10 maja 2020 roku – po raz pierwszy w historii III RP – nie odbyły się zarządzone już wybory.
Cztery dni wcześniej ws. sposobu wyjścia z wyborczego chaosu i organizacji tegorocznego głosowania porozumieli się liderzy Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński oraz Porozumienia Jarosław Gowin. W zawartej przez nich umowie założono, że Sąd Najwyższy orzeknie nieważność wyborów, które się nie odbyły.
“Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie” – mogliśmy przeczytać w oświadczeniu wydanym wówczas przez obu polityków.
Teraz stanowisko w sprawie zajął sam Sąd Najwyższy, który – jak stwierdza art. 324 Kodeksu wyborczego – rozstrzyga o ważności wyboru prezydenta “na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz po rozpoznaniu protestów”.
W opublikowanym komunikacie Sąd Najwyższy zaznacza, że rozpatruje protesty wyborcze, które wniesione zostały na piśmie “nie później niż w ciągu 14 dni od dnia podania wyników wyborów do publicznej wiadomości przez Państwową Komisję Wyborczą”, a także, że o ważności wyboru prezydenta rozstrzyga w terminie 30 dni od opublikowania przez PKW wyników wyborów i “na podstawie opinii wydanych w wyniku rozpoznania protestów oraz sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą”.
“Sprawozdanie to inicjuje postępowanie przed Sądem Najwyższym w przedmiocie ważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej” – podkreśla SN.
Dalej Sąd Najwyższy zaznacza: “Możliwość składania protestów i kompetencja Sądu Najwyższego do ich rozpatrywania otwiera się dopiero z chwilą podania wyników głosowania do publicznej wiadomości”.
Następnie SN odniósł się do uchwały, jaką Państwowa Komisja Wyborcza wydała 10 maja.
Przypomnijmy, PKW stwierdziła w niej, że w wyborach zarządzonych na 10 maja 2020 “brak było możliwości głosowania na kandydatów”, a także, że fakt ten jest “równoważny w skutkach” z “brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów”, o którym mówi art. 293 Kodeksu wyborczego.
Zgodnie z tym przepisem, w sytuacji braku kandydatów w wyborach PKW stwierdza ten fakt w uchwale, a “Marszałek Sejmu ponownie zarządza wybory nie później niż w 14. dniu od dnia ogłoszenia uchwały Państwowej Komisji Wyborczej w Dzienniku Ustaw”.
Odnosząc się do niedzielnej uchwały PKW ws. wyborów, które 10 maja nie doszły do skutku, Sąd Najwyższy stwierdza w komunikacie, że “uchwała ta nie jest tożsama z uchwałą, na podstawie której następuje podanie wyników wyborów do publicznej wiadomości (…)”.
Takie stanowisko Sądu Najwyższego można odczytać jako zapowiedź, że SN nie zajmie się rozstrzyganiem o ważności wyborów z 10 maja.
Już wcześniej taki scenariusz potwierdziła zresztą w rozmowie z Onetem sędzia Joanna Lemańska, prezes Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która rozstrzyga o ważności wyborów.
“W odpowiedzi na pytania Onetu przyznała, że Sąd Najwyższy nie zajmie się uchwałą PKW dotyczącą wyborów 10 maja. Czyli stanie się dokładnie tak, jak pragnęli politycy obozu władzy” – czytamy w artykule portalu.
Onet cytuje również wypowiedź “jednego z liderów PiS”, z którym – jak czytamy – rozmawiał “w sobotę późnym wieczorem, po partyjno-rządowej naradzie z Kaczyńskim”.
“Jest taka możliwość, że uda się ominąć Sąd Najwyższy. Wszystko zależy od tego, jaką uchwałę podejmie Państwowa Komisja Wyborcza. Jeśli PKW odpowiednio zinterpretuje przepisy Kodeksu wyborczego, to będzie możliwość rozpisania nowego głosowania przez marszałek Sejmu Elżbietę Witek. To nam pozwoli ominąć Sąd Najwyższy” – miał stwierdził polityk partii rządzącej.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS