A A+ A++

W Szpitalu Miejskim w Elblągu na świat miało przyjść długo wyczekiwane przez rodziców dziecko. Niestety noworodek urodził się martwy. Sprawą zajmują się Prokuratura Regionalna w Gdańsku oraz Ministerstwo Zdrowia.

Ojciec zmarłego dziecka: — Lekarz, który prowadził ciążę mojej żony, dał nam skierowanie na KTG do szpitala. Następnego dnia zgodnie z zaleceniem udaliśmy się na to badanie. To było w piątek. Lekarz stwierdził 8 punktów w skali Fishera. Gdyby żona dostała 7 punktów, musiałaby zostać na obserwacji. Powiedział nam tak: „No, nie za bardzo to badanie, ale może być, widzimy się w poniedziałek”. W poniedziałek stawiliśmy się w szpitalu. Żona była umówiona na cesarskie cięcie, które miało się odbyć dzień później. Niestety stwierdzono śmierć dziecka. Nie wiadomo, kiedy nastąpiła.

Zrozpaczony ojciec nie zamierzał pozostawić sprawy śmierci swojego dziecka bez jej wyjaśnienia. Zaczął działać od razu.
— Lekarz cały czas nas zapewniał, że zlecona jest sekcja prokuratorska — opowiada. — Ale ja postanowiłem sam zgłosić do prokuratury tę sprawę. Poszedłem zrobić zdjęcia dokumentów, żeby wszystko zabezpieczyć. I Prokuratura Okręgowa w Elblągu wszczęła postępowanie.

Przekazała ją jednak Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku, która specjalizuje się w błędach medycznych.
— Postępowanie jest w toku — mówi Marzena Muklewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Gdańsku. — W tej sprawie wykonywane są czynności procesowe i gromadzony jest materiał dowodowy. Między innymi przyjęto zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa i pozyskano dokumentację medyczną ze Szpitala Miejskiego w Elblągu. Obecnie pozyskiwana jest pozostała dokumentacja medyczna. Czekamy również na wyniki sekcji zwłok. W dalszej kolejności planowane jest przesłuchanie świadków.

Ojcu dziecka to nie wystarczyło. Postanowił zainteresować sprawą jeszcze jedną instytucję. Napisał do Ministerstwa Zdrowia. W odpowiedzi ministerstwo poinformował go, że zlecono kontrolę w Szpitalu Miejskim w Elblągu „w zakresie oceny prawidłowości całości postępowania personelu medycznego oraz prawidłowości procesu diagnostyczno-terapeutycznego zastosowanego wobec kobiety”.

O komentarz poprosiliśmy Szpital Miejski.
— Nie udzielamy informacji w tej sprawie — usłyszeliśmy od Małgorzaty Adamowicz, rzeczniczki prasowej. — Sprawa została zgłoszona do prokuratury i tam będą podjęte wszelkie działania i wyjaśnienia.

— To miało być nasze pierwsze dziecko — mówi dziś zrozpaczony ojciec. — Nie jesteśmy pierwszej młodości, więc nie wiem, czy jeszcze będzie nam dana kolejna szansa. Nie możemy pogodzić się z tym, co się stało, z odejściem naszego synka.

To nie jedyna tego typu sprawa związana ze Szpitalem Miejskim w Elblągu. W listopadzie 2018 roku miały w nim miejsce narodziny dziecka, którego nie udało się uratować.

Dwa dni po terminie porodu przyszłą mamę lekarz skierował do szpitala na obserwację.
— Mam wrażenie, że lekarz, który nas przyjął, skupił się na dokumentach, a nie na stanie zdrowia żony i dziecka — wspomina mężczyzna. — Byłem tylko przy badaniu i kazali mi iść do domu. Później, już po porodzie, okazało się, że możliwe jest, że lekarz pomylił puls dziecka z pulsem żony. Ostatecznie żonę skierowali na cesarskie cięcie. Próbowali dziecko reanimować, ale niestety nie udało się go uratować. Co było przyczyną śmierci? Nie wiadomo… — odpowiada.

I podkreśla: — Na spotkaniu ordynator zapewniał nas, że nie zostaniemy z tym sami, że nie zamiecie tej sprawy pod dywan, że zgłosi sprawę do prokuratury. Ostatecznie okazało się, że nikt ze szpitala sprawy nie zgłosił. Sami oddaliśmy sprawę do prokuratury. Nadal jest w toku.
I tą sprawą również zajmuje się wyspecjalizowana w kwestii błędów medycznych Prokuratura Regionalna w Gdańsku.

— Uważam, że to, co się stało z naszym dzieckiem, było efektem błędu lekarza, który odbierał poród. — Ojciec dziecka nie ma wątpliwości. — To miało być nasze pierwsze dziecko. Po tym, co się stało, musieliśmy pójść do psychiatry. Niestety łatwo nie jest — opowiada mężczyzna.

I dodaje: — Najgorzej jest, kiedy żona widzi albo słyszy jakiegoś niemowlaka. Ostatnio przyszli do nas znajomi z kilkumiesięcznym dzieckiem i ono zaczęło płakać. To było dla nas piekło nie do opisania. Najgorsze jest to, że lekarz obiecał, że załatwi żonie psychiatrę i psychologa, a później mówił, że nie mógł się do niego dodzwonić.

na

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPiotr Wadecki: Jak się nie wygrywa, to zawsze jest niedosyt [ Sport ]
Następny artykułRzecznik informuje: chora kobieta z powiatu starachowickiego