Wszyscy oczekiwali historycznego tąpnięcia sprzedaży detalicznej w związku z ograniczeniami wprowadzonymi do walki z epidemią COVID-19, ale spadek i tak był większy od przewidywań. Tymczasem kwiecień zazwyczaj, w związku ze świętami wielkanocnymi, wiązał się z pozytywnymi notowaniami tego wskaźnika – w zeszłym roku było to 11,9 proc. wzrostu.
– Dane dotyczące sprzedaży detalicznej towarów w kwietniu br. są kolejnymi najsłabszymi w historii badań w Polsce. Całomiesięczne zamrożenie gospodarki, w tym zamknięcie większości sklepów, w połączeniu z izolacją społeczeństwa, przełożyło się na gwałtowny spadek popytu konsumpcyjnego. Ujemne dynamiki w stosunku do kwietnia 2019 r. zanotowano we wszystkich raportowanych przez GUS kategoriach sprzedaży detalicznej – komentuje Monika Kurtek, ekonomistka Banku Pocztowego.
Potężnie ucierpiała branża motoryzacyjna – sprzedaż w tego typu podmiotach spadła aż o 54,4 proc. Podobnie sytuacja kształtowała się w przypadku paliw, gdzie spadek sięgnął 32,9 proc. Najsilniejszy spadek dotknął jednak sprzedaży z branży odzieżowej i obuwniczej, gdzie sprzedaż była mniejsza aż o 63,4 proc. W mniejszym stopniu spadła sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych (o 14,9 proc.).
– Kwietniowe dane jednoznacznie wskazują, że gospodarstwa domowe w dobie pandemii diametralnie zmieniły swoje podejście do dokonywanych zakupów. Część z tych zakupów „przeniesiona” została do internetu, ale wyraźnie widać, że absolutnie nie są one w stanie zrównoważyć zakupów stacjonarnych – pisze Kurtek.
Sprzedaż online w tym czasie wzrosła o 27,7 proc. Tym samym udział e-commerce w sprzedaży wzrósł skokowo z 8,1 proc. w marcu do 11,9 proc. w kwietniu. Polacy w większości przestawili się na zakup przez internet odzieży i obuwia (w marcu było tak realizowane 35,6 proc. sprzedaży, a w kwietniu już 61,3 proc.). Sprzedaż przez internet zwiększyła także swój udział w przypadku prasy i książek (z 26,2 do 39,9 proc.) a także mebli, RTV i AGD (z 24,5 do 28,6 proc.).
– Niestety po otwarciu sklepów z początkiem maja sytuacja raczej nadal pozostaje słaba. Poza restrykcjami sanitarnymi obowiązującymi w sklepach stacjonarnych, które przekładają się na mniejszą liczbę klientów, gospodarstwa domowe mocno zrewidowały swoje dotychczasowe zachowania konsumpcyjne – to po pierwsze, a po drugie większość „weszła” w tryb oszczędzania w związku z obawami o utratę dochodów bądź utratę pracy. Odbudowa konsumpcji do poziomów sprzed pandemii potrwa na pewno bardzo długo. W drugim kwartale br., po raz pierwszy po 1990 r., zobaczymy ujemną dynamikę konsumpcji gospodarstw domowych. Opublikowane dziś dane na pewno nie są aż tak dużym negatywnym zaskoczeniem jak to było w przypadku produkcji przemysłowej, niemniej jednak są kolejnym dowodem na recesję w Polsce – napisała ekonomistka Banku Pocztowego.
Zobacz też: Otwarcie galerii handlowych nie takie złe jak się spodziewano
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS