Dziś jest to już prawie pewne – Małgorzata Kidawa-Błońska będzie wycofana z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Mówią o tym jednym głosem niemal wszystkie media zaprzyjaźnione z opozycją.
Gdy 26 stycznia Ryszard Terlecki opublikował tweeta, w którym przepowiadał wycofanie kandydatki PO z wyborów, członkowie tej partii jednym głosem zarzekali się, że to kandydatka najlepsza z możliwych.
Poziom opozycyjnych banałów, które wygłasza Kidawa-Błońska jest tak żenujący, a liczba popełnianych błędów tak duża, że w najbliższych tygodniach jest prawdopodobna zmiana kandydata Platformy na prezydenta.
To co w styczniu przeciętnie rozgarnięty obywatel widział po wystąpieniach jedynej kobiety ubiegającej się o najważniejszy urząd w państwie do środowisk lewicowo-liberanych dotarło z dwumiesięcznym opóźnieniem – bo właśnie 60 dni po wypowiedzi marszałka Terleckiego, Małgorzata Kidawa-Błońska zaczęła tracić poparcie w sondażach i właśnie wtedy powstał pomysł przełożenia wyborów – z początku z powodu rzekomej niemożności prowadzenia kampanii, a później z powodu zagrożenia życia Polaków.
Gdy operacja o przełożenia terminu wyborów się udała, wielu publicystów i polityków odetchnęło z ulgą i zaczęło mówić bardziej otwartym tekstem.
Politycy KO są raczej ostrożni, jeśli chodzi o plany na przyszłość. Bo o ile nie ma wątpliwości, że w kolejnych wyborach wystąpi np. Szymon Hołownia (sam już to zapowiedział), o tyle w przypadku KO nawet wspierające ją osoby z medialno-politycznej orbity sugerowały publicznie w ostatnich dniach rozważenie wymiany Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
-pisze Michał Kolanko w „Rzeczpospolitej”.
O ewentualnej zmianie kandydata politycy Platformy nie powinni na razie głośno dywagować, bo to tylko osłabia pozycję Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
-pisze Cezary Michalski w Newsweeku. Publicysta przywołuje gorące marzenie wielu warszawskich salonów:
Warto byłoby pomyśleć o nowym kandydacie opozycji na pewno wówczas, gdyby do gry zgodził się wejść Donald Tusk.
Grodzki po raz pierwszy
Dodaje też nowego pierwszoligowego gracza Koalicji Obywatelskiej:
Nieco większe ryzyko pojawia się w przypadku Tomasza Grodzkiego. W tym wypadku Platforma ma więcej do stracenia, gdyż Grodzki dopiero buduje swój autorytet i uczy się polityki jako Marszałek Senatu.
Ostatnia propozycja, choć wymieniona w ostatnich dniach jedynie przez Michalskiego, nie jest taka bezzasadna. Z jednej strony to profesor Grodzki stał się główną przeszkodą legislacyjnego walca Zjednoczonej Prawicy, szybko zyskał rozpoznawalność, korzysta z narzędzi komunikacji jakim są orędzia telewizyjne, imponuje wielu wyborcą wykształceniem i znajomością języka angielskiego, ale z drugiej strony idealnie wpasowuje się w „doktrynę Neumanna”. Przypomnijmy jak poseł PO na zamkniętym spotkaniu wyjawiał swój stosunek do oskarżonych o niejasności finansowe kandydatów Platformy:
On [o lokalnym polityku z Tczewa] będzie w takim gronie zacnych ludzi, że, ka, nikogo to nie ruszy. O tym ci mówię. Nikogo to nie ruszy. Nasz elektorat, ten antypisowski, uzna, że to jest ka atak PiS-u, żeby go zabić. I pójdą jeszcze bardziej na niego. Tak to wygląda.
Neumann komentował też liczne zgłoszenia przyjmowania łapówek przez marszałka senatu, w czasie gdy był dyrektorem szpitala:
my będziemy bronili Tomasza Grodzkiego przed atakami.
Choć jest mało prawdopodobne, że marszałek Grodzki zostanie wystawiony w tych wyborach prezydenckich, to z pewnością salony myślą o nim poważnie jako o długoterminowej inwestycji politycznej.
Tusk po raz setny
Tygodnik „Polityka” piórem Malwiny Dziedzic wspomina życzliwie o Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, ale także z westchnieniem przytacza nazwisko lidera interesów niemieckich w Polsce:
Wśród dawnych i obecnych sympatyków Platformy wciąż tli się nadzieja, że na start zdecyduje się Donald Tusk. To byłaby szansa, aby PO uniknęła blamażu, i – co ważniejsze – realna nadzieja na drugą turę. Pytanie, czy Tusk podejmie wyzwanie? I czy szarpiąca się sama ze sobą opozycja byłaby jakimkolwiek wsparciem w kampanii?
-pyta z nadzieją dziennikarka.
Czy to jeszcze znana III RP?
W ciągu kilku miesięcy relacje między partiami opozycyjnymi zmieniły się nie do poznania – i to nie koronakryzys i wybory prezydenckie są tego powodem. Powrót Lewicy do sejmu i wejście do gry zdeterminowanego i cynicznego w słowach Włodzimierza Czarzastego osłabiło hegemonię Platformy Obywatelskiej, która w dodatku wymieniła wytrawnego polityka Grzegorza Schetynę na mocno zapatrzonego w siebie Borysa Budkę. Władysław Kosiniak-Kamysz nie tylko zapobiegł zniknięciu PSL – bo po aliansie z działaczami LGBT i antyklerykałami w wyborach europejskich środowisko straciło wiarygodność – ale tez po raz pierwszy w historii postPRLowskich Ludowców walczy o wyższy wynik wyborczy niż sama partia. Ciężarem dla Zjednoczonej Prawicy jest też Konfederacja, która przekonuje do siebie elektorat patriotyczny, ale w samym sejmie de facto współgra z lewicą i liberałami.
To już nie jest obóz antyPiS pod jednym sztandarem, ale walka o przywództwo w całym środowisku III RP. Stąd tak tęskne spojrzenia za Donaldem Tuskiem, którego czasy przypominają zwarty pookrągłostołowy front albo rozważanie Szymona Hołowni jako głównego rywala Andrzeja Dudy. Bo w obecnym składzie liderzy opozycji bardziej traktują się jako rywali, niż jako sojuszników w walce z PiS-em.
Jeśli dojdzie do II tury wyborów prezydenckich, to stara gwardia na pewno zjednoczy siły przeciwko Andrzejowi Dudzie, ale w dłuższej perspektywie ranking faworytów Czerskiej i Wiertniczej może się bardzo zmienić.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej – teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS