Formuła 1 kojarzona od zawsze z wielkimi i niemal nieograniczonymi budżetami wprowadziła limit wydatków. W październiku minionego roku ustalono, że górna granica kosztów wyniesie 175 milionów dolarów amerykańskich. Pandemia koronawirusa, która zburzyła tegoroczny harmonogram, sprawiła, że pilnie zaczęto poszukiwać kolejnych oszczędności.
Po wielu dyskusjach przyszłoroczny limit zmniejszono do 145 milionów dolarów. W najbliższych latach nastąpią kolejne obniżki, finalnie do 135 milionów. Spod limitu wyjęte są jednak pensje kierowców, a te wciąż mogą sięgać nawet 30 procent całej kwoty. Gaża Lewisa Hamiltona czy Sebastiana Vettela przekracza 40 milionów dolarów. W obliczu kryzysu wywołanego pandemią spora część zawodników zgodziła się na tymczasowe obniżenie zarobków. Trwają już jednak negocjacje dotyczące nowych umów. Według Ecclestone’a tak wysokie stawki nie wchodzą już w grę i nawet ścisła czołówka będzie musiała znacznie obniżyć swoje wymagania.
– Lewis nie musi już walczyć o pieniądze – powiedział Ecclestone niemieckiemu Blick. – Już nigdy nie otrzyma tych szacowanych 50 milionów. W przyszłości wszyscy kierowcą będą musieli pogodzić się z obniżką. Złota era się skończyła.
Z kolei Cyril Abiteboul, szef Renault F1 Team, zaapelował o włączenie pensji kierowców do limitu wydatków.
– Jest to część debaty, jednak bardzo złożona. Trzeba się upewnić czy przymus będzie legalny. Dodatkowo przecież już teraz niektórzy mają długoterminowe kontrakty, co komplikuje sprawę. Pod tym względem można pogratulować Maxowi [Verstappenowi, kierowca Red Bull Racing podpisał nową, długoletnią umowę].
– Sądzę jednak, że musimy to zrobić. Ważne, aby system był zdrowy i zapewniał zrównoważony rozwój tego sportu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS