A A+ A++

– Na oddziałach psychiatrycznych jest źle. Z powodu koronawirusa pacjenci są odizolowani, bez kontaktu z najbliższymi i bardzo źle znoszą tę sytuację. Pogarsza się ich stan, często reagują agresją wobec siebie i wobec personelu – mówi Mariola Łodzińska, pielęgniarka psychiatryczna z Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. 

Dr Mateusz Kowalczyk, psychiatra ze szpitala psychiatrycznego im. Babińskiego w Łodzi, przyznaje, że sytuacja pacjentów jest bardzo trudna: – Czy ja się chorym dziwię? Wcale się nie dziwię. Zdrowym bardzo trudno jest znieść narzuconą izolację i poradzić sobie teraz ze strachem. A co dopiero osobom z zaburzeniami!

ZOBACZ TAKŻE: Komunia inna niż wszystkie. “Maseczkę wolno zdjąć, ale wyłącznie z jednego ucha”

Koronawirus zamknął Marcina w domu

Marcin ma 34 lata, a od kilkunastu leczy się na schizofrenię. Zdążył już poznać swoją chorobę. Wie, że gdy zaczyna się gorzej czuć, musi zgłosić się do lekarza, bo to oznacza, że leki przestają działać i trzeba zmienić dawkowanie. Kontroluje swój stan na tyle, że może wieść dość typowe życie – prowadzić dom, pracować.

– A właściwie to mógł, bo koronawirus wszystko zmienił – mówi przyjaciółka Marcina, która zna go jeszcze z czasów licealnych. – Gdy wybuchła epidemia, zakład, w którym pracuje Marcin, zminimalizował produkcję, więc pracy dla niego było mało. Psychiatra dał Marcinowi zwolnienie. I dopadła go potężna samotność. Z ludźmi się nie spotyka, bo nie wolno. I bardzo mu się pogorszyło. Miał napady paniki. Zdarzało mu się, że w nocy dzwonił do znajomych i pytał, czy ktoś mógłby go odwiedzić. Doszło do tego, że było mu już wszystko jedno, czy to będzie ktoś znajomy, czy obcy, byle tylko nie był sam. 

Gdy Marcin zaczął mówić o śmierci, przyjaciele wezwali pogotowie. Ale gdy w izbie przyjęć usłyszał, że czeka go przymusowa izolacja, a później nikt nie będzie go odwiedzał, zdecydował, że tego nie zniesie. I wrócił do domu. – Bardzo się o niego teraz boimy – mówi przyjaciółka. 

ZOBACZ TAKŻE: Koronawirus. W ciągu doby pół miliona osób zapisało się na wizytę u fryzjera

U pacjentów nasilają się objawy

– To, co się dzieje, to są antyterapeutyczne warunki – mówi dr Kowalczyk. – Doradzamy przecież pacjentom aktywność fizyczną, zalecamy kontakt z ludźmi, wychodzenie do świata. Teraz, siłą rzeczy, muszą pozostawać w domach. A w szpitalu ich kontakt ze światem jest ograniczony bardziej niż kiedykolwiek. 

Psychiatrzy podkreślają, że epidemia źle wpływa na pacjentów. 

Dr Kowalczyk:

– U tych, którzy byli już w okresie stabilizacji, powoli wychodzili na prostą, nasilają się problemy natury lękowej.  Wzmagają się stany depresyjne. Do szpitala przyjmujemy więcej pacjentów, którzy sięgają po alkohol i mają myśli samobójcze.

Z powodu koronawirusa ograniczono przyjęcia także w szpitalach psychiatrycznych – są realizowane wyłącznie w trybie ratującym życie (np. u ludzi, którzy tak jak Marcin mają myśli samobójcze, u pacjentów po próbach samobójczych czy w ostrych fazach choroby). Lekarze oceniają, że liczba przyjęć zmniejszyła się o połowę. – Ci, którzy do szpitala trafiają, są ze względów bezpieczeństwa przyjmowani do części separacyjnej. Tam pobierany jest wymaz i trzeba czekać na wynik testu na koronawirusa. Czasem grubo ponad dobę – mówi psychiatra.

– Dopiero gdy wynik jest negatywny, pacjent jest przyjmowany na oddział. Musi się przebrać w szpitalne ubrania, także ze względów bezpieczeństwa. 

ZOBACZ TAKŻE: Koronawirus. Około tysiąca lekarzy i pielęgniarek w Łódzkiem z zakazem pracy w dwóch miejscach. “Będą problemy”

O swoją krzywdę obwiniają personel

Jak podkreśla lekarz, najtrudniejsza dla pacjentów jest wymuszona izolacja i brak kontaktu z bliskimi. – Pojawia się złość i frustracja. Ci ludzie czasem trafiają do nas bez telefonu komórkowego, bez papierosów, od których są uzależnieni. W normalnych warunkach ktoś z bliskich by im te rzeczy przyniósł. Teraz nie. Stają się napięci, pobudzeni. 

Mariola Łodzińska słyszy od koleżanek pielęgniarek z różnych szpitali w kraju, że pacjenci są sfrustrowani i na brak odwiedzin reagują agresją. – Charakterystyczne dla pacjentów w ostrej fazie choroby jest, że i tak uważają, że są zdrowi. Uważają, że są niesłusznie zamykani w szpitalu psychiatrycznym. A teraz na dodatek pozbawieni kontaktu ze światem.

O swoją krzywdę obwiniają nas, więc w naszą stronę kierowana jest agresja. To dla personelu także mocno stresująca sytuacja. Pielęgniarki starają się tłumaczyć pacjentom powody braku odwiedzin. Ale to nie zawsze pomaga. 

Pacjenci kontaktują się z bliskimi online i telefonicznie, ale to nie rekompensuje wizyt. Mogą też odbierać paczki przynoszone przez rodzinę czy przyjaciół, ale zanim trafią one w ich ręce, przechodzą 24- lub 48-godzinną kwarantannę. 

Do niedawna pacjenci w wielu szpitalach z powodu reżimu sanitarnego nie wychodzili nawet na spacery po terenie placówki. – Teraz to się zmieniło, ale pilnujemy, aby nie grupowali się pacjenci z różnych budynków czy oddziałów – mówi psychiatra. 

Koronawirus w Łódzkiem

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSędzia: Polska rzeczywistość jakby wyjęta z książki George'a Orwella
Następny artykułModelka porzuciła wybieg i przeprowadziła się do domu opieki. „Pot, krew i łzy”