Polska jest jednym z największych na świecie producentów ziemniaków. Mimo tego, duże sieci sprzedają u nas ziemniaki z Niemiec czy nawet z Wielkiej Brytanii. – Polski ziemniak jest lepszy od niemieckiego. Niestety, często jest też brzydszy. I o to się rozchodzi – mówią producenci.
Jeden z naszych czytelników był na zakupach w sklepie sieci Lidl w Szczecinie. – Nie mogłem uwierzyć. Na półkach były ziemniaki niemieckie, holenderskie i brytyjskie. Po co sprowadzać coś, z czego produkcji słyniemy? Przecież Polska to ziemniaczana potęga – zastanawiał się w mailu, który wysłał poprzez platformę dziejesie.wp.pl.
– Jeszcze niemieckie ziemniaki w Szczecinie bym jakoś zrozumiał, w końcu to blisko granicy. Ale brytyjskie i holenderskie? – dodawał.
O ziemniaki z importu zapytaliśmy więc biuro prasowe sieci Lidl. – Obecnie w sprzedaży są dostępne ziemniaki sałatkowe z kilku krajów, w tym z Polski oraz z Niemiec. Jest to związane z brakiem wystarczającej jakości produktu z Polski na ten moment na rynku. Natomiast za około 2-3 tygodnie pojawią się już wczesne ziemniaki z Polski i stopniowo będziemy przechodzić całkowicie na polskie ziemniaki – wyjaśniła nam Aleksandra Robaszkiewicz z Lidl Polska.
Epidemia koronawirusa. ZUS-owi przez kryzys kończą się pieniądze? Obejrzyj wideo:
– Zawsze gdy istnieje możliwość współpracy z krajowym dostawcą, stawiamy na polskie warzywa i owoce, których aktualnie na Ryneczku Lidla jest ponad 150 rodzajów – podkreśla Robaszkiewicz.
Lidl nie jest jedyny. Szacuje się, że Polska importuje rocznie około 130 tys. ton ziemniaków z zagranicy. Przede wszystkim z Niemiec, ale przybywają one do nas z wielu krajów, nawet z Gwatemali czy z Brazylii. Tymczasem szacuje się, że w Unii Europejskiej jesteśmy w gronie liderów produkcji ziemniaków. W 2020 roku wyprzedziły nas tylko Niemcy oraz Francja.
Czytaj też: Sieci mocno korygują ceny ziemniaków w promocji. Wzrosty są na poziomie dwucyfrowym
“Naturalny, ale brzydszy”
Jak słyszymy w Polskiej Federacji Ziemniaka, roczny import stanowi ok. 15 proc. polskiej produkcji. Czemu zatem sprowadzamy warzywo, nawet z tak odległych krajów, skoro sami jesteśmy tak silni w ich produkcji?
W Polskiej Federacji Ziemniaka dowiadujemy się, że zasadniczo przyczyny są dwie. Po pierwsze, na wiosnę magazyny polskich hodowców są już zwykle puste.
– Wyhodowane w poprzednim roku ziemniaki już się porozchodziły. A te, które zostały w magazynach, zwykle już niestety nie spełniają wymagań sprzedawców – słyszymy od sekretarza generalnego Federacji. Jak dodaje, gdyby hodowcy mieli większe powierzchnie magazynowe, mogliby robić większe zapasy. Jednak środków na nowe duże magazyny brak. A zatem ziemniaki trzeba sprowadzać.
Drugą przyczyną całkiem sporego importu ziemniaków do Polski, są wymagania dużych sieci handlowych, uważają przedstawiciele Polskiej Federacji Ziemniaka.
Czytaj też: Gastronomiczne absurdy. W pubie porozmawiasz z kolegą tylko przez szybę z pleksi
– Sprowadzane ziemniaki są bardziej gładkie i po prostu wyglądają ładniej. Sieci handlowe wmawiają, że właśnie takich ziemniaków chcą klienci. Naszym zdaniem jednak klient chce po prostu, by ziemniak był smaczny. A polski ziemniak jest smaczniejszy, bo jest bardziej naturalny – przekonują.
Jak słyszymy w Federacji, pomiędzy hodowcami a sieciami toczą się od dawna rozmowy, żeby jednak wiosną zmienić trochę kryteria – i dopuścić do sprzedaży trochę brzydsze ziemniaki. Jednak sieci ciągle stoją twardo na swoim.
– Wszystko mogłoby się zmienić, gdyby rząd wsparł producentów, na przykład pomógł zbudować nowe magazyny. Jednak klientów muszę uspokoić. W czerwcu pojawią się młode polskie ziemniaki i nie trzeba już będzie kupować importowanych – mówi w rozmowie z WP Finanse sekretarz generalny Polskiej Federacji Ziemniaka.
Czytaj też: Polacy już chętnie rezerwują wakacje, ale to jeszcze nie “efekt 1000+”
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS