Mimo że prędkość wydaje się mizerna, ledwie 40 km/h, nagle wydarzenia nabierają tempa. KTM z hukiem wali w tył hamującego gwałtownie Forda, a motocyklista zostaje wyrzucony z siodła. Jego dłoń i chroniona kaskiem głowa przebijają tylną szybę, po czym ciało wykonuje salto nad dachem samochodu, a KTM niczym po ostrym stoppie najpierw opada na tylne koło, po czym wali się na bok w kaskadzie szklanych odłamków. Zapada cisza… Na szczęście tym razem to tylko symulacja – motocykla dosiadał manekin, maszyna ciągnięta była na specjalnej płozie, a całość odbyła się w centrum testów zderzeniowych Dekra i odzwierciedlała prawdziwy scenariusz: motocyklista zagapił się, nie wyhamował i uderzył w tył samochodu, odnosząc obrażenia.
Celem tego testu było wypróbowanie systemu E-Call firmy Bosch, mającego analizować informacje spływające z rozmieszczonych na motocyklu czujników i w sytuacji krytycznej – czyli w momencie, gdy na podstawie ich wskazań rozpozna wypadek – automatycznie wzywać na pomoc służby ratunkowe. Jest to o tyle sensowne, że na pokładach wielu nowoczesnych motocykli pracują już sterujące pracą kontroli trakcji i ABS na zakręty jednostki IMU, gromadzące niezbędne dla E-Call dane.
Inżynierowie Boscha deklarują, że dzięki odpowiedniemu oprogramowaniu sześcioosiowy czujnik będzie w stanie niezawodnie odróżniać sytuacje nieszkodliwe (takie jak jazda na gumie, stoppie, gleba parkingowa czy drobny szlif) od poważnego wypadku. Ich słowa potwierdzają testy, z których jeden mieliśmy okazję oglądać.
System zadziałał jak trzeba, tak więc, jeśli wierzyć jego twórcom, należy oczekiwać, że E-Call stanie się wkrótce obowiązkowym elementem wyposażenia jednośladów – tak jak od paru lat ma to miejsce w przypadku nowych samochodów.
Zobacz również: System E-Call to wierzchołek góry elektronicznych systemów, które w przyszłości mają chronić motocyklistów. Poznaj kolejne z nich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS