A A+ A++

Tymoteusz Pawłowski

Dawne instrumenty – np. z czasów średniowiecza i renesansu – są dla historyków pewną zagadką. Do dziś zachowały się pojedyncze sztuki, z reguły w fatalnym stanie. W powiązaniu z tym, że ówczesny zapis nutowy był zupełnie inny od współczesnego, niezbyt dokładnie wiemy, jak brzmiały te instrumenty. Mimo wszystko dzieje gitary możemy rozpocząć w średniowieczu.

Przez długi czas nie była to gitara, którą znamy dziś. Miała cztery struny, z czasem pięć, i przede wszystkim pełniła funkcję instrumentu-zabawki. Porządnym instrumentem strunowym była lutnia. Miała duże pudło rezonansowe zapewniające donośne dźwięki, a 10 strun gwarantowało swobodę twórczą kompozytorom i wykonawcom. Lutnia była podstawowym instrumentem w czasach renesansu i bardzo popularnym w baroku. Szybko jednak traciła na ważności. Z salonów i sal koncertowych wyparł lutnię klawesyn, a z rąk pospólstwa – polityka.

Lutnia jest bowiem instrumentem pochodzącym ze Wschodu. Z kręgu kultury arabskiej czy muzułmańskiej. Hiszpanie, którzy swoje państwo stworzyli, wypierając Maurów z ziem Półwyspu Iberyjskiego, chcieli wyprzeć również arabską kulturę i muzykę, a więc także lutnię. Modne było zastępowanie jej gitarą. Podobnie na drugim końcu Europy – na ziemiach Rzeczypospolitej. Gitara była instrumentem z Zachodu, symbolem nowoczesności, nie bez kozery „angielska gitara” była jednym z rekwizytów Papkina.

Po krótkim okresie świetności w początkach XIX w. gitara pewnie zostałaby zapomniana, gdyby nie kowboje. Kowboje, a raczej vaqueros, czyli hiszpańskojęzyczni kowboje z Meksyku, umilali sobie pilnowanie bydła grą na gitarach. Gdy w połowie XIX w. Stany Zjednoczone podbiły północną część tego państwa – Teksas, Kalifornię i okolice – podbili również… gitary. Od tego momentu amerykańska muzyka – „oba gatunki: country oraz western”, posługując się cytatem z „Blues Brothers” – to muzyka gitarowa.

Zabawy z prądem

Gitara ma jednak pewien feler – jest cicha, szczególnie w porównaniu do fortepianem. Od czego jednak technika? Lata 20. i 30. zeszłego wieku to czas gwałtownego rozwoju radiofonii. Nic nie przeszkadzało w użyciu wynalazków radiowych w gitarach. Mikrofony zwiększały głośność gitar, ale w tamtych czasach były zbyt duże: olbrzymia membrana zbierała drgania powietrza, wprawiała w ruch magnes, którego drgania wzbudzały prąd, następnie wzmacniany i przekazywany do głośników. Głośniki działały na tej samej zasadzie co mikrofony, tylko niejako od tyłu…

Można było jednak pozbyć się niepotrzebnych pośredników: powietrza i membrany. Wystarczyło zamienić struny gitary na metalowe: ich drganie pobudzało przetworniki – czyli magnesy zamontowane w gitarze, tuż pod strunami – do produkcji prądu, wzmacnianego i przekazywanego do głośników. Od częstotliwości prądu zależał dźwięk, który wydobywał się z głośników, a częstotliwością można było sterować, uderzając w struny. Praktycznie rzecz biorąc, technika gry na gitarze elektrycznej nie różni się od techniki gry na gitarze klasycznej.

Zasadę działania gitary elektrycznej – jak widać – można opisać w jednym akapicie. Przemiana teorii w praktykę była jednak dużo trudniejsza. Pierwsze próby podjęto w samych początkach XX w., wykorzystując podzespoły z telefonów. Działającą gitarę – nazwaną „patelnią” ze względu na wygląd – zbudował w 1931 r. George Beauchamp. Sprzedaż szła powoli – chociażby ze względu na wysoką cenę – aż do czasów II wojny światowej. Gitara elektryczna nie była doskonała: pojawiały się sprzężenia zwrotne, wibracje, przydźwięki i nikt nie potrafił sobie z tym poradzić.

Śmierć swingu


Druga wojna światowa zabiła muzykę swingową i grające ją big-bandy. Nie tyle jednak sama wojna, ile pobór do US Army i wojenne ograniczenia. Mało ludzi bawiło się na potańcówkach, właścicielom restauracji nie opłacało się zatrudniać kilkudziesięcioosobowych big-bandów, więc liczebność zespołów muzycznych została ograniczona do minimum. Za całą potężną sekcję rytmiczną robił kontrabasista. Kontrabas ma jednak olbrzymią wadę – wielkość. Bez kontrabasu zespół mógł podróżować po całych Stanach samochodem osobowym, z kontrabasem potrzebna była ciężarówka. Przemysł zareagował na potrzebę i pojawił się kontrabas elektryczny. Początkowo grało się na nim pionowo – tak jak na zwykłym kontrabasie. Po kilku latach producenci doszli do wniosku, że zamiast opierać instrument o podłogę, łatwiej będzie przewiesić go przez szyję – niczym gitarę.

W 1950 r. firma Fender opracowała dwa nowe modele instrumentów. Jeden – zwany Precision Bass – był elektrycznym basem z gitarowymi progami na gryfie (stąd „precision” w nazwie). Drugi był elektryczną gitarą, która – wzorem elektrycznych basów – pozbawiona była pudła rezonansowego. Teraz o donośność dźwięku dbały przetworniki. Pozbycie się pudła rezonansowego rozwiązało również problem sprzężeń zwrotnych, wibracji i przydźwięków. W ten sposób powstał Fender Telecaster. Kształty gitary basowej i gitary elektrycznej zostały właśnie zdefiniowane. W kwietniu 1954 r. Bill Haley nagrał piosenkę „Rock Around the Clock”. Nadchodziła era rock and rolla.

Rewolucja

Bill Haley grał na gitarze elektrycznej, ale jego zespół – His Comets – wciąż korzystał ze starego instrumentarium: kontrabasu, saksofonu, akordeonu… Tymczasem gitara elektryczna dawała możliwość zastąpienia ich wszystkich. Nadszedł czas, w którym do nagrywania piosenek niepotrzebna była duża orkiestra w studiu nagraniowym, ale kilku kolegów, garaż i prąd.

Gitary elektryczne stanowiły klucz do sukcesu amerykańskich muzyków – Elvisa Presleya, Chucka Berry’ego, Muddy’ego Watersa. Najważniejszy z wymienionych był ten trzeci, bez niego muzyka rockandrollowa – i gitara elektryczna – pozostałaby pewnie wyłącznie amerykańską ciekawostką. Sam Muddy Waters nie grał zresztą rock and rolla, tylko elektryczny blues. Z taką właśnie muzyką pojechał na tournée po Europie. Jego koncerty w Wielkiej Brytanii jesienią 1958 r. okazały się wielkim sukcesem: zaprezentowały gitarę elektryczną Staremu Kontynentowi i stworzyły muzykę rockową.

Dzieje niemal każdego brytyjskiego zespołu – chociażby The Who, The Rolling Stones, The Beatles, Led Zeppelin, The Animals – można zacząć od opowieści, w której młodzi chłopcy poszli na jeden z koncertów Muddy’ego Watersa, zachwycili się nim i postanowili grać tak jak on.

Największy sukces odnieśli Beatlesi. Szybko zorientowali się, że aby zrobić karierę, muszą porzucić pozę buntowników, skórzane kurtki zamienić na garnitury oraz grać romantyczne piosenki. W 1962 r. zadebiutowali singlem „Love Me Do”, w 1963 r. podbili Europę, a w 1964 – Amerykę. Przystojni i grzeczni – nawet jeśli mieli ciut zbyt długie włosy – podbili serca amerykański nastolatków i ich matek. Jednak muzykę rockową – muzykę, która nie mogłaby powstać bez elektrycznych gitar – grały również inne zespoły, które nie chciały śpiewać o miłości, ale raczej o rewolucji obyczajowej, politycznej i moralnej. W 1967 r. odbył się wielki festiwal rockowy w kanadyjskim Monterey – pierwszy tego rodzaju. Bardziej znany jest ten z 1969 r. – Woodstock. Ze scen otwarcie śpiewano o nieposłuszeństwie wobec starszych, narkotykach i seksie. W ten sposób kilkanaście pierwszych lat istnienia gitary elektrycznej przewróciło świat do góry nogami…

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWydobycie ropy w Zatoce Meksykańskiej niższe o 13%
Następny artykułW LO w Urlach powstanie Lokalny Ośrodek Wiedzy i Edukacji