A A+ A++

Zgodnie z prezydenckim projektem pracownik, z którym pracodawca rozwiązał umowę po 31 marca br. oraz którego umowa o pracę uległa rozwiązaniu z upływem określonego czasu, otrzyma dodatek solidarnościowy w wysokości 1400 zł (brutto, lecz składki ZUS pokryje budżet) – o ile wcześniej podlegał ubezpieczeniom społecznym przez co najmniej 60 dni.

Zobacz też: COVID nie podniósł w Polsce bezrobocia? Statystycy mają problem

– Oznacza to, że do dodatku nie będą uprawnieni wszyscy pracownicy, którzy pożegnali się z zatrudnieniem w pierwszej połowie roku. Ci bowiem, których obowiązywał krótki okres wypowiedzenia, czyli zostali zwolnieni przed 31 marca br. nie będą mieli do niego prawa – mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspert prawa pracy Pracodawców RP.

– Warunkiem koniecznym otrzymania dodatku solidarnościowego jest zatrudnienie na umowę o pracę. Tym samym nie obejmie on dużej części osób, które przed epidemią pracowały w oparciu o umowy cywilno-prawne, czyli na przykład osoby wykonujące szeroko rozumiane zawody artystyczne. To słabość tej ustawy, ponieważ takie osoby nie zostały objęte pomocą w ramach tarcz antykryzysowych. Zasiłek solidarnościowy powinien być instrumentem wsparcia tych osób, które w dzisiejszych warunkach nie mają żadnej innej formy zabezpieczenia (osoby wcześniej pracujące na umowy zlecenia, z bardzo krótkim stażem) – mówi Monika Fedorczuk, ekspertka Konfederacji Lewiatan.

Dodatek solidarnościowy będzie mogła za to otrzymać osoba mająca źródło zarobkowania, tj. zatrudniona na podstawie umowy o dzieło. Z zapowiedzi resortu pracy wynikało również, że dodatek solidarnościowy będzie przysługiwał w razie zawieszenia stosunku pracy. Projekt o zawieszeniu już nie wspomina. – Miejmy nadzieję, że pomysł zawieszania stosunku pracy umarł na dobre. Był on niepotrzebnym, niezgodnym z polskim prawem pracy i zbędnie komplikował cały system – mówi Katarzyna Siemienkiewicz.

Wypłata dodatku solidarnościowego na maksymalnie 3 miesiące (okres ten może zostać wydłużony przez Radę Ministrów w drodze rozporządzenia) zawiesza jednak pobieranie zasiłku dla bezrobotnych, którego zapowiedź podwyższenia również znalazła się w projekcie prezydenckim, ale nie skraca okresu jego pobierania, co oznacza de facto, że po okresie pobierania dodatku będzie można pobierać przez pełny okres zasiłek dla bezrobotnych.

Zdaniem Konfederacji Lewiatan to dobrze, że nie będzie możliwości łączenia obu tych świadczeń. „W przeciwnym razie mielibyśmy do czynienia z sytuacją, w której dochody z obu zasiłków przewyższałyby dochody z pracy osoby otrzymującej płacę minimalną” – napisali w komunikacie.

Nowy zasiłek dla bezrobotnych będzie wynosił 1200 zł przez pierwsze 90 dni jego pobierania (później 942,30 zł). – Bezrobotny pracownik będzie musiał zdecydować czy woli dorobić na umowie o dzieło i skorzystać z dodatku solidarnościowego czy pozostać przy zasiłku. Dodatek solidarnościowy wlicza się jednak do dochodu, od którego uzależnione jest prawo do świadczeń rodzinnych, co może mieć znaczenie dla całościowych kalkulacji w konkretnym gospodarstwie domowym – mówi Siemienkiewicz.

Szacowany koszt wypłaty dodatków solidarnościowych (w tym wyrównania do wysokości dodatku solidarnościowego wysokości świadczenia otrzymywanego przez osoby z prawem do zasiłku dla bezrobotnych) wynosi ok. 1 492,8 mln zł i w całości zostanie poniesiony w 2020 r. Złożą się na niego… pracodawcy. – Będziemy go opłacać z Funduszu Pracy, zasilanego przez Fundusz Przeciwdziałania COVID-19. Inaczej przecież byłby tylko zasiłkiem, a zasiłek w przypadku utraty pracy w polskim prawie już mamy – podsumowuje Katarzyna Siemienkiewicz.

– Miała być bomba, a wyszedł kapiszon – mówił w Sejmie o projekcie Adrian Zandberg (Lewica), stwierdzając, że wyszła „zwykła, trochę zaległa waloryzacja zasiłku”. Zaproponował poprawki m.in. zmierzające m.in. do tego „żeby wysokość dodatku solidarnościowego była 2 080 zł na rękę”. – Bo pracownicy nie są gorszą grupą niż samozatrudnieni. Z tego musi dać się wyżyć – powiedział Zandberg. Ponadto Lewica zaproponowała też by wysokość zasiłku dla bezrobotnych wynosiła 50 proc. ostatniego wynagrodzenia. Lewica zaproponowała też, jest wydłużenie do 730 dni czasu, w którym ten zasiłek będzie przysługiwał. – Przedłużmy to do normalnych europejskich norm – zaapelował Zandberg. Poprawki te odrzucono.

Czytaj też: Bezrobocie nakręciły zwolnienia w turystyce. Najgorzej jest na Pomorzu

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułO inwestycjach drogowych w powiecie puławskim na antenie Radia Impuls
Następny artykułMłodszy brat BrzydUli po latach. Jak dziś wygląda Wacław Warchoł?