A A+ A++

W marcu tego roku życie we Włoszech zmieniło się z dnia na dzień. Pandemia koronawirusa przybrała tam tragiczne skutki w ogromnej skali, o których mówiły praktycznie wszystkie media na świecie. Rybniczanka mieszkająca w miejscowości Bettola wysłała nam pamiętnik, który prowadziła od czasu pojawienia się koronawirusa we Włoszech. Zapraszamy do lektury!

Nie piszemy już dużo od siebie. Pozostawiamy Wam pamiętnik rybniczanki, która postanowiła podzielić się z nami wydarzeniami i przeżyciami we Włoszech.

Zobacz także

Tak autorka pisze o sobie:

Magdalena Maria Kozok, urodzona w 1974 roku w Rybniku, zamieszkała w Żorach, studia Filologii Romańskiej ukończone na Uniwersytecie Wrocławskim. W 2008 roku za sprawą zagmatwanych miłosnych losów przeprowadza się do Włoch, do małej, malowniczej mieściny na Przedgórzu Apenińskim, o nazwie Bettola, gdzie mieszka do tej pory wraz ze swoim włoskim partnerem życiowym Roberto i ich włosko-polską córką Violą. Bettola znajduje się około 30 km od Piacenzy, czyli w prowincji, w której odnotowano jeden z najwyższych wskaźników zarażeń koronwirusem we Włoszech. Stąd właśnie chciałam Wam zrelacjonować w formie pamiętnika nasze przeżycia i przemyślenia z czasów pandemii.

Zapraszamy do lektury pamiętnika:

23.02.2020

Koronawirus. Przyszedł do nas z Chin. Panika jest totalna. Klimat lekko przedwojenny, ludzie boją się głodu. W niedzielę zabrakło chleba. W sklepach masowo wykupowana jest mąka, cukier, sól, makaron i…papier toaletowy. My też zrobiliśmy trochę zapasów. Kupiłam mąkę na chleb, ale już drożdży nie dostałam. W naszym bezpiecznym, zachodnim świecie nagle zachwiane są podstawowe potrzeby z piramidy Maslowa. Brak poczucia bezpieczeństwa, niepewność przyszłości, obawa przed brakiem pożywienia, przed chorobą, przed śmiercią. Maseczki i żele dezynfekujące do rąk są na wagę złota i praktycznie nie do dostania. Psychoza jest kompletna.

Ja w takich sytuacjach jestem dość spokojna, różnymi wirusami straszy się nas mniej więcej co cztery lata, a zazwyczaj kończy się to prawie na niczym. Jednak z drugiej strony ogólny klimat jest tak bardzo napięty, że nie da się przed tym uciec. Poziom adrenaliny wzrasta chyba u każdego. Trudno się przed tym obronić. Co innego słyszeć o wirusie, który rozpanoszył się gdzieś tam daleko, a co innego mieć go tuż pod nosem. Tym razem jesteśmy w samym środku cyklonu. Centrum epidemii, Codogno, jest o jakieś 40 km od nas, czyli tyle co nic. Zamknęli u nas szkoły i urzędy, odwołane są koncerty, mecze, zajęcia sportowe itd. Zabronione jest odprawianie mszy (ale nasz ksiądz anarchista i tak je odprawia) i nie ma poniedziałkowego targu, który w naszej włoskiej mieścinie jest prawie świętością.

27.02.2020

Zadzwoniła do mnie moja przyjaciółka Kasia ze Szwajcarii: Madzia, jak tam na froncie? (…) No bo wiesz, tak, jak jest u was, tak zaraz będzie też u nas…

28.02.2020

W czasach, kiedy chcemy wszystko mieć pod kontrolą, kiedy ubezpieczamy wszystko, co możliwe (nasze życie, samochód, dom przed pożarem, przed kradzieżą, przed trzęsieniem ziemi, itd.), życie nas zmusza, żebyśmy odpuścili sobie tą kontrolę i tą nasza zbyt dużą potrzebę bezpieczeństwa. Obecna sytuacja pokazuje nam raz jeszcze w całej swojej oczywistości, że nie jesteśmy w stanie kontrolować przyszłości. Moja głęboko uduchowiona przyjaciółka Ula podesłała mi jakiś czas temu ciekawy wywiad z francuską pisarką Annick de Souzenelle na temat strachu, gdzie pada zdanie: “On est invité à se désecuriser…”, jesteśmy proszeni o to, aby nie zabezpieczać wszystkiego w naszym życiu, aby poluzować kontrolę, aby zaakceptować brak poczucia bezpieczeństwa.

29.02.2020

Najpierw nie za dobrze poczuł się Roberto, potem rozchorowała się nasza córka Viola, wysoka gorączka i biegunka, a potem oczywiście ja też się rozłożyłam. Najpierw się cieszyliśmy z biegunki (chyba po raz pierwszy w życiu…), no bo to nie koronawirus, tylko jelitówka. A potem się okazało, że jednym z typowych objawów koronawirusa jest właśnie…biegunka. Ale ten fakt odkryliśmy, jak już czuliśmy się w miarę dobrze. A może w ten sposób już przeszliśmy koronawirusa? Kto wie? „Czort wie! Bo przecież czort wszystko wie!”- odpowiada mi moja siedmioletnia córka. Teraz za to rozchorowała się teściowa, czyli babcia Rosa, ma takie same objawy, jak my.

01.03.2020

Ofiar po tygodniu mamy około 30, ale wszystkie osoby zmarłe to osoby w podeszłym wieku z przewlekłymi schorzeniami typu cukrzyca, problemy sercowo-naczyniowe, schorzenia układu oddechowego czy rak. Osób zarażonych we Włoszech jest ponad 1000, ale wiele z nich przechodzi to z lekkimi objawami albo nawet bezobjawowo. Mimo to dość restrykcyjne posunięcia prewencyjne nadal trwają, słusznie czy niesłusznie? Zdania są podzielone. W naszym domu też zdania są podzielone, co nie uprzyjemnia już i tak napiętej atmosfery. W każdym razie absolutnie stosujemy się do wyznaczonych zasad, traktujemy to jak nasz obowiązek wobec nas samych i wobec innych. Szkoły są zamknięte już drugi tydzień. Strefy czerwone (około 10 gmin) zupełnie wyizolowane. My jesteśmy w żółtej strefie.

02.03.2020

W przeciwieństwie do mojego partnera Roberto, który jest tą sytuacją bardzo zdenerwowany, ja jestem dość spokojna, albo przynajmniej tak mi się wydaje. Od kiedy to wszystko się zaczęło, przestałam pić kawę i herbatę, bo energii i tak miałam aż za dużo, co oznacza, że ja jednak też mam podniesioną adrenalinę. Odrobina strachu gdzieś na dnie duszy siłą rzeczy jest i lekko wierci w żołądku. Nie da się tak całkowicie uciec od kolektywnej paniki, nerwowość wisi w powietrzu.

03.03.2020

Mam w sobie wewnętrzny spokój. Mam w sobie wewnętrzny spokój. Mam w sobie wewnętrzny spokój.To taka mantra na te dni.

04.03.2020

W wiadomościach mówi się tylko o koronawirusie…dosyć, basta! Czasami najlepszym rozwiązaniem jest wyłączenie telewizora. Za to wieczorem wyłożyliśmy się na naszej wygodnej kanapie z ciepłą, ziołową herbatką w ręku i włączyliśmy sobie rozluźniającą komedię, żeby po prostu zmienić kierunek myśli.

Śmiech i odrobina humoru pomagają wyjść ze strefy strachu. I tak oto łzy i śmiech raz za razem przeplatają się w tej dziwnej, nowej rzeczywistości.

05.03.2020

Szkoły zamknięte do połowy marca w całych Włoszech, wiadomość potwierdzona dzisiaj. Moja córka się cieszy. Mamy też niestety dwa pierwsze potwierdzone przypadki koronawirusa w naszej małej Bettoli.

06.03.2020

W Chinach w czasie epidemii za wyjście poza wyznaczoną strefę została ustanowiona kara śmierci, nie ma to jak totalitaryzm i nieliczenie się z jednostką. Z drugiej strony u nas we Włoszech zdarzają się przypadki, że ludzie uciekają przez pola, unikając w ten sposób kontroli, tylko po to, żeby zrobić zakupy poza czerwoną strefą, bo w sklepach w wyizolowanych strefach są długie kolejki i niektórych rzeczy jednak brakuje. Jeszcze inni uciekają, żeby wyjechać na wakacje. Jedna para, która uciekła z samego centrum epidemii, Codogno, żeby pojechać nad morze, parę dni po przyjeździe się rozchorowała, obydwoje pozytywni, zarazili pół hotelu.

07.03.2020

Teściową gorączka trzyma od tygodnia i jakoś nie mija. Roberto od początku robi swojej mamie zakupy, zanosi je jej domu i zostawia na oknie. Teściowa boi się o siebie, nie chce wychodzić i nie chce się póki co z nikim widywać. Słuszna decyzja zarówno w stosunku do niej samej, jak i w stosunku do innych.

Zamknięte są bary, restauracje, sklepy. Na drzwiach pobliskiego baru „Roma” zawisła karteczka z napisem: Zamknięte dla mojego i waszego zdrowia. Pozostają otwarte jedynie sklepy spożywcze, apteki i kioski z gazetami. Do naszego supermarketu może wejść maksymalnie 15 osób na raz. Przed wejściem trzeba wydezynfekować ręce. Koniec ze wspólnymi zakupami, do sklepu może pójść na raz tylko jeden członek rodziny. Większość ludzi na ulicach chodzi w maseczkach, niektórzy szyją je sobie sami w domu. Ktoś na ulicy macha mi ręką w geście pozdrowienia, kto to…? To chyba Claudia…, odmachuję. Znajomych na ulicy trzeba teraz potrafić rozpoznać po oczach i włosach, resztę zakrywa maseczka. Ja zakładam maseczkę tylko wtedy, gdy jest niezbędna, czyli na przykład w sklepie, źle się czuję z maseczką, mam wrażenie, że nie oddycham, że się duszę. Nie wiem, jak ludzie dają radę pracować z maseczką cały dzień. Pielęgniarki i lekarze mają sińce na twarzy od noszenia maseczek.

08.03.2020

Od dzisiaj my też jesteśmy w czerwonej strefie, taki „miły prezent” na dzień kobiet. Nie możemy wyjechać poza naszą gminę. Zasady jeszcze nie są do końca jasne, nie wiadomo, co dokładnie można, a czego nie.

Szkoły zamknięte już trzeci tydzień. Zmarł ojciec nauczycielki Violi, podobno na koronowirusa i chodzą pogłoski, że cała ich rodzina jest zarażona. Ze szkoły nie mamy żadnych wytycznych, w sprawach edukacji jesteśmy zdani sami na siebie. Moja Viola ma program nauczania domowego z mamą.

Zabronione są msze (już nawet nasz ksiądz ich nie odprawia), zabronione są śluby i pogrzeby. Nie można uprawiać żadnych grupowych sportów. Padła w końcu nawet nasza odważna grupa jogi. No i nie ma rozgrywek piłki nożnej, nawet ligi A, a to dla Włochów prawie świętokradztwo. Turystyka leży na czterech łopatkach, nawet w Rzymie jest pusto. Straty materialne są ogromne. W szpitalach na intensywnej terapii brakuje miejsc, robią triage, trzeba decydować, kogo ratować, a kogo nie.

9.03.2020

Umierają jednostki słabe, taka „naturalna” selekcja, jak w Sparcie w starożytnej Grecji… W czasach, kiedy kurczowo trzymamy się życia, życie robi nam przesiew. Ludzie boją się o swoich rodziców, dziadków i o siebie też. W Bergamo, gdzie sytuacja jest dramatyczna, umierają nie tylko starsze osoby.

Na szczęście* dzieci mają wysoką odporność immunologiczną i są dość bezpieczne, ale też często są zdrowymi nosicielami wirusa, dlatego dziadkowie nie powinni się teraz zajmować wnukami, to niebezpieczne dla nich. Z drugiej strony dziadkowie i babcie czują się osamotnieni, tęsknią za wnukami. Moja teściowa, babcia Rosa, gdy ma gorszy dzień, to płacze, że być może już nigdy nie zobaczy Violi.

*Muszę się pilnować, żeby mówić „na szczęście”, a nie „na całe szczęście”, bo wtedy moja córka upomina mnie od razu: „Mamo, nie na całe szczęście, bo wtedy to znaczy, że już nie masz więcej szczęścia!”. A przecież szczęście teraz jest nam dość potrzebne…

10.03.2020

Całe Włochy są w czerwonej strefie, tak o, z dnia na dzień.

Jest dużo ludzi, którzy panikują, ale są też ludzie, którzy problem zupełnie lekceważą. Żadna z tych postaw nie wydaje się do końca słuszna. Panika nakręca panikę i niczemu dobremu nie służy. Z drugiej strony problem jest i nie ma co udawać, że nic się nie dzieje.

“Czas niepokoju jest dla nas zawsze czasem głębokiego spotkania z sobą samym.(…) Wszystko, co nieuzdrowione wypływa gwałtownie na powierzchnię i oczekuje naszej uwagi. (…) Nie karć siebie za lęk, ale nie pozwól, by tobą zawładnął. Bądź obecny we wszystkich swoich emocjach i uczuciach i pozwól im rozpuszczać się w strumieniu Twojej uważnosci. (…) Ani lęk ani ignorancja nie są dobrymi doradcami.” (Vedica Academia)

Każdy z nas musi znaleźć swój sposób, aby poradzić sobie z własnymi emocjami. Spojrzeć prosto w oczy swoim własnym obawom i strachom, stawić im czoła i znaleźć w sobie tyle spokoju, na ile to możliwe. Dla własnego dobra, dla dobra nas wszystkich. Zdarzenia trudne, nieprzyjemne w naszym życiu, uczą zawsze najwięcej. Obyśmy zatem zdołali wyciągnąć z tej sytuacji jak najwięcej konstruktywnych wniosków. Strony pozytywne można znaleźć w każdej sytuacji. Rozprawimy się z naszymi wewnętrznymi strachami, może uda nam się spojrzeć na życie pod innym kątem, lżej, radośniej, odważniej, a jak już wszystko minie może będziemy lepsi, bardziej mądrzy, mniej goniący za pieniędzmi, potrafiący lepiej korzystać z naszego życia. Kto wie? Oby! Czy też to doświadczenie nie zmieni nas w ogóle? I wrócimy, jak gdyby nigdy nic, do naszej standardowej gonitwy…?

11.03.2020

A przecież mówiono, że rok 2020 ma być rokiem, w którym spotka się materializm ze spirytualizmem i że w naszym materialistycznym świecie szala zacznie przeważać na rzecz duchowości. Coś mi się zdaje, że to nie jest zwykłe spotkanie, ale zderzenie na maksa!

12.03.2020

Dla Włochów to bardzo trudne, nie utrzymywać ze sobą fizycznych kontaktów, nie wyściskać się i nie wycałować na powitanie. To bardzo towarzyski i kontaktowy naród. Gdy stałam w kolejce do sklepu, widziałam dwóch chłopaków, którzy witali się ze sobą stukając się łokciami, jakaś namiastka powitania musi być! No i jak bardzo brakuje Włochom porannego pójścia do baru na kawę i wieczornego wyjścia z przyjaciółmi na przysłowiową pizzę, mi zresztą też tego brak… 😉 Ale Włosi i tak znaleźli sposób na bycie razem, umawiając się poprzez social media na wspólne śpiewanie. Określona piosenka w określonym dniu o określonej godzinie. Każdy ze swojego balkonu lub okna. Gitara, trąbka, pokrywki od garnków i śpiew. No i już jest wspólnota. Bardzo radosna wspólnota, a tego teraz nam wszystkim potrzeba. Czasami jakiś bardziej szalony ksiądz organizuje msze na dachu kościoła wśród bloków, ludzie wychodzą na balkony lub do okien i już znowu robi się wzruszająca, rozmodlona wspólnota.

13.03.2020

Mamy kolejne przypadki zarażeń w Bettoli.

Cristian, lubiany przez wszystkich i stosunkowo młody nauczyciel z naszej szkoły, to pierwsza osoba, którą znam osobiście, która przechodzi to ciężko i jest na intensywnej terapii. Mówią, że gdy się zachoruje, to jest tak, jakbyś się topił i dusił, brakuje ci powietrza.

14.03.2020

Wiadomości oglądamy przynajmniej raz dziennie, wszyscy razem, łącznie z Violą. Ja ronię łzy na prawie każdym dzienniku, wzruszam się. Wzrusza mnie, kiedy ludzie modlą się razem, choć każdy do swojego Boga, wzruszają mnie lekarze i pielęgniarki, którzy pracują ponad swoje siły, wzrusza mnie babcia, którą wypisują ze szpitala, bo pokonała koronawirusa i wraca do domu, żeby świętować swoje 102 urodziny, wzrusza mnie, kiedy ludzie wspólnie śpiewają na balkonach. Wzrusza mnie wszystko. To jest czas, w którym wzrusza mnie wszystko.

16.03.2020

Życie zmienia się bardzo. Mamy praktycznie areszt domowy, nawet wyjście na spacer jest już zabronione. To znaczy z psem można wyjść na krótki spacer maksymalnie 200 metrów od domu, ale z dzieckiem już nie. Z domu można wyjść jedynie na zakupy, do pracy i w pilnych przypadkach (zdrowotnych itp.), pamiętając, żeby mieć ze sobą dokument tożsamości i autocertyfikat, poświadczający powód wyjścia z domu. Kontroli jest sporo, a mandaty są dość słone. Łatwo nie jest, no i kto wie, ile to wszystko jeszcze potrwa?

Dzieci generalnie rzecz biorąc dają radę, bo przyjmują wszystko, co przychodzi bardziej naturalnie i przystosowują się dużo łatwiej, niż my dorośli, do nowych sytuacji. Moja siostra, która ma trójkę dzieci ze sobą w mieszkaniu na żorskich blokach, bała się , jak to będzie, ale póki co, jej dzieci są super. Moja kuzynka, która w ankiecie z pytaniem, jakie według niej będą skutki kwarantanny, zaznaczyła bez wahania odpowiedź: „Upchnę dzieci w oknie na świat”, póki co to odwołuje, jej dzieci sprawują się bardzo dobrze. A moja córka Viola też póki co jest bardzo zadowolona, że siedzimy sobie razem w domu i że nie trzeba nigdzie wychodzić. Jesteśmy z Violą razem 24/24 już czwarty tydzień i póki co się zgrywamy. Rano chodzimy do biura, ja i Roberto pracujemy, a Viola robi zadania z książek, które udało nam się w końcu odebrać ze szkoły. Po południu, jeśli tylko nie pada, Viola wyciąga mnie do ogrodu. Przeorałyśmy już całkiem niezły kawałek ziemi, w tym tygodniu posadziłyśmy czerwoną cebulę, szpinak, buraki i rukolę. Będzie, jak znalazł na “czarne dni”…;) W tym okresie, kiedy z domu nie powinno się wychodzić, mieć dom z ogrodem to rzecz bezcenna. Ratuje cię to przed klaustrofobią.

17.03.2020

Teściowej na szczęście minęła w końcu gorączka, ale za to od wczoraj wysoką gorączkę ma wujek Gino, miejmy nadzieję, że to nie korona, bo on akurat mógłby z tego nie wyjść, jest w podeszłym wieku, ma brzuchol i problemy z sercem, czyli jest w wysokiej grupie ryzyka, a to mój ulubiony włoski wujek. Kuzyn od Roberto po dwóch tygodniach gorączki wylądował w szpitalu na intensywnej terapii, pozytywny. Zabrali też do szpitala naszego sąsiada zza płotu, aptekarza, od wczoraj apteka zamknięta.

To mnie rusza i przemawia do mnie dużo bardziej niż numery podawane w telewizji. To już nie są tylko liczby, to już konkretne osoby z mojego najbliższego otoczenia. Zmarł Bruno, przyjaciel ojca Roberto. Zmarła Paola, mama właścicielki baru „Sport”. Zmarł sołtys pobliskiej gminy Ferriere, itd. W naszej Bettoli, gdzie średnia wieku jest dość wysoka, co chwilę słyszy się , że ktoś umarł. Poczta pantoflowa działa tutaj znakomicie, choć czasem z lekkimi wpadkami… Nie po raz pierwszy słyszy się, że ktoś umarł, ludzie zaczynają wysyłać sms-y do rodziny z kondolencjami, a tu się okazuje, że ta osoba owszem jest w szpitalu, ale jeszcze nie umarła i jeśli Bóg da wyjdzie z tego cało.

Pomimo tego, że sytuacja zaczyna się ciężko zagęszczać, to ja jakimś cudem mam o wiele więcej spokoju w sobie niż na początku.

18.03.20

Antonio, mąż mojej koleżanki, macha mi z trumiennego pojazdu, kiedy idę rano po chleb. Elegancka, srebrna limuzyna przewożąca trumny kursuje u nas regularnie. Według statystyk śmiertelność w naszej Bettoli wzrosła o 150%.

19.03.2020

Wujka Gino zabrała dziś karetka, miał problemy z oddychaniem, w szpitalu potwierdzono koronawirusa. Niedobrze, bardzo niedobrze. Został w szpitalu, na razie na polowym łóżku na pogotowiu, bo nie ma wolnego miejsca na oddziale.

Dzisiaj wieczorem nalałam sobie kieliszek nalewki, którą dostałam od Gino i piję ją teraz za jego zdrowie. Wujek Gino robi przepyszne nalewki, tyle razy go chciałam poprosić o przepis na moją ulubioną nalewkę bargnolino, czyli tarninówkę… Miejmy nadzieję, że jeszcze będę mieć okazję go o ten przepis poprosić. Miejmy nadzieję.

20.03.2020

Gino ma rozładowany telefon, nie da się do niego dodzwonić. Odwiedziny w szpitalu są rzecz jasna zabronione. Uzyskanie wiadomości od chorych w szpitalu graniczy z cudem. Jest wyznaczona jedna godzina w ciągu dnia, kiedy można dzwonić do szpitala, żeby się zapytać o stan zdrowia pacjentów, ale wtedy dzwonią wszyscy, więc statystycznie rzecz biorąc jest prawie niemożliwe, że akurat tobie uda się dodzwonić. Ludzie umierają w samotności. Rodzina nie może zobaczyć swoich bliskich zarażonych wirusem ani przed śmiercią ani po śmierci, nie można wyprawić pogrzebu, to jest trudne dla wszystkich.

W Bergamo sytuacja jest dramatyczna, brakuje już miejsc na cmentarzu. Zdjęcia wojskowych ciężarówek, wywożących trumny na cmentarze do innych miejscowości, obiegły cały świat. Zaczyna się mówić o otwarciu szkół dopiero we wrześniu. Schowałam w końcu do szafy tornister Violi. Schowałam też budzik do szuflady, chyba jeszcze przez dłuższy czas nie będzie nam potrzebny. Sytuacja tymczasowa przestała być tymczasowa.

W związku z tym, że sytuacja przestała być tymczasowa, w końcu się zmobilizowaliśmy i zrobiliśmy sobie dzisiaj po południu wspólną gimnastykę. Roberto wprowadził elementy rozgrzewki piłkarskiej, ja elementy jogi, a nasza Viola elementy tańca. Super robi, jak się człowiek choć trochę porusza i porozciąga! Morale od razu nieco wzrasta. Postanawiamy, że od dzisiaj codziennie przeznaczamy pół godziny czasu na wspólną gimnastykę. A moja mamuśka, z którą dzisiaj rozmawiałam, w swoim mieszkanku na żorskich blokach… tańczy! Dopiero, jak się ściemni, żeby nie było widać z sąsiednich bloków…;)

21.03.2020

Nadwyrężyłam mięsień lewego uda przy naszej wczorajszej i pierwszej od miesiąca gimnastyce. Schodzę po naszych schodach i czuję się jak 80-letnia staruszka, która ledwie kuśtyka… Ha, ha…Nie ma to jak miesiąc bez sportu.

Dzięki Simonie, siostrze Roberto, która pracuje jako pielęgniarka w szpitalu w Piacenzy, dzisiaj po południu udało nam się dowiedzieć, że Gino jest w poważnym, ale nie krytycznym stanie. To już coś, nadzieja pozostaje.

Rozmawiałam dziś z moją przyjaciółką Agą z Wrocławia. Pracuje w trybie home working, na szczęście ma tą możliwość. Siedzi sobie razem ze swoją córką w swoim domu-twierdzy, Aga pracuje, a jej córka się uczy. W Polsce dzieci mają lekcje on line i mnóstwo zadań domowych, zupełnie inna bajka niż we Włoszech, gdzie każdy nauczyciel robi to, co mu się chce, tudzież nie chce. W każdym razie wracając do naszej rozmowy telefonicznej, Aga opowiedziała mi, że rano, gdy poganiała swoją córkę, żeby się ogarnęła i zabrała do nauki, ta bez słowa narysowała jej rebus, który brzmiał: Zgadnij, kto to? A potem zaczęła jej odgrywać niemą scenkę: wchodzi energicznie do kuchni i zaczyna szybko wykładać na stół wszystko, co potrzebne do śniadania, potem podchodzi do biurka i zaczyna tłumaczyć lekcje głosem szybkim, jak karabin maszynowy, potem zasiada do komputera i zaczyna z impetem stukać w klawiaturę…

Aga: – To ja…? Aż tak tragicznie wygląda moje życie?

Moja przyjaciółka powiedziała mi, że to było jak walnięcie patelnią po głowie. Czasami trzeba nam i koronawirusa i naszych córek, żeby w końcu się zatrzymać i zastanowić nad naszym życiem.

22.03.2020

Zaczęły się pierwsze kradzieże w supermarketach. Ludzie ładują wózki po brzegi i uciekają bez płacenia, twierdząc, że nie mają pieniędzy i nie mają, co jeść. Włoski rząd od razu zwiększył zapomogi dla najbiedniejszych rodzin. Każda gmina dostanie pulę pieniędzy proporcjonalnie do ilości mieszkańców i do poziomu ubóstwa w danej gminie na zakup produktów żywnościowych dla najbardziej potrzebujących rodzin.

Są też już ustanowione zasiłki dla pracowników, zapomogi, odpłatne urlopy dla rodziców, vouchery na opiekunki dla dzieci, minimalne wypłaty dla osób z własną działalnością. Super, tylko skąd rząd weźmie na to wszystko pieniądze? Przez ile czasu i ilu osobom będą w stanie to wypłacać? Wstrzymane jest też póki co płacenie podatków i można zawiesić spłaty kredytów i pożyczek. Jest też druga strona medalu, słynny włoski stylista Armani zaczął szyć ubrania ochronne dla szpitali, niektóre firmy kosmetyczne zamiast kosmetyków zaczęły produkować żele dezynfekujące, a jeszcze inne firmy przekwalifikowały się na produkcję maseczek ochronnych. Przemysł dostosowuje się do kryzysowej sytuacji.

23.03.2020

U nas w Piacenzy zaczyna być równie dramatycznie, jak w Bergamo. Jakieś 100 trumien czeka w kolejce na kremację. Piece kremacyjne nie nadążają z paleniem zwłok. Dzisiaj w Bettoli dezynfekują wszystkie główne ulice. Z pozytywnych rzeczy: od trzech dni ilość zarażeń spada, wróciłam do pisania pamiętnika i kończę tłumaczenie drugiego rozdziału książki, na co ostatnio w ogóle nie miałam czasu. Wykorzystajmy dobrze dany nam czas. Na głębszą refleksję, na zastanowienie się nad naszym życiem, na zrobienie tego, co zawsze chcieliśmy zrobić, a nigdy nie mieliśmy czasu.

24.03.2020

W niedzielę wyszedł dekret o zamknięciu zakładów produkcyjnych (oczywiście poza przemysłem spożywczym, farmaceutycznym itp.), czyli nie można już nawet pracować. Naprawdę nie myślałam, że to wszystko posunie się, aż tak daleko. W poniedziałek okazało się, że jednak i ja i Roberto możemy pracować, bo nasz sektor jest na liście zawodów niezbędnych, dziś natomiast przychodzi informacja, że jednak nie możemy pracować, bo została zablokowana cała prowincja Piacenzy ze względu na dużą ilość zarażeń. Ciągle sprzeczne wiadomości, to też jest bardzo męczące.

25.03.2020

Viola, nasza jedynaczka, od ponad miesiąca nie widzi się z żadnym dzieckiem i pyta mnie po raz kolejny, czy ten wirus oznacza, że kończy się świat…? Właśnie udało mi się usłyszeć z wujkiem Gino, z ledwością mówi, no i znowu się poryczałam, taki dzień dzisiaj, że co pięć minut płaczę.

26.03.2020

Właśnie się dowiedzieliśmy, że wczoraj wrócił do domu nasz sąsiad aptekarz, a dzisiaj nasz kuzyn Ginetto. Zwycięstwo! Obydwoje są jeszcze pozytywni, ale już w dość dobrej formie fizycznej. W związku z tym, że szpitale są przepełnione, pacjenci, jeśli tylko są w miarę dobrym stanie, są odsyłani do domów, gdzie muszą kontynuować kwarantannę. Idealnie jest w tym przypadku mieć w domu dwie osobne łazienki. Teraz pozostaje nam wznoszenie modłów jeszcze za wujka Gino.

27.03.2020

W związku z „przymusowym urlopem” Roberto też przestał chodzić do biura i jest z nami w domu, Viola przeszczęśliwa, że ma w końcu przy sobie kogoś innego niż mnie. Roberto, który zawsze jest zagoniony i nawet na krześle siada tylko jednym półdupkiem, w jakiś sposób docenia tą sytuację. Że można pobyć z rodziną, że można się wyspać, że można się nie spieszyć. Czas, którego wszystkim brakowało, teraz jest nam dany.

28.03.2020

Oczywiście są też niesnaski i wybuchy, Viola dziś miała kryzys. Dzieci też bardzo tą sytuację przeżywają i dzieciom też czasami puszczają emocje. Jakby tego było mało, Roberto zaczął mieć problemy z oddychaniem. Ma astmę i nadciśnienie, więc na pewno nie jest w najniższej grupie ryzyka. Ja się o tego mojego włoskiego mężczyznę coś za często ostatnio boję. Roberto zadzwonił do naszego lekarza, który z mety, siłą rzeczy bez zobaczenia i bez zbadania pacjenta, stwierdził, że to na pewno są problemy alergiczne. Wypisał standardowe leki i przesłał receptę on line. Roberto od razu się uspokoił i od razu lepiej się poczuł, bezdech minął. Strach i myślenie o chorobie, przyciąga chorobę. Trzeba zawsze starać się myśleć w dobrym kierunku, koncentruj się na myśleniu o byciu zdrowym, a twój umysł z całą swoją mocą nakieruje twój organizm na bycie zdrowym.

Jestem zdrowy, jestem zdrowy, jestem w 100% zdrowy. Każda komórka mojego ciała wypełniona jest światłem, które mnie oczyszcza, umacnia i uzdrawia. To dobre afirmacje na czasy pandemii. Ja i Viola codziennie zapodajemy też sobie witaminę C, D3, tran i cynk, żeby wzmocnić odporność. Roberto, jak chyba większość facetów, przed witaminami broni się rękami i nogami, ale i tak czasami udaje nam się coś mu zaaplikować…;)

29.03.2020

Na dzisiaj było przewidziane referendum, miałam być w komisji wyborczej, ale referendum oczywiście póki co jest odwołane. Za to Roberto założył dzisiaj elegancką koszulę. W końcu to niedziela. Nie to co ja i Viola, które od jakiegoś miesiąca paradujemy po domu w wygodnych dresikach. Moja siostra, z którą w czasach koronawirusa słyszymy się przez telefon jeszcze częściej niż zwykle, powiedziała mi, że moja piętnastoletnia siostrzenica Maja, choć nie wychodzi z domu, codziennie rano robi sobie makijaż, fryzurę, ładnie się ubiera i dopiero potem zasiada do odrabiania lekcji. Brawa dla Mai i Roberto! I niech żyją niedzielne koszule! Przynajmniej wiadomo jaki to dzień tygodnia…

Skontaktowała się ze mną moja koleżanka Ela z Australii, tam też sytuacja zaczyna być nieciekawa.

W Sydney pozamykane są szkoły, sklepy i większość firm. Ela mnie pyta:

– Co wy robicie przez całe dnie w domu?

– Co robimy…? Cieszymy się sobą, uczymy się , czytamy, gramy w planszówki, w badmintona, w freezby, Roberto zrobił dzisiaj z Violą bransoletki z koralików, wspólnie się gimnastykujemy, pieczemy ciasta, robimy pizze, może zabiorę się też niedługo za mycie okien, idą święta… Ela zabrała się za malowanie swojego domu, to rzeczywiście dobry moment na załatwienie takich rzeczy.

30.03.2020

Wujek Gino wrócił do domu!! Jeszcze jest słabiutki, jeszcze jest pozytywny i na kwarantannie, ale jest już w domu. Dzięki Bogu! Jeśli on dał radę, to chyba jednak wszyscy jakoś damy radę to przeżyć. Oglądamy wieczorne wiadomości: w Indiach dezynfekują LUDZI…

31.03.2020

Dzisiaj o dwunastej w południe mieliśmy uroczystą minutę ciszy za ofiary koronawirusa, a jest ich we Włoszech na dzień dzisiejszy 11.591. Ale za to spada powoli ilość zarażeń i zwiększa się powoli liczba wyzdrowień, więc zaczyna się nieśmiało napomykać o tym, że być może zaczyna być widać jakieś światełko w tunelu… Jaki będzie nasz świat po wyjściu z tunelu? Wiele osób twierdzi, że powrót do świata sprzed koronawirusa nie będzie już możliwy. Z drugiej strony, czy po epidemii dżumy świat się diametralnie zmienił? Chyba nie. Ale tym razem pandemia ma wymiar globalny, objęła cały świat i ma ogromny wpływ na ekonomię, więc może to daje nam szansę na dokonanie ważnych i dobrych zmian po wyjściu z tunelu?

01.04.2020

Woła mnie z podwórka moja sąsiadka Carla: – Magda, przynieś sobie kieliszek, mam dobre wino. Kupiłam trzy skrzynki, teraz przy koronawirusie zrozumiałam, że niczego nie mam sobie odmawiać! Moja sąsiadka ma 83 lata, tatuaż na prawym przedramieniu, który sobie dała zrobić na swoje osiemdziesiąte urodziny, brylanta w zębie i królika, którego wyprowadza na spacer na smyczy. Wychodzę z domu z pudełeczkiem czekoladek i z kieliszkiem w ręku, Carla nalewa mi przez płot słodkiego Moscato i wznosimy razem, choć każda po swojej stronie płotu, toast za jak najszybszy odwrót koronawirusa.

Życie, a zatem i ciąg dalszy włoskiego pamiętnika z czasów koronawirusa, w toku…

Wartościowy artykuł? Cieszymy się! Jesteśmy niezależnym medium, a nasi dziennikarze codziennie starają się przedstawiać Ci rzetelne informacje. Jeśli doceniasz naszą pracę, możesz nas wesprzeć. WSPIERAJ NAS! »

Obserwuj nasz serwis na:

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułJest projekt PiS ws. wyborów. Możliwe głosowanie w lokalach wyborczych
Następny artykułSainteloc może nie przetrwać