5 czerwca akcjonariusze Orlenu mają zatwierdzić sprawozdanie finansowe koncernu za zeszły rok. Można się z niego dowiedzieć, że wiosną Orlen zmniejszył nieco swój zysk za zeszły rok, zawiązując 156 mln zł rezerw od wartości posiadanych zapasów ropy naftowej. Dlaczego? W swoim sprawozdaniu koncern wyjaśnił to sporem z państwową firmą PERN, która zarządza polską siecią rurociągów do przesyłu ropy naftowej i magazynów do przechowywania transportowanego surowca.
“5 marca 2020 r. PERN SA poinformował Spółkę [Orlen], że w związku z przeprowadzoną przez niego jako operatora systemu rurociągowego inwentaryzacją zapasów ropy naftowej dostarczanej przez park zbiornikowy w Adamowie zapas operacyjny [rosyjskiej] ropy typu Rebco Spółki jest niższy o 89 653 ton metrycznych netto z powodu różnic w metodologii obliczenia ilości tego zapasu. W konsekwencji zdaniem PERN SA zapas operacyjny Spółki w zakresie ropy naftowej typu Rebco wyniósł 31 grudnia 2019 r. 535 812 ton metrycznych netto” – napisał enigmatycznie Orlen w swoim sprawozdaniu.
Koncern kierowany przez Daniela Obajtka stwierdził, że nie zgadza się ze stanowiskiem PERN i w swoim sprawozdaniu nawet zagroził tej firmie pozwami. Ale jednocześnie na wszelki wypadek wprowadził rezerwę na tę ilość ropy, której manko wykazała inwentaryzacja wykonana przez PERN.
Ile jest wody w ropie?
W tym sporze – w dużym uproszczeniu – chodzi o to, jak obliczać ilość wody w ropie naftowej dostarczanej przez PERN do płockiej rafinerii Orlenu. Albo mówiąc inaczej, jak ustalać, “ile jest ropy w ropie”.
Jak nam wyjaśnił PERN, różnice opisane w sprawozdaniu Orlenu “wynikają z różnej metodologii badania parametrów ropy naftowej w momencie jej wejścia do Polski w Adamowie i jej przekazania do rafinerii PKN Orlen”.
PERN wskazał, że rozlicza się ze swoimi klientami – czyli rafineriami – w jednostkach masy netto, czyli w ilości ropy naftowej wyrażonej w tonach bez uwzględnienia zanieczyszczeń, czyli na przykład wody. A tę ilość zanieczyszczeń określają na świecie różne standardy.
“Na wejściu do systemy przesyłowego w Adamowie [na granicy z Białorusią] oznaczanie zwartości wody odbywa się na podstawie rosyjskiego standardu GOST. Na wyjściu z systemu PERN podczas wydawania ropy do rafinerii PKN Orlen zawartość wody była oznaczana przy wykorzystaniu amerykańskiego standardu ASTM wprowadzonego w marcu 2008 r. aneksem podpisanym na wniosek PKN Orlen” – wyjaśnił nam PERN.
Problem w tym, że te standardy różnią się oznaczaną zawartością wody. Według rosyjskiej normy GOST jest jej mniej, a według amerykańskiej ASTM więcej w tej samej ilości surowca brutto (wraz z zanieczyszczeniami).
PERN dowodzi, że różnice te “doprowadziły do rozbieżności w ilości ropy przekazywanej do rafinerii”. Sięgają one 0,09 proc. ilości ropy, która trafiła do rafinerii Orlenu.
Stosowanie różnych norm sprawia, że wg rosyjskiej normy GOST w tonach metrycznych trafiało do instalacji PERN więcej (z mniejszą ilością wody), a wg amerykańskiej normy ASTM na wyjściu było jej mniej (z większą ilością wody).
Jedna norma to pół problemu
Te rozbieżności między ewidencją a stanem faktycznym PERN stwierdził podczas wewnętrznej inwentaryzacji w listopadzie zeszłego roku. Zarządca polskich rurociągów poinformował Orlen o swoich ustaleniach i zaczął usuwać skutki rozbieżności.
Według PERN trwają już negocjacje w sprawie zastąpienia aneksu, który wprowadził to zamieszanie. Gorzej jest jednak z likwidacją skutków stosowania od 12 lat rozbieżnych norm. Bo Orlen nie zgadza się na korektę “pozornej akumulacji” swoim zapasów “czystej” ropy naftowej w systemie PERN.
Zarządca rurociągów stwierdził, że w takiej sytuacji podejmuje działania zmierzające do wspólnej weryfikacji” wielkości zapasów Orlenu, np. poprzez wspólną inwentaryzację i niezależne badania porównawcze norm GOST i ASTM.
“Intencją PERN jest, aby różnice wynikające ze stosowania różnych metod pomiarowych były corocznie rozliczane” – stwierdził zarządca polskich ropociągów.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS