W uzasadnieniu wspomnianego projektu ustawy, złożonego w lutym 2019 r., który nawiązywał do Uchwały Sejmu RP z 24 maja 2013 r. o uznaniu 4 czerwca Dniem Wolności i Praw Obywatelskich, zapisano m.in. takie słowa:
(…) W dniu 4 czerwca 1989 r. odbyły się wybory, w których Polacy mogli dokonać wyboru po raz pierwszy po wojnie bez przymusu głosowania na jedną listę. Udzielając poparcia kandydatom Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” na wszystkie możliwe do obsadzenia miejsca w Sejmie oraz 99 miejsc w Senacie, głosujący Polacy dokonali przełomu ustrojowego.
Zakończyli trwający od dziesięcioleci system dominacji jednej partii nad państwem i obywatelami.
Dali możliwość rozpoczęcia kształtowania ustroju demokracji parlamentarnej, państwa równych praw dla wszystkich obywateli, rządów prawa oraz podjęcia działań zmierzających do uzyskania pełnej suwerenności.
Plakat Solidarności, nawiązujący do kadru z filmu „W samo południe” stał się jednym z symboli wyborów kontraktowych. Pojawił się jednak dopiero 4 czerwca i wyłącznie w Warszawie, dlatego że opóźnił się jego druk we Francji (źrodło: Wikipedia)
Wybory czerwcowe zamykające okres podjętej w Sierpniu 1980 r. walki o wolność
człowieka i obywatela w demokratycznym państwie umożliwiły w następnych latach
dynamiczny rozwój kraju niepodzielonego ostrym konfliktem politycznym, przyjaznego
wobec sąsiadów, aspirującego do udziału we wspólnocie międzynarodowej Zachodu
stwarzającego warunki dla rozwoju oddolnych inicjatyw obywatelskich.
Ta data powinna na stałe wzbogacić kalendarz świąt państwowych na równi z niemniej
dla Rzeczypospolitej doniosłymi wydarzeniami znaczącymi polską drogę ku wolności,
suwerenności i demokracji. (…)
Dziś wiadomo, że większością głosów parlamentarzystów rządzącej obecnie w Polsce koalicji projekt ww. ustawy został odrzucony, ale ani z polskiej historii, ani z pamięci polskich obywateli nie da się usunąć faktów, które mają zasadniczy i niezaprzeczalnie ważki wpływ i na naszą narodową tożsamość i to, jak jesteśmy postrzegani i traktowani w europejskiej rodzinie i na całym świecie.
Jak to przed laty się odbyło
4 czerwca (pierwsza tura) i 18 czerwca 1989 r. (druga) odbyły się w Polsce wybory parlamentarne, które przeprowadzono na zasadach uzgodnionych przez uczestników tzw. Okrągłego Stołu, czyli przedstawicieli ówczesnych PRL-owskich władz i opozycji solidarnościowej.
W wyniku tamtych ustaleń komunistyczny obóz rządzący i jego „koalicjanci” obsadzili 65% miejsc w Sejmie, a pozostałe 35% (161 mandatów) przypadło kandydatom bezpartyjnym.
Przedstawiciele Komitetu Obywatelskiego „Solidarność” przy Lechu Wałęsie już w pierwszej turze zdobyli 160 poselskich mandatów. Natomiast w otwartym starciu o 100 mandatów senatorskich (pomiędzy kandydatami różnych środowisk opozycji demokratycznej, przedstawicielami popieranymi przez władzę, a także reprezentantami organizacji społecznych, zawodowych i kandydatami niezależnymi) opozycja solidarnościowa odniosła niekwestionowane zwycięstwo, obejmując 99% miejsc w senacie.
Kandydatami na posłów i senatorów z tzw. drużyny Wałęsy, czyli Komitetu Obywatelskiego „S” z Dolnego Śląska, byli Barbara Labuda, Andrzej Piszel, Radosław Gawlik, Zbigniew Lech (do sejmu) oraz Karol Modzelewski i Roman Duda (do senatu).
Nie było cyfryzacji, była mobilizacja
Halina Chorzempa* pracowała przed laty w Urzędzie Dzielnicowym Wrocław Krzyki i tak wspomina ówczesną gotowość do wyborów parlamentarnych:
– Ich przygotowanie, jeśli chodzi o rodzaj wykonywanych czynności, nie różniło się od tego, jak czyni się to obecnie. Trzeba było wybrać członków obwodowych komisji wyborczych, przeszkolić ich, wydrukować karty do głosowania, dokonać podziału dzielnicy na obwody głosowania, wyznaczyć siedziby obwodowych komisji wyborczych, przygotować wyposażenie lokali wyborczych, wydrukować spisy wyborców.
Lokale wyborcze w większości organizowano w państwowych zakładach pracy, np. w zakładach energetycznych przy ul. Powstańców Śląskich albo w siedzibie Poczty Polskiej. Przedsiębiorstwa te obejmowały patronat nad poszczególnymi komisjami wyborczymi, delegując na ich członków swoich pracowników.
Takie zaświadczenia wydawano członkom komisji wyborczych we Wrocławiu
Natomiast różnice wynikały z faktu, że nie było wówczas komputerów (mam na myśli wykorzystanie komputerów do prowadzenia ewidencji ludności i sporządzenia spisów wyborców), telefonów komórkowych, kserokopiarek. Dlatego np. spisy wyborców były sporządzane na maszynach do pisania.
Dane do spisów pochodziły z ewidencji ludności, gromadzonych na kartach osobowych mieszkańca (KOM). Ówczesna ordynacja wyborcza przewidywała głosowanie na tzw. listę krajową oraz na listy okręgowe. Nowością był też obowiązek wywieszenia przez obwodowe komisje wyborcze protokołów do publicznej wiadomości.
Pamiętam, że miałam dyżur w nocy i gdy wracałam wczesnym rankiem 5 czerwca 1989 roku do domu, po drodze sprawdzałam, jak wyglądają wyniki głosowania w poszczególnych obwodach. Okazało się, że cała lista krajowa została przez wyborców wykreślona, z wyjątkiem, o ile pamiętam, nazwiska Mikołaja Kozakiewicza, który został wybrany na posła właśnie z tej listy.
„Oczekiwaliśmy wyników w dość niepewnej atmosferze”
Krzysztof Turkowski* – w latach 70. współpracownik KOR-u i Niezależnej Oficyny Wydawniczej, jeden z założycieli Studenckiego Komitetu Solidarności we Wrocławiu. Wiceprzewodniczący MKZ NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk. Delegat na I zjazd Solidarności w Gdańsku w 1981 r. W latach 1990-1994 wiceprezydent Wrocławia.
W roku 1989 był członkiem prezydium Komitetu Obywatelskiego „S”:
– Dzień wyborów, 4 czerwca 1989 roku, spędziłem razem z kolegami z KOR-u i Solidarności, m.in. z Rafałem Dutkiewiczem, Władysławem Frasyniukiem, Rafałem Bubnickim, Lotharem Herbstem czy Adolfem Juzwenką, a także naszymi kandydatami do sejmu i senatu, w siedzibie Komitetu Obywatelskiego dolnośląskiej Solidarności przy ul. Wita Stwosza. I przyznam szczerze, że oczekiwaliśmy wyników w dość niepewnej atmosferze.
Z 10-milionowego związku w roku 1980 r. po dziewięciu latach pozostało już bowiem ok. 10 procent tej ogromnej siły. W Polsce istniały także wyraźne podziały na tych, którzy w wyborach kontraktowych widzieli szansę na wyrwanie władzy kawałka monopolu na decydowanie o losach kraju, i na tych, którzy bardzo nieufnie podchodzili do „bratania się z czerwonymi”, będąc przekonani, że komuna kolejny raz nas oszuka.
Krzysztof Turkowski (drugi po lewej) w październiku 1981, w Gdańsku, podczas obrad I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” (źródło: zbiory Ośrodka KARTA)
Byliśmy młodzi i emocjonalnie podchodziliśmy do wielu spraw. Kampania wyborcza jednak pokazała, że mamy szerokie poparcie społeczne w różnych środowiskach, w tym np. artystycznych, artystów znanych na świecie, jak Yves Montand. Udało się także uzyskać dostęp do mediów – zaczęła ukazywać się „Gazeta Wyborcza”, mieliśmy audycje radiowe i telewizyjne.
Oczywiście, po latach widać, że nie wszystko ułożyło się tak, jak chcieliśmy. Jedne rzeczy udały się połowicznie, drugie poszły w nieoczekiwanym, a nawet złym kierunku. Ale niezaprzeczalne jest to, że naturalną konsekwencją wyborów 1989 r., w którym Komitet Obywatelski „S” zdobył tak dużo mandatów w sejmie, a senat „opanował” w 99 procentach, było to, że udało się w końcu odebrać komunistom władzę.
Dla wielu więc 4 czerwca zawsze będzie świętem wolności.
„Zmowa elit jest bezkrwawa lub mało krwawa”
Prof. Andrzej Wiszniewski* – działacz Solidarności i współpracownik Solidarności Walczącej, w stanie wojennym internowany. Rektor Politechniki Wrocławskiej (1990-1996). Były przewodniczący Komitetu Badań Naukowych i minister nauki w rządzie Jerzego Buzka (1997-2001). Doktor honoris causa Central Connecticut State University i PWr.
– Wolne czy też półwolne wybory zmieniły ustrój w naszym kraju. Zamiast PRL, powstała Trzecia Rzeczpospolita. Politologia wyróżnia parę typowych schematów zmiany ustroju. Pierwszym jest przegrana wojna – i tak było w 1945 roku w Niemczech. Drugim jest rewolucja – i tak było w 1917 roku w Rosji. A trzecim jest tzw. zmowa elit, kiedy to elity sprawujących władzę i opozycyjne dochodzą do wniosku – nie pytając reprezentowanych przez siebie stron – że opłaca się pójść na kompromis i podzielić władzą. I to właśnie miało miejsce w roku 1989 w Polsce.
W roku 2018 prof. Andrzej Wiszniewski został odznaczony Złotą Odznaką Honorową „Wratislavia Grato Animo – Wrocław z wdzięcznością”, fot. M. Wieliczko/www.wroclaw.pl
Jednocześnie chcę podkreślić, że ta forma zmiany władzy – czyli zmowa elit – ma jedną podstawową zaletę: jest bezkrwawa lub mało krwawa. Ale ma też szereg wad, bowiem zaciera różnice między dobrem i złem. Jak to ktoś powiedział, zaciera różnice między kombatantem a konfidentem. A ponadto, jak każdy kompromis, niesie z sobą szereg patologii. Taką patologią było umocnienie się na uprzywilejowanych gospodarczo stanowiskach byłych członków partii. Bowiem kompromis okrągłostołowy wykluczał tzw. dekomunizację. I za to Polska płaci do dziś wysoką cenę.
Dlatego też wciąż pojawia się pytanie: czy było warto i czy polskie, tzw. solidarnościowe, elity zrobiły wszystko, by bez zastanowienia powiedzieć, że było warto. I o to będziemy się spierać przez następne lata.
Wrocław pamięta od święta…
W ubiegłym roku przypadła 30. rocznica wyborów 4 czerwca 1989 r. i polskie samorządy postanowiły spiąć obchody tego wydarzenia niejako jedną klamrą – tak by, niestety dezauowaną przez obecnie rządzących spuściznę, nie odzierać i z faktów, i znaczenia dla naszego kraju.
Pod hasłem „WOLNOŚĆ. WROCŁAW 1989-2019” do wspólnego świętowania dołączyła dolnośląska stolica, a wszystkie wydarzenia z tym związane były firmowane przez prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka i Centrum Historii Zajezdnia. Od 1 do 4 czerwca miasto było areną szeregu działań edukacyjnych, kulturalnych i rekreacyjnych. Najprawdopodobniej gdyby nie kryzys związany z pandemią koronawirusa, także w 2020 r. nie brakowałoby prowolnościowych i proobywatelskich imprez na mieście.
4 czerwca 2019 r., pl. Wolności we Wrocławiu, fot. Jarek Ratajczak/www.wroclaw.pl
W ubiegłym roku na ulice Wrocławia wyruszył np. Tramwaj Wolności, który kursował linią nr 4 m.in. w okolicy CH Zajezdnia, a w środku wagonu można było „się spotkać” z wrocławską powojenną historią. Święto Wolności celebrowano także na Partynicach podczas Crystal Cup & Ladies Day oraz wzruszającym wieczornym spektaklem-koncertem na Rynku pod wymownym tytułem „89”.
4 czerwca zaś, w Dzień Wolności i Praw Obywatelskich, na wrocławskim pl. Wolności spotkały się… Dzieci Wolności, czyli młodzież z wrocławskich szkół, by wziąć udział w swoistej lekcji historii i ułożyć niezwykłą flagę Polski.
Zobacz więcej: „WOLNOŚĆ. WROCŁAW 1989-2019”
…i na co dzień
Dziś Wrocław ma kilka szczególnych miejsc, które nie pozwalą wymazać z historii wydarzenia, które stało się zwycięstwem wolności nad komunistycznym systemem władzy, gdy Polacy mogli poczuć, że nareszcie są u siebie w domu i mogą ten dom urządzać po swojemu. Na przykład we Wrocławiu właśnie.
Jednym z nich jest odsłonięta w ub. roku na ścianie budynku przy ul. Świdnickiej 2/4 tablica wolności – na pamiątkę wyborów sprzed ponad 30 lat.
W roku 100-lecia odzyskania przez Polskę niepodległości, rondo przy wrocławskim lotnisku otrzymało nazwę 4 Czerwca 1989, a ulica prowadząca od niego na obwodnicę Leśnicy imię Zbigniewa Brzezińskiego, m.in. laureata przyznawanej we Wrocławiu Nagrody Jana Nowaka Jeziorańskiego. W tej uroczystości wzięli udział wówczas m.in. syn zmarłego w maju 2017 r. prof. Brzezińskiego – Mark, były prezydent RP Lech Wałęsa poprzedni prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.
Wrocław czci wolność na Rondzie 4 czerwca @SutrykJacek pic.twitter.com/CwaFuTcQe1
— Portal wroclaw.pl (@PortalWroclawpl) 2 czerwca 2019
To właśnie na rondo 4 Czerwca w ub. roku dotarła parada wolności, gdzie m.in. obecny prezydent miasta Jacek Sutryk wygłosił okolicznościowe przemówienie, odegrano i odśpiewano hymn Polski, a flaga narodowa została wciągnięta na maszt.
fot. UM Wrocławia
* Halina Chorzempa, Krzysztof Turkowski i prof. Andrzej Wiszniewski udzielili swoich wypowiedzi portalowi www.wroclaw.pl w 25. rocznicę wyborów czerwcowych 1989 r.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS