To pierwsze takie wybory w historii demokratycznej Polski – niby się odbędą, ale jednak nie… 10 maja, czyli w najbliższą niedzielę mieliśmy wybierać Prezydenta RP. Sejm zdecydował, że będziemy głosowali korespondencyjnie, Senat zawetował plany koalicji rządzącej, formalnie wybory odbędą się, później Sąd Najwyższy je unieważni z powodu ich nieprzeprowadzenia. Trzeba tęgiej głowy, by połapać się w zawiłościach, które zrodziły się wokół prezydenckich wyborów. Pytamy o nie polityków z naszego regionu.
Wczoraj wieczorem w Telewizji Polskiej przeprowadzono debatę prezydencką z udziałem wszystkich kandydatów ubiegających się o ten urząd. W tym samym czasie doszło do spotkania Jarosława Kaczyńskiego z Jarosławem Gowinem. Politycy zawarli porozumienie, na mocy którego wybory zaplanowane na 10 maja zostaną uznane za nieważne z powodu nie-odbycia się. – Obóz rządzący jest jednością i przedstawi swoje dalsze propozycje wkrótce – mówi poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Ławniczak. – Rozwiązanie, które proponuje Koalicja Obywatelska nie jest wykorzystywane. Polska konstytucja przewiduje rozwiązanie, czyli wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i wtedy możliwe jest przeprowadzenie wyborów w terminie późniejszym – komentuje Jarosław Urbaniak, poseł Koalicji Obywatelskiej.
Niewątpliwie sytuacja jest wyjątkowa. Jeszcze do wczoraj żyliśmy w przekonaniu, że wybory 10 maja odbędą się w trybie korespondencyjnym i do naszych skrzynek pocztowych trafią karty do głosowania. – Kiedy spojrzymy na kartę wyborczą wydrukowaną na zlecenie ministra aktywów państwowych, to nie mamy na niej daty wyborów (…) Jest na niej informacja, że jest to karta do głosowania w wyborach prezydenckich zarządzonych w roku 2020, więc być może ktoś już przewidział taką sytuację, że wybory odbędą się w innym terminie – komentuje Robert Kaźmierczak, politolog.
Rano okazało się, że koalicja rządząca ma całkiem inny plan. Dziś zebrał się Sejm i odrzucił veto Senatu. Głosowało 460 posłów. 236 było za odrzuceniem sprzeciwu Senatu, 213 zagłosowało przeciw. 11 osób wstrzymało się od głosu. – Dwóch panów spotyka się wieczorem i decyduje co Sąd Najwyższy zdecyduje… Takich rzeczy w normalnym państwie być nie może. Po co mamy organy państwa, skoro decyzje zapadają w małym gabinecie przy Nowogrodzkiej? – pyta poseł Urbaniak. Z kolei poseł PIS z naszego regionu Tomasz Ławniczak twierdzi, że: – To orzeczenie będzie podstawą do kolejnych prac legislacyjnych i rozpisania kolejnego terminu wyborów, które odbędą się w trybie korespondencyjnym.
Sytuacja budzi wiele wątpliwości. Tak naprawdę nikt nie wie kiedy i na jakich zasadach zostaną przeprowadzone wybory prezydenckie. – Najważniejszym wyzwaniem dla Polski jest dbałość o bezpieczeństwo zdrowotne społeczeństwa, niedoprowadzenie do kryzysu gospodarczego i jeżeli nie będzie szybkich wyborów to latem czeka nas kolejny poziom kryzysu. Tym razem będzie to kryzys polityczny, konstytucyjny i legislacyjny, bo Polska będzie bez prezydenta. Alternatywy zaproponowane przez obóz rządzący leżą na stole – albo wybory w czasie, który przewiduje konstytucja albo zmiany w konstytucji – mówi portalowi wlkp24.info poseł Ławniczak.
Ostatecznie termin nowych wyborów będzie zależeć od terminu orzeczenia Sądu Najwyższego i terminu, w którym Państwowa Komisja Wyborcza przedstawi obwieszczenie, że wybory nie odbyły się. W kręgach rządowych nieoficjalnie mówi się o 12 lipca jako możliwej kolejnej dacie wyborów prezydenckich.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS