Rosjanie przyznali, że do eksplozji doszło podczas testowania “silnika rakietowego z pomocniczym radioizotopowym źródłem energii”. Zginęło pięciu specjalistów państwowego koncernu Rosatom, zajmującego się głównie energetyką jądrową. Zapewniano, że nie doszło do istotnego skażenia.
Rosyjscy i zachodni eksperci szybko uznali, że musiało dojść do jakiegoś wypadku z udziałem eksperymentalnej rakiety Buriewiestnik (oznaczenie NATO SSC-X-9 Skyfall). Rosjanie twierdzą, że ma ona jakiegoś rodzaju “silnik jądrowy”, który daje jej nieograniczony zasięg. Jest jednak dużo wątpliwości co do tego, na ile jest to realne, a na ile to propaganda.
Amerykanie podają swoje informacje
Teraz, dwa miesiące po wypadku, władze USA oficjalnie stwierdzają, że wybuch na poligonie Nionoksa był “wynikiem reakcji jądrowej”. Takie twierdzenie zostało wygłoszone przez Thomasa G. DiNanno, przedstawiciela Departamentu Stanu USA ds. kontroli zbrojeń, podczas debaty w ONZ na temat porozumień rozbrojeniowych.
– Rosja musi wiele wyjaśnić w kwestii incydentu z udziałem rakiety Skyfall, który miał miejsce ósmego sierpnia. USA ustaliły, że eksplozja w pobliżu Nienoksy, była wynikiem reakcji jądrowej. Nastąpiła ona podczas operacji wydobycia rosyjskiej rakiety z napędem jądrowym, która leżała na dnie Morza Białego po teście w pierwszych miesiącach roku 2018 – stwierdził Amerykanin.
Przedstawiciele władz USA już wcześniej twierdzili, że nowa rosyjska rakieta była wstępnie testowana na przełomie lat 2017 i 2018. Miało nastąpić kilka startów z bezludnej arktycznej wyspy Nowa Ziemia, która w czasach radzieckich była poligonem atomowym. Wszystkie loty próbne miały się skończyć katastrofami. Na zdjęciach satelitarnych wiosną 2018 roku dostrzeżono specjalistyczne statki i okręty w rejonie miejsca startu rakiet, co zinterpretowano jako operację wydobycia ich wraków.
Szczątki wywożone śmigłowcem
Jest bardzo możliwe, że to, co stało się w sierpniu na poligonie Nienoksa, było kontynuacją operacji sprzątania po wcześniejszych testach. W rejonie wybuchu na zdjęciach satelitarnych dostrzeżono między innymi specjalistyczny statek do przewozu materiałów radioaktywnych, który brał udział we wcześniejszej operacji w pobliżu wyspy Nowa Ziemia.
Do samej eksplozji doszło na jednej z dwóch barek zakotwiczonych w pobliżu brzegu. Najwyraźniej to na nich przeprowadzano jakieś wstępne zabiegi przy wrakach rakiet i coś poszło nie tak. Na starszych ukradkowych nagraniach z miejsca wypadku było widać duże zniszczenia na jednej z barek.
Teraz jest też dostępny bardzo dobrej jakości film pokazujący prawdopodobnie finał operacji sprzątania po wybuchu. Opublikował je regionalny portal informacyjny Region29, nie podając skąd pochodzi.
Na nagraniu widać grupę osób ubranych w stroje ochronne, pracujących na wyrzuconej na brzeg uszkodzonej barce. Pomagają ładować szczątki na koparkę, która następnie wrzuca je do kontenerów. Te są następnie zabierane z miejsca wypadku ciężkim śmigłowcem transportowym Mi-26 w malowaniu Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych. Nie wiadomo dokąd.
Analiza skażenia przeczy oficjalnym twierdzeniom
Szczegóły wypadku i jego skutków pozostają otoczone tajemnicą. Rosyjskie władze nie mają zamiaru się przed nikim tłumaczyć. Nie wiadomo, jaka jest skala skażenia. Tuż po eksplozji w pobliskim Siewierodwińsku czujniki zarejestrowały 16-krotny wzrost promieniowania, jednak nadal nie było ono istotnym zagrożeniem. Dodatkowo dość szybko wróciło do normy.
Pod koniec sierpnia rosyjscy naukowcy ujawnili analizę składu radioaktywnej chmury, która znalazła się nad Siewierodwińskiem po eksplozji. Były w niej izotopy baru, strontu i lantanu. – To dowód na to, że eksplodował normalny reaktor, ponieważ izotopy baru i strontu powstają jedynie w wyniku reakcji łańcuchowej – skomentował dla portalu “Barents Observer” Nils Bohmer, szef norweskiej agencji rządowej zajmującej się odpadami jądrowymi.
Przeczy to twierdzeniom Rosjan o “radioizotopowym źródle energii”, czyli urządzeniu generującemu energię elektryczną dzięki ciepłu wytwarzanemu przez promieniowanie kostki plutonu. Takie rozwiązanie jest głównie stosowane w sondach kosmicznych, ponieważ daje niewiele energii ale przez bardzo długi czas.
Pomimo wszystkiego, co wiadomo już na temat rakiety Buriewiestnik, tajemnicą pozostaje, w jaki sposób ma ona być napędzana energią atomową. Podejmowane podczas zimnej wojny próby opracowania samolotów czy rakiet napędzanych reaktorami jądrowymi skończyły się porażkami. Między innymi z tego powodu, że ich użycie niosło ze sobą duże ryzyko wywołania skażenia podczas wypadku. O tym jaki to problem wydają się właśnie przekonywać Rosjanie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS