pójścia do sądu. To nie jest tak, że my trzymamy te pieniądze w sejfie albo skrzynce pod łóżkiem. My musimy opłacić dużo wcześniej hotele, samoloty, opłaty na fundusze gwarancyjne, opłaty na ubezpieczenie – wylicza.

„Tu nie pracują ludzie z przypadku”

Iza prowadzi swoje autorskie biuro podróży w Sosnowcu. Wcześniej długo pracowała dla największych potentatów turystycznych. I jest jej przykro, bo koronawirus daje teraz popalić tym, którzy wiele lat pracowali na swój status, kontakty i pozycję.

– W tej branży nie pracują ludzie przypadkowi. Są wykształceni, obeznani ze światem i często znają kilka języków obcych. W obecnej chwili nie zarabiamy, stoimy i nie mamy widoków na przyszłość. Przez tę koszmarną pandemię dostajemy kopa nawet od bliskich znajomych, którzy za parę złotych wylewają kubeł pomyj na głowę i zastraszają sądami – mówi Iza.

Przyznaje też, że przewidywała taką sytuację. –  Od początku kryzysu wywołanego pandemią nie obawiałam się zachorowania. Obawiałam się demonów, które wyjdą z ludzi – mówi.

Sebastian wierzy, że ludzie wrócą w przyszłym tygodniu

Sebastian jest agentem turystycznym z Katowic. W ostatnich dniach zauważył, że klienci zaczęli pytać o wyjazdy, głównie zagraniczne. Najpopularniejsze kierunki to teraz Bułgaria i Grecja.

– Zainteresowanie wzrasta, choć klienci wolą pytać o zagraniczne wyjazdy, bo wczasy w Polsce choć już były drogie, to jeszcze podrożały przez koronawirusa. Dużo zmienił fakt otwarcia granic i wznowienie lotów międzynarodowych – mówi.

Sebastian uważa, że branży nie pomaga fakt, że Czesi zablokowali wjazd do siebie osobom z województwa śląskiego.

– Większość ofert mamy lotniczych, więc dla nas to nie problem, ale faktycznie to na pewno utrudnienie dla wyjazdów. Nie rozumiem jednak takiego postępowania. Czesi – podobnie jak hotelarze z całej Polski, którzy odmawiali klientom z województwa śląskiego noclegu – powinni wziąć pod uwagę, że w naszym województwie po prostu wykonano największą liczbę testów – mówi.

Sebastian spodziewa się jeszcze większego zainteresowania ofertami w ostatni tydzień czerwca, kiedy dzieci odbiorą już świadectwa. – Mamy już nawet zapytania o Egipt czy Tunezję – dodaje.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrzerwać złą passę z Gryfem (zapowiedź meczu) [ Olimpia ]
Następny artykułTyle zarabiają wiceprezydenci Warszawy. Kwoty robią wrażenie