A A+ A++

Niedziela, kilka minut po godzinie 8. Wzdłuż ulicy w Rybniku stoją wyłącznie domy jednorodzinne. Jest cicho, przejeżdża niewiele samochodów, dzielnica dopiero się budzi. W miejscowym kościele trwa poranna msza.

Mężczyzna, który stoi w swoim ogrodzie, nagle słyszy przeraźliwy krzyk. Dziecko nie przestaje zanosić się płaczem. W końcu mężczyzna postanawia sprawdzić, co się stało. Idzie bliżej ogrodzenia, żeby zajrzeć do ogródka sąsiadów, skąd dobiegają hałasy.

Nic nie widzi. Wychodzi na ulicę i idzie w stronę domu sąsiadów. Mija go karetka pogotowia na sygnale i zaraz potem radiowóz. Zawraca.

Z żoną z kościoła wraca pan Grzegorz. Przed bramą sąsiadów widzą pusty radiowóz na sygnale. – Co tam się stało? – wymieniają się z żoną pytaniami. Na pobliskim boisku ląduje śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Ratownicy przekazują załodze 11-miesięcznego chłopca. Ta zabiera dziecko do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach – Ligocie.

Do radiowozu, który wciąż stoi pod bramą, zostanie chwile później wyprowadzona matka chłopca. Policjanci zabiorą też ojca.

Matka: 34 lata, trzeźwa, zatrzymana

Rybnicka policja jeszcze w niedzielę wydała krótki komunikat.

„Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 34-letnia kobieta wyrzuciła przez okno mieszkania swojego 11-miesięcznego synka. Chłopiec przeżył upadek z wysokości pierwszego piętra i został przetransportowany Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym do Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach – Ligocie. Stan dziecka lekarze określają jako stabilny. Matka chłopca została zatrzymana. Wiadomo już, że w chwili zatrzymania była trzeźwa”.

Bogusława Kobeszko, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rybniku, mówi nam, że kobieta z komisariatu trafiła do szpitala psychiatrycznego w Rybniku. Nie dowiedzieliśmy się, czy na rutynową obserwację. – Nie mogę nic więcej powiedzieć.

– Kto was wezwał na miejsce? – dopytujemy.

Kobeszko. – Pogotowie wezwał ojciec. O resztę proszę pytać prokuratora.

Jako pierwsze – w niedzielę przed południem – informację o zdarzeniu podały lokalne portale. Pod artykułami internauci nie przebierali w słowach. Padają stwierdzenia o rybnickiej patologii z bloku. Ktoś sugerował, że ludziom w Rybniku odbija przez smog. Ktoś inny, że to przez koronawirusa i izolację, bo w Rybniku jest najwięcej zachorowań. Mnożyły się „teorie spiskowe”.

“Dobra, porządna rodzina”

Budynek, w którym mieszka rodzina, to nie blok. To typowa szara kostka, choć rozbudowana. Wokół zadbany ogród, pomieszczenie gospodarcze. Na dachu i w ogrodzie ogniwa fotowoltaiczne.

– Sami ten dom rozbudowali, a nawet zadbali o środowisko. Ten młody gospodarz, mąż tej pani, to taki zaradny, wykształcony człowiek. Inżynier. Znałem dobrze jego ojca. A żona jego była nauczycielką, języka obcego uczyła. Dobra, porządna rodzina – mówi Grzegorz, jeden z sąsiadów.

I kontynuuje. – Nawet w tamtym tygodniu kosiłem trawnik i widziałem, jak się bawili w ogrodzie. Mąż tej pani ganiał się ze starszym synkiem po trawniku, a ona trzymała to maleństwo w objęciach. Ten starszy chłopiec ma może sześć lat. Wesołe dziecko.

Całą rodzinę zna od lat, a wcześniej pracował też z ich krewnymi w jednym zakładzie. Mówi o nich: otwarci, życzliwi. Nie widział tam nigdy żadnego incydentu.

Grzegorz jest wstrząśnięty tym, co przeczytał o matce chłopca w internecie.

– Stek bzdur, wyssanych z palca. To żadna patologia. Tej kobiety nikt z komentujących nie zna, ale ludzie gadają. Ja mogę zaświadczyć, nigdy nie słyszałem ani nie widziałem, żeby tam się jakaś krzywda działa. Nie uwierzę, że to ona wyrzuciła dziecko przez okno. Takie małe dziecko jest ruchliwe, więc może wypadek losowy. Sam już nie wiem – dodaje.

“Boimy się zapytać”

Inni sąsiedzi nie chcą rozmawiać. Kiedy w niedzielę pod dom przyjechały ekipy telewizyjne, pochowali się w domach i obserwowali zza firan. – Co tu mówić więcej, my nawet się boimy tam pójść i zapytać, co się stało i czy możemy jakoś pomóc. Może za jakiś czas – mówi nam jedna z sąsiadek.

W poniedziałek brama prowadząca na posesję jest otwarta. W ogrodzie z kotem bawi się kilkuletni chłopiec. Pilnuje go starsza kobieta. Chłopiec nazywa ją babcią. Kobieta nie chce z nami rozmawiać. – Wszyscy niech nam dadzą spokój. To tragedia. Nie otrząsnęliśmy się jeszcze. Odchodzi.

Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, powiedział nam, że dziecko trafiło na oddział chirurgii i urologii. Lekarze określają jego stan jako stabilny. Nie ma zagrożenia życia. – Chłopiec trafił do nas mocno potłuczony. Ma też złamaną kość podudzia – mówi.

Przy dziecku w szpitalu stale czuwa ojciec.

Prokuratura Rejonowa w Rybniku we wtorek rano poinformowała, że Agnieszce G., która w niedzielę wyrzuciła swojego synka z pierwszego piętra domu jednorodzinnego, przedstawiono dwa zarzuty usiłowania zabójstwa syna.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł23-latek z Przemkowa okradł matkę z pieniędzy
Następny artykułJason Bourne może powrócić na duży ekran. Producent serii oryginalnej ma wielkie plany