Od czasów pandemii policja nie ma dobrej prasy. Zbyt gorliwie, zdaniem wielu prawników, zabiera się do pracy wobec ludzi, którzy zgodnie z obowiązującymi przepisami chcą zamanifestować swoje niezadowolenie z obecnie panującej sytuacji. Kiedy 3 maja z okazji uchwalenia Konstytucji przed pomnikiem Kazimierza Wielkiego zebrała się garstka osób z flagami, policjantom puściły nerwy. Nie wiedzieć czemu, spisali uczestników spaceru, choć byli oni w przepisowych maskach i zachowywali między sobą bezpieczną odległość. Odmowa pokazania dokumentu zakończyła się szarpaniną z Renatą Mazurowską, którą zobaczyła cała Polska. Nie lepiej było w ostatnią sobotę na ul. Mostowej, gdzie z okazji Dnia Europejczyka spacer zorganizowali Obywatele RP. Przyszło kilkanaście osób, przyjechało ich „pilnować” kilkudziesięciu policjantów. Przez megafon żądali, aby się rozejść, żądali dowodów osobistych, spisywali dane.
– Ktoś u góry nie pomyślał – mówi jeden z policjantów. – To nie było zgłoszone zgromadzenie, więc szefowie policji korzystali z informacji operacyjnej pozyskanej z takich źródeł jak portale społecznościowe, śledzili, ile osób jest zainteresowanych wydarzeniem, ile deklaruje udział w „spacerze”. Czyli teoretycznie zostały wysłane siły adekwatne do zdarzenia. Tak naprawdę to polityczna zagrywka, żeby ludzi zastraszyć. Polegitymują, wystawią kilka mandatów z nadzieją, że na kolejny „spacer” już nikt nie odważy się przyjść. I tak na odprawie zawsze słyszymy jedną komendę „Nie ma do niczego dojść” – mówi „Wyborczej” policjant.
– W przypadku pani Renaty doszło też do nadużycia środków środków przymusu bezpośredniego. Ta sprawa wyraźnie unaocznia nam, jak władza, instrumentalnie wykorzystując funkcjonariuszy policji, uniemożliwia obywatelom korzystanie z ich konstytucyjnych wolności: do gromadzenia się, przemieszczania i wyrażania opinii. Nie ma mowy o incydencie, o tym, że któremuś z policjantów puściły nerwy. Od kilku tygodni obserwujemy zmianę postawy policji, która przyjęła taktykę zastraszania obywateli poprzez ich spisywanie i nagrywanie. Coraz liczniejsze przykłady arbitralnego, uznaniowego działania władz, nieliczenia się z przepisami prawa, o Konstytucji nie wspominając, to kolejny objaw osuwania się naszego kraju w system autorytarny – mówi mec. Michał Bukowiński, który pro publico bono, razem z Justyną Mazur, szefową Okręgowej Rady Adwokackiej, zajmuje się sprawą użycia siły wobec Mazurowskiej.
Piotr Kujawa z NSZZ Policjantów Województwa Kujawsko-Pomorskiego zapewnia, że szeregowi policjanci, których wysłano na pierwszą linię frontu z spacerującymi bydgoszczanami, nie zgłaszali żadnych nieprawidłowości. – Obserwuję działania kolegów w Europie, w Hiszpanii policjanci siłą wyciągali człowieka z basenu, później gdzieś ktoś kogoś szarpał. Tam jest gorzej, nasz przypadek jest incydentalny – mówi Piotr Kujawa, przewodniczący ZW NSZZ Policjantów z woj. kujawsko-pomorskiego. – I dodaje, że policjanci mają teraz inne zmartwienie. – Zabezpieczyliśmy ponad 50 tys. zł na zakup maseczek ochronnych i przyłbic dla policjantek i policjantów z naszego garnizonu. Z powodu koronawirusa, pustych ulic obudziła się przestępczość samochodowa, jest więcej kradzieży rozbójniczych. Maski utrudniają identyfikację i chusta na twarzy nie wzbudza podejrzeń. My nie odpoczywamy jak prokuratura, musimy pracować – mówi Kujawa.
Mecenas Bukowiński złożył zażalenie do prokuratury na sposób przeprowadzenia czynności legitymowania przez policję. – Oczekujemy rozstrzygnięcia stwierdzającego, że policja działała niezgodnie z prawem. Jeśli tak się nie stanie, rozważymy złożenie skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Wraz z członkami stowarzyszeń KOD Bydgoszcz i Obywatele RP oczekujemy też na odpowiedź na list otwarty wystosowany do kierownictwa bydgoskiej policji – przypomina Bukowiński.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS