A A+ A++

„Dzień dobry, nazywam się Andrzej, chciałbym opublikować artykuł w państwa gazecie. Ile? Dobrze. To moi koledzy zapłacą już. Tak, ja napiszę. Dziękuję, do usłyszenia”. Żart może nie pierwszych lotów, wybaczcie państwo. Ale na tyle mniej więcej oceniam powagę prezydenckiego pomysłu, by za pieniądze spółek skarbu państwa opublikować w amerykańskim dzienniku „The Washington Post” artykuł, czy raczej „artykuł” w formie całostronicowej płatnej reklamy. Duda jest kolejnym po premierze Morawieckim i ministrze Glińskim eksponowanym reprezentantem rządzącej Polską formacji, który decyduje się na podobną formę promocji.

O sukcesie prezydenta doniosła już Polska Agencja Prasowa i – na eksponowanym miejscu – sympatyzujące z PiS portale i media. Chodzi zaś o to, powtórzmy, że ubiegający się o reelekcję prezydent Andrzej Duda wykupił – to jest Polska Fundacja Narodowa wykupiła – całostronicową reklamę w „The Washington Post”. Tamże, prezydent pisze, jak dzielnie i sprawnie (w domyśle także: lepiej niż Zachód i Unia) Polska radziła sobie i radzi z epidemią koronawirusa.

Czytaj też: Duda blefował w trakcie debaty [KULISY UKŁADU GOWIN-KACZYŃSKI]

„Dziś czytelnicy jednego z najbardziej opiniotwórczych periodyków – The Washington Post – mają okazję zapoznać się z artykułem o równoważeniu suwerenności narodowej i współpracy międzynarodowej w obliczu pandemii koronawirusa” – chwali się Polska Fundacja Narodowa. Być może dopiero ze sprawozdania finansowego na koniec roku dowiemy się, ile polskiego podatnika kosztowała ta przyjemność. „Prezydent Andrzej Duda” – czytamy dalej na stronach PFN – „opisuje pięć priorytetów dla Polski na najbliższe lata i zachęca do współdzielenia polskiej wizji z partnerami w wymiarze globalnym w oparciu o zaprezentowane filary”.

W praktyce dostajemy dość mętny manifest, żadną czytelniczą perełkę, o tym, że Polska radzi sobie dobrze w każdej dziedzinie, z zieloną transformacją i ekologią włącznie, a doskonale odnajduje się w międzynarodowych strukturach właśnie dzięki mądremu i odpowiedzialnemu załatwianiu spraw na krajowym podwórku. Nie brakuje oczywistego ukłonu w stronę Donalda Trumpa i zapewnieniu o zwiększaniu, zamiast cięcia, wydatków na bezpieczeństwo – co amerykański prezydent zarzuca nieustannie innym członkom NATO, Niemcom w szczególności. Podobne reklamy w ramach tej samej kampanii Polska Fundacja Narodowa wykupiła dla ministra kultury Piotra Glińskiego, prezesa Orlenu Daniela Obajtka i spółki KGHM – w trzech anglojęzycznych dziennikach.

Czytaj też: „Wszyscy wiedzą, że coś bezpowrotnie się skończyło”. Kulisy sejmowych układanek po bitwie o wybory

Nazwijmy to, co się dzieje, wprost. Ta propaganda poziomem nieudolności i braku powagi w relacjach międzynarodowych stawia nas gdzieś między Turcją i byłymi środkowoazjatyckimi republikami ZSRR, choć (oddajmy to rządowi PiS) ponad Koreą Kimów. Prezydent Duda, który na arenie międzynarodowej zasłynął ostatnio dukaniem w języku angielskim w Davos (zdarza się, każdy ma gorszy dzień) i kucaniem przy biurku Donalda Trumpa, nie jest pożądanym głosem w międzynarodowej debacie – więc aby wziąć w niej udział, a zarazem wspomóc polską kampanię reelekcyjną, zwyczajnie sobie miejsce w „Washington Post” wykupuje. Nie wszystkie media – choćby należący do PAP anglojęzyczny „The First News” – informują nawet, że to płatna forma promocji, a nie esej dla znanej gazety.

Kanclerz Angela Merkel, szefowie Europejskiego Banku Centralnego, szef Rady Europejskiej czy nawet prezydent Federacji Rosyjskiej nie muszą płacić redakcjom międzynarodowych mediów za cytowanie ich opinii. Oni po prostu z racji zajmowanych pozycji i siły instytucji oraz krajów, jakie reprezentują, są cytowani. W Polsce w tym gronie są dziś, czy ich ktoś lubi, czy nie, Lech Wałęsa, Adam Michnik, Donald Tusk, Leszek Balcerowicz czy Agnieszka Holland. Nie ma wśród nich – ku rozpaczy i zgryzocie niektórych – intelektualistów, profesorów, poważanych dziennikarzy i twórców kultury chcących robić dziś prorządową propagandę.

Polska Fundacja Narodowa, powołana przez rząd Beaty Szydło, miała to zmienić – Polska miała w międzynarodowej dyplomacji „wstać z kolan”, nasza martyrologia miała zostać uznana za kluczowy element globalnej pamięci historycznej, wizja kraju z telewizji Jacka Kurskiego miała się przebić jako obiektywny obraz zachodzących w Polsce zmian, krytyka działań polskiego rządu zaś ucichnąć. Tylko ktoś gruntownie nieznający zasad niezależności dziennikarskiej i realiów oraz emocji, jakie rządzą globalnymi mediami, mógł wierzyć w skuteczność tego planu. Pech chciał, że decyzyjne osoby w polskim rządzie dokładnie wpisują się w tę definicję – jedyna relacja, jaką chcą zaproponować mediom, to relacja feudała z poddanym, a jedyne emocje, jakimi darzą świat zewnętrzny, to obawa i pogarda.

Skutki są widoczne gołym okiem. Obraz Polski w liczących się mediach jest zdecydowanie bardziej krytyczny niż wcześniej, posunięcia rządu w Warszawie oceniane są z większą surowością i mniejszą być może niż kiedykolwiek dawką zaufania. Najbardziej szkodliwe i krzywdzące opinie o polskim antysemityzmie i zarzuty utajanie prawdy o Zagładzie zdają się zaś częstsze i zajmować bardziej eksponowane miejsce. Z wszystkim tym mieliśmy walczyć, ale skutki są na miarę wyobraźni o świecie zewnętrznym liderów myśli po stronie prawicy – Zachód jest zdegenerowany, naszym powołaniem jest go pouczać. Pouczać o naszej wyższości ponad wszystko.

W jednej z rozmów, jakie odbyłem o tym fenomenie z zagranicznymi korespondentami, usłyszałem, że ostatnie, czego dziś by potrzebowali przywódcy innych krajów na świecie, to być pouczanym i strofowanym przez Polskę z pozycji historycznych pretensji i zadawnionych win. Ewidentnie podobnej rozmowy nie odbyli pomysłodawcy tej i innych kampanii.

Dotychczas to przede wszystkim rządy krajów autorytarnych wykupywały płatne reklamy i wynajmowały amerykańskie agencje PR-owe, aby lobbować i przekonywać zachodnich odbiorców, że ich system jest mądrzejszy, bardziej sprawny i godzien równego szacunku i uwagi, co liberalna demokracja. Płaciły za to, czego niezależni dziennikarze nigdy nie chcieli i nie mogliby im dać. Polska – choć nigdy nie chciałaby znaleźć się w podobnym gronie – robi dziś, dla dobra kampanii Andrzeja Dudy, dokładnie to samo.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW niedzielę nie ma wyborów, w sobotę nie ma ciszy wyborczej
Następny artykułRafał Wolski przedłużył umowę z Wisłą Płock, choć jeszcze w niej nie zagrał. “Palę się do gry”