Baza książek
Dzieje się
Gwiazdy piszą
Poradniki
W drodze
Kryminał
Love story
Biografie
Książki dla dzieci
Recenzje
Wideo
Najnowsze
Popularne
Joanna Baranowska
5 czerwca obchodzimy Dzień Ochrony Środowiska. Martwi was los planety? Powinniście zacząć kompostować, bo źle składowane odpadki organiczne mogą wyrządzić więcej szkód, niż nam się wydaje. Dlaczego to istotne, tłumaczy nam Joanna Baranowska, autorka książki “Jak kompostować? To proste!”
Podziel się
Joanna Baranowska i jej kompostownik (Materiały prasowe)
Coraz więcej mówimy o zmianach klimatycznych, problem suszy zaczyna dotykać nas bezpośrednio. Wielu z nas decyduje się wprowadzać w swoim życiu zmiany, które mają wyjść na dobre planecie. Jeśli ograniczyliśmy już plastik, kupujemy bardziej odpowiedzialnie, przesiedliśmy się z samochodu na rower, to najwyższy czas zacząć kompostować. Odpadki organiczne, które gniją na wysypiskach, wydzielają metan – jeden z najgroźniejszych gazów cieplarnianych. Zamiast tego można zrobić z nich nawóz, który użyźni wyjałowioną glebę.
Jak to działa, wyjaśnia Joanna Baranowska, autorka bloga Organiczni.eu oraz książki “Jak kompostować? To proste!”, która zasady życia zero waste wprowadza w swoim życiu konsekwentnie od lat.
Zobacz także: 5 sposobów na ograniczenie zużycia plastiku
Karolina Stankiewicz: Jest mnóstwo tematów dotyczących zero waste, o których mogłabyś napisać książkę, a wybrałaś z pozoru mało atrakcyjne kompostowanie. Dlaczego?
Joanna Baranowska: Gdy zaczęłam bardziej świadomie wprowadzać w życie zasady zero waste, to kompostowanie wydawało mi się traktowane jako najmniej ważne. Zasada “5R”, czyli Refuse, Reduce, Reuse, Recycle i Rot zakłada, że to “rot”, czyli “kompostuj”, jest na końcu. Gdy zaczęłam się tym interesować, odkryłam, że to jest niezwykle fascynujący, przyjemny temat. A bardzo mało się o nim mówi. Być może to wynika z mitów, jakie narosły wokół kompostu – że to jakaś śmierdząca sprawa, coś ohydnego. Ale przecież wszystkie tematy związane z zero waste, czyli ograniczanie naszych śmieci, odzyskiwanie, zwracanie uwagi na to, jak i w co pakujemy, związane jest z odpadową sferą życia, która może wydawać się obrzydliwa.
Kiedy zainteresowałaś się tematem zero waste?
Moja przygoda z zero waste zaczęła się na poważnie kilka lat temu od spotkania z Beą Johnson, autorką książki “Zero Waste Home” (polski tytuł “Pokochaj swój dom”), w której opisała zasady życia bez generowania odpadów.
Czy to ona zainspirowała cię do kompostowania?
W tej książce o kompostowaniu było stosunkowo niewiele. Tymczasem z odpadków kuchennych naprawdę możemy zrobić coś fantastycznego, czyli doskonały nawóz. Gdy zaczynałam przygodę z kompostowaniem, to brakowało mi takiego prostego przewodnika w języku polskim dla osób zupełnie początkujących. Właśnie dlatego napisałam książkę. Chciałam przekazać czytelnikom moją pasję. Bo kompostowanie to nie tylko jest zajęcie dla działkowiczów czy starszych ogrodniczek, które nie mają co robić, ale jest to coś, co każdemu może się spodobać – dzieciom, dorosłym, wszystkim.
Wydaje mi się, że kompostowanie było kiedyś powszechne, ale zaniknęło. Pojawiły się sztuczne nawozy, które wyjaławiają glebę i ludzie już nie kompostują. Ty w swojej książce odkrywasz na nowo zapomnianą już wiedzę.
W dzieciństwie nie miałam specjalnie kontaktu z ogrodem czy uprawą roślin. Dopiero jak wyszłam za mąż i zaczęliśmy jeździć na działkę rodziny, odkryłam, że można robić na niej mnóstwo fantastycznych rzeczy. Tam był stary, kilkudziesięcioletni kompost, ale na początku mnie niespecjalnie interesował. Później, gdy wniknęłam w temat na tyle, że zaczęłam robić warsztaty i spotykać się z osobami, które mają kompostownik na przykład od trzydziestu lat, to się dziwiłam, że ktoś taki przychodzi na moje zajęcia i chce się jeszcze czegoś dowiedzieć. Poznałam niesamowitych ludzi, którzy odziedziczyli wieloletnie kompostowniki po rodzinie. Ale poznawałam też ludzi, którzy nie mieli żadnej wiedzy, dopiero zaczynali, bali się zapachu, inwazji szczurów, albo słyszeli nieprzyjemne uwagi od sąsiadów. To z myślą o takich osobach napisałam tę książkę.
Czy ma sens, by ktoś, kto nie ma ogrodu, robił kompostownik?
Tak, jak najbardziej. Uważam, że warto robić kompost dlatego, że nie wiemy do końca, co się dzieje z odpadkami, które wrzucamy do kosza z napisem “Bio”. Mam wrażenie, że w Warszawie one są marnowane, bo nie mamy takiej prawdziwej kompostowni. Robię swoje śledztwo na ten temat, ale do tej pory nie dowiedziałam się, co się dzieje z moimi odpadkami bio. Niepokoi mnie to, bo jest duże prawdopodobieństwo, że są po prostu składowane. A wtedy stają się czynnikiem, który wpływa na ocieplenie naszego klimatu. Gdy nie są prawidłowo przechowywane, to gniją i wydziela się między innymi metan. Jest ryzyko, że to wybuchnie czy się zapali. Teraz, gdy mamy suszę, możemy się spodziewać, że tak się będzie coraz częściej dziać.
Dlatego warto kompostować na własną rękę, by wiedzieć, co się dzieje z naszymi odpadkami, by ich nie marnować. Taki nawóz, który uzyskamy najlepiej z pomocą dżdżownic, wermikompost, to jest najlepszy nawóz na świecie. A jeżeli mamy tego nawozu za dużo i nasze rośliny doniczkowe więcej nie potrzebują, to wystarczy napisać o tym na Facebooku i gwarantuję, że w ciągu 15 minut z pewnością znajdzie się ktoś, kto chętnie taki kompost przygarnie.
Niektórzy ludzie trzymają w domu psy i koty, a ty masz dżdżownice. Z czym to się wiąże?
Dżdżownice to wspaniałe stworzenia. Moje dzieci je uwielbiają, jak tylko mają okazję, to idą ze mną do kompostownika i razem w nim grzebiemy. Nadają im imiona i najchętniej trzymałyby je w pokoju, co oczywiście jest niemożliwe, bo dżdżownice nie lubią światła i nie lubią być niepokojone.
Czy trudno je utrzymać w ryzach, by nie uciekały czy nie rozmnażały się za bardzo?
Nie. Jeśli wybierzemy dżdżownice kalifornijskie, to one są mniej “dzikie”, nie uciekają z kompostownika. Lepiej znoszą warunki życia w takim zamknięciu. Można je kupić lub odebrać od kogoś, kto ma ich za dużo – to się może zdarzyć, jeśli mają dobre warunki i temperaturę. Ja nie przykładam aż takiej wagi do tego, by je rozmnażać. Gdy jest 0 stopni, to nadal trzymam je na balkonie, choć wiem, że ich żywotność jest wtedy niewielka, ale gdy jest -10 stopni, to zapraszam je do domu. Trzeba dbać o to, by nie było im za jasno, za głośno, za gorąco, by miały wilgoć. Wtedy nie powinno być problemów.
Co można wrzucać do takiego domowego kompostownika?
Wszystkie odpadki warzywno-owocowe. Nawet jeśli nam coś nadgnije czy lekko spleśnieje, to nie jest problem, byle nie było tego w nadmiarze. Ugotowane odpadki niekoniecznie, bo są słone i gniją. Nie wyrzucamy nabiału, mięsa – bo to się bardzo szybko psuje i po prostu śmierdzi. Skórki bananów jak najbardziej, ale skórki od cytrusów w niewielkich ilościach i niepryskane. Nie zalewamy olejem. Staramy się zachować różnorodność. Ważne jest też dodawanie suchej materii – tektury, papieru, po to, by zachować równowagę miedzy azotem i węglem.
Wydanie twojej książki zbiegło się z pandemią koronawirusa. Mam wrażenie, że używanie tak dużych ilości jednorazowych rzeczy będzie miało niestety duży wpływ na naszą planetę.
Tak, z jednej strony widzę, że ludzie chętniej sięgają po jednorazowe rzeczy. Ja i moja rodzina nosimy wielorazowe maseczki, stawiamy na mycie rąk, a nie na rękawiczki. Natomiast domyślam się, że sytuacja np. osób pracujących w szpitalach, czy służb mundurowych, jest inna. Oni nie mają i nie powinni mieć wyboru. Powinni się zabezpieczać w taki sposób, by być jak najlepiej chronionymi. Myślę, że zawsze zdrowie i bezpieczeństwo społeczne jest ważniejsze od zasad zero waste. Przede wszystkim powinniśmy myśleć o tym, by nie zarazić siebie i innych. A gdy to wszystko się skończy – zobaczymy. Podobno już teraz wyławiane są z oceanów maseczki jednorazowe. To jest nieuniknione, bo nasze śmieci – nawet prawidłowo wyrzucane do kosza – często lądują w oceanach.
Co możemy zrobić, by choć trochę temu zapobiec?
Możemy używać tych jednorazowych rzeczy jak najmądrzej i uważać na to, jak je utylizujemy.
Czy ta sytuacja mocno wpłynęła na twoje życie?
Ja mam swoją małą firmę i wiem, ile jest strat z tym związanych. Nie mogę prowadzić warsztatów, nie mogę promować książki w taki sposób, w jaki planowałam, spotykać się z czytelnikami, pokazywać dżdżownic. Dlatego część działań przenosimy do sieci, ale myślę, że to nigdy nie zastąpi spotkania z żywym człowiekiem. Mam nadzieję, że to się kiedyś skończy i wrócę do normalnego trybu pracy, jednak najważniejsze, żebyśmy byli bezpieczni. Ale cokolwiek się dzieje, nikt nam nie zabrania kompostować. Róbmy coś dobrego z naszymi odpadkami.
Podziel się opinią
Bądź z nami na bieżąco
na Instagramie
👍Lubię to!
na Facebooku
Komentarze
Trwa ładowanie
.
.
.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS