Jedną z najsłynniejszych wojen w historii Polski jest walka ze szwedzkim najazdem zwanym „Potopem”. Dziś mija 360. rocznica kończącego tę wojnę pokoju w Oliwie.
Szwecja w XVI, a jeszcze bardziej w XVII wieku zaczęła stawać się coraz silniejszym państwem i zdradzać ambicje mocarstwowe. Miała zamiar zdominować region Morza Bałtyckiego. Terenem szczególnej rywalizacji Szwecji i Rzeczypospolitej Obojga Narodów (a także Rosji i początkowo Danii) były Inflanty, czyli ziemie dzisiejszych Łotwy i Estonii. Do skłócenia państw szwedzkiego i polsko-litewskiego doprowadziło też to, co początkowo miało je do siebie zbliżyć i uczynić sojusznikami, a mianowicie kwestie dynastyczne.
W 1587 r. tron polski i litewski objął Zygmunt III Waza, który był szwedzkim następcą tronu, a po kilku lat królem Szwecji. Unia personalna została jednak zerwana już po kilku latach. Szwedzi obalili Zygmunta, który jednak nie wyrzekł się pretensji do utraconego tronu. Wciągnął przez to swoich poddanych w trwającą prawie 30 lat serię wojen ze Szwedami. Zakończyła się ona rozejmem w Altmarku, po wygaśnięciu zastąpionym przez kolejny, znacznie dłużej trwający rozejm w Sztumskiej Wsi. Napięcie jednak nie wygasło, bo z jednej strony pretensje do tronu szwedzkiego podtrzymywali synowie króla Zygmunta – królowie Władysław IV i Jan II Kazimierz, z drugiej Szwedzi wciąż marzyli o dominacji nad Bałtykiem. Udało im się do tego zbliżyć przez opanowanie większości terenu Inflantów, ale także – dzięki wmieszaniu się w niemiecką wojnę trzynastoletnią – części Pomorza Zachodniego ze Szczecinem.
Do tego doszły nowe czynniki. W 1648 roku wybuchło na Ukrainie wielkie powstanie Chmielnickiego wsparte przez Tatarów. W wojnie z powstańcami Rzeczpospolita poniosła wiele porażek i nie była w stanie go stłumić. Na dodatek Chmielnicki nawiązał kontakty z Rosją i doprowadził do podporządkowania się jej Kozaków znanego jako unia perejasławska. Nowy protektor przeprowadził potężną ofensywę, w wyniku której zajął sporą część Wielkiego Księstwa Litewskiego. Zdobyta została nawet jego stolica, Wilno.
Te potężne trudności i klęski wzbudziły zainteresowanie Szwecji, w której od 1654 r. rządził nowy, ambitny król, Karol X Gustaw. Chęć wykorzystania słabości Rzeczpospolitej oraz obawa przed tym, że mogłaby na zbytnio skorzystać Rosja, sprawiły, że Szwedzi zdecydowali się zerwać obowiązujący jeszcze rozejm i napaść na Rzeczpospolitą.
Pewną rolę w podjęciu tej decyzji miały też podszepty i namowy. Polski podkanclerzy Hieronim Radziejowski, który miał osobiste urazy do króla Jana Kazimierza i który został skazany przez sąd na banicję (wygnanie) i infamię (oficjalną utratę czci) przybył do króla szwedzkiego i namawiał go na napaść na Polskę, udzielając różnych informacji i rad.
Atak szwedzki nastąpił z dwóch kierunków. Z Inflant ruszyło wojsko na Wielkie Księstwo Litewskie, natomiast ze szwedzkiej części Pomorza Zachodniego poszedł atak na Wielkopolskę. Tym, co przyniosło im oszałamiające sukcesy, była zdrada. Pod koniec lipca najstarsza polska dzielnica została opanowana bez walki, gdyż dowodzący pospolitym ruszeniem Krzysztof Opaliński poddał się najeźdźcy pod Ujściem. Z kolei litewski hetman Janusz Radziwiłł oficjalnie uznał się poddanym króla szwedzkiego na mocy układu w Kiejdanach.
W Koronie wielu przedstawicieli szlachty też poddawało się Szwedom, cynicznie albo wskutek naiwnych nadziei, że Karol Gustaw uzna się królem Polskim, a panowanie szwedzkie nie będzie okupacją.
Ci, którzy walczyli ze Szwedami, ponosili porażki. 8 IX 1655 roku zdobyta została Warszawa, zaś 19 X – po krótkim oblężeniu – Kraków. Szwedzi stoczyli też zwycięskie bitwy pod Żarnowem (16 IX) i Wojniczem (3 X). Praktycznie cały kraj znalazł się pod okupacją szwedzką, a król Jan II Kazimierz zmuszony był uchodzić na Śląsk, wtedy należący do Austrii.
Wydawało się, że Polski już nie ma. To „zalanie” kraju przez Szwedów sprawiło, iż z czasem najazd ten nazwano Potopem przez nawiązanie do biblijnego kataklizmu z Księgi Rodzaju. Nazwa ta nawiązywała też do moralnego upadku i zdrady jako przyczyny powodzenia najazdu, gdyż nawiązywała do przyczyny biblijnego Potopu jako kary zesłaną na ludzi za demoralizację.
Do spojrzenia w taki sposób i użycia religijnej, biblijnej metafory prowokowało też to, jak doszło do przełomu. Otóż punktem zwrotnym była nieudana próba zajęcia słynnego sanktuarium maryjnego na Jasnej Górze w Częstochowie.
8 listopada 1655 r. Szwedzi, wbrew wcześniejszym obietnicom, zażądali wpuszczenia swego garnizonu do klasztoru. Opiekujący się sanktuarium paulini na czele z przeorem, o. Augustynem Kordeckim, odmówili, co spowodowało pierwszą wymianę ognia między załogą twierdzy jasnogórskiej a 200-osobowym szwedzkim oddziałem, zakończone odparciem ataku. Właściwe oblężenie rozpoczęło się 18 XI 1655. Tego dnia pod Jasną Górę podszedł szwedzki korpus pod dowództwem Burcharda Müllera. Liczył on 2250 żołnierzy. Klasztoru broniło 300 osób dowodzonych przez Piotra Czarnieckiego. Obrona trwała prawie miesiąc i zakończyła się zwycięstwem. Zniecierpliwiony przedłużającym się oblężeniem król szwedzki kazał generałowi Müllerowi się wycofać.
Okrucieństwa i grabieże okupanta, jego zuchwałe targnięcie się na sanktuarium maryjne na Jasnej Górze w Częstochowie, a także skuteczna jego obrona i wrażenie, jakie uczyniła wśród Polaków, sprawiły, iż rozwinął się opór wobec okupanta. Co było rzeczą szczególnie ważną i istotną, w owym oporze uczestniczyli przedstawiciele różnych stanów. Był to element, który odegrał ważną rolę w kształtowaniu się tożsamości narodowej.
Przykładem były działania oddziału Krzysztofa Żegockiego, starosty babimojskiego, działania mieszczan Nowego Sącza, którzy wygnali Szwedów ze swego miasta, czy zwycięska bitwa pod Krosnem. Spośród magnatów jako pierwsi wystąpili przeciw Szwedom hetman polny litewski Paweł Sapieha na Litwie oraz Jerzy Lubomirski w Koronie.
29 XII 1655 w Tyszowcach (obecnie woj. lubelskie, pow. tomaszowski) zawiązała się konfederacja mająca na celu walkę ze Szwedami. Zmiana sytuacji sprawiła, że król Jan Kazimierz zdecydował się na powrót do kraju. 1 IV 1656 w katedrze we Lwowie. Król oddawał kraj pod opiekę Matki Boskiej, nazwał ją Królową Polski oraz zobowiązał się po zakończeniu wojny działać w kierunku poprawy sytuacji niższych stanów, zwłaszcza chłopów, krzywdzonych przez szlachtę.
Tymczasem w kraju trwała wojna. Okupanta, który go opanował, nie dało się już tak po prostu wypędzić. Szwedzka armia wciąż była potężna, liczna i dobrze uzbrojona. Dodatkowo Szwedzi pozyskali księcia Brandenburgii i Prus Książęcych.
Na czele walki z okupantem stanął regimentarz Stefan Czarniecki. Opracował metodę tak zwanej „wojny szarpanej”, łączącej elementy regularnej wojny z tym, co dziś nazywamy partyzantką. Czarniecki unikał walnych bitew, ale nękał wroga nagłymi atakami, wciągał go w zasadzki. Wykazał przy tym duże zdolności wojskowe. Potrafił wyczuć moment, gdy trzeba wycofać się z walki, póki jest jeszcze co salwować. Dlatego, nawet gdy ponosił porażki, nigdy jego oddziały nie ulegały całkowitemu rozproszeniu. Umiejętne dowodzenie sprawiało też, że straty ludzkie były nieduże. Żołnierze go kochali za patriotyzm i za troskę o nich. Nie ograniczał się przy tym do wojsk regularnych – umiał współpracować nawet z nieformalnymi „partiami” szlacheckimi, grupami mieszczan i chłopów.
Jak już wspomniałem, król Jan Kazimierz złożył śluby w katedrze we Lwowie 1 IV. Przybył tam jednak już wcześniej. Szwedzi próbowali wyruszyć w tym kierunku.
W styczniu 1656 r. bezskutecznie próbowali zdobyć Gdańsk, który jako jedno z nielicznych miast nigdy nie zostało przez nich zajęte. Wtedy Karol X Gustaw pozyskał księcia-elektora Brandenburgii i zarazem księcia Prus Książęcych, Fryderyka Wilhelma I, któremu obiecał Warmię. Potem zorganizował wielką wyprawę na południe kraju. Zakończyła się jednak niepowodzeniem. Nie pomogło nawet zwycięstwo nad wojskami Czarnieckiego pod Gołębiem, gdyż rozproszone oddziały Czarniecki szybko zorganizował na nowo. Ciągle nękani „wojną szarpaną” nic nie osiągnęli i musieli się wycofać. Przejściowo zostali nawet otoczeni w widłach Wisły i Sanu i z trudem udało im się wydostać z okrążenia, musieli jednak wycofać się na północ, gdzie ich pozycja była mocniejsza. Dodatkowe oddziały szwedzkie idące z odsieczą zostały rozbite w bitwie pod Warką.
Walki przeniosły się do Wielkopolski. Polacy zdobyli Leszno, które było ważnym punktem oparcia dla Szwedów.
30 VI 1656 r. udało się odzyskać Warszawę. Niestety po miesiącu Szwedzi z pomocą Brandenburgii, której obiecali już nie tylko Warmię, ale też Wielkopolskę, po dużej, trzydniowej bitwie ponownie zajęli stolicę. Przez następne miesiące nadal trwała „wojna szarpana”.
Sukcesem dyplomatycznym było pozyskanie pomocy tatarskiej. Z współudziałem Tatarów wystąpiono przeciwko władcy Prus Książęcych i Brandenburgii. Udało się spustoszyć Prusy, ale to nie zrobiło wrażenia na ich księciu.
Tymczasem Szwedzi obmyślili nowy plan zniszczenia Rzeczypospolitej. Nie mogąc tego zrobić sami i nawet z pomocą prusko-brandenburską, postanowili pozyskać nowych sojuszników i wspólnie z nimi przeprowadzić… rozbiór Polski! Taki był sens zawartego 6 XII 1656 roku traktatu w Radnot na Węgrzech. Obok Szwecji, Brandenburgii i Prus Książęcych w tym rozbiorze miał wziąć udział także Siedmiogród rządzony przez księcia Jerzego II Rakoczego, Kozacy pod wodzą Bohdana Chmielnickiego oraz magnat Bogusław Radziwiłł (brat stryjeczny zmarłego Janusza Radziwiłła), którzy miał zyskać udzielne władztwo. Szczególnie groźne było dla Polski pozyskanie Siedmiogrodu. Jak już wspominałem, Szwedzi byli silni na północy, a południe było już wolne od okupacji, a najazd siedmiogrodzki miał uderzyć właśnie od południa. Nastąpiło to w styczniu 1657 roku. Wojska siedmiogrodzkie pod względem okrucieństwa i łupiestw przewyższyły jeszcze Szwedów, no i przede wszystkim skutecznie odciągały od walki z nimi. W kwietniu oddziały szwedzkie i siedmiogrodzkie na krótko połączyły się, ale potem Szwedzi porzucili sojusznika, bo mieli nowe kłopoty.
Była to zasługa polskiej dyplomacji, która na pozyskanie sojuszników przez Szwedów odpowiedziała tym samym. Po stronie polskiej opowiedział się cesarz Niemiec i arcyksiążę Austrii, zaniepokojony wzrostem potęgi szwedzkiej i ambicjami księcia Siedmiogrodu. Cesarz dał Polakom posiłki. Zawarto też w Niemieży rozejm z Rosją, która była zaniepokojona szwedzkimi sukcesami. Poza tym udało się też pozyskać Danię, tradycyjnego regionalnego rywala Szwecji. Duńczycy rozpoczęli wojnę ze Szwedami i to właśnie było przyczyną opuszczenia przez nich wojsk siedmiogrodzkich. Z kolei wojska polskie pod wodzą Jerzego Lubomirskiego wtargnęły do samego Siedmiogrodu i pustoszyły jego północną część. Książę wyruszył przeciw niemu, ale został osaczony na Podolu, a po ucieczce posiłków kozackich skapitulował pod Czarnym Ostrowiem. Siedmiogród został wyłączony z wojny.
Dania, która była polskim sojusznikiem, chwilowo też została wyłączona z wojny. Szwedzi pobili ją i zajęli prowincję Skanię (a dokładniej Skanię właściwą, Halland i Blekinge), a także należący do norweski Bohuslän oraz wyspę Bornholm. Te klęski wymusiły wycofanie się z wojny, choć – jak się okazało – nie ostateczne. Nawiasem mówiąc, utrata Skanii była trwałym skutkiem wojny. Ten region do dziś należy do Szwecji.
Szwedzi wciąż mieli swe załogi na Pomorzu Gdańskim, części Kujaw i Wielkopolski oraz sojusz z księciem Brandenburgii i Prus Książęcych. Dla rozerwania go Polacy na czele z królem Janem Kazimierzem zdecydowali się – nie bez nacisków austriackich – na kontrowersyjne posunięcie. Otóż zawarli układ z Fryderykiem Wilhelmem I, zwany traktatami welawsko-bydgoskie, część bowiem tegoż układu zawarta została w Welawie, część w odrębnym dokumencie w Bydgoszczy. W myśl tych porozumień elektor zmienił front i przeszedł na stronę polską, w zamian jednak Prusy Książęce przestawały być lennem polskim, a dodatkowo jeszcze Brandenburgii odstępowano Lębork i Bytów oraz Czaplinek, choć ten ostatni tylko jako zastaw pożyczki. Był to kolejny krok w kierunku budowy państwa brandenbursko-pruskiego, które z czasem stało się agresywnym mocarstwem i zagroziło polskiej niepodległości.
Tymczasem do wojny przeciw Szwecji ponownie włączyła się Dania. Ta druga wojna też początkowo nie szła Duńczykom najlepiej. W związku z tym otrzymała posiłki austriackie i polskie. Tymi ostatnimi dowodził Czarniecki. Polacy wsławili się męstwem i zręcznością podczas walk o wyspę Als oraz twierdzę Koldyngę. Legenda głosi, że przypłynęli cieśninę wpław, choć w istocie przepłynęły jedynie konie, a żołnierze przepłynęli łodziami. Niemniej wyczyn ów stał się głośny. Do tego epizodu z wojny ze Szwedami nawiązuje fragment polskiego hymnu – „Mazurka Dąbrowskiego”: „Jak Czarniecki do Poznania/ Po szwedzkim zaborze/ Dla ojczyzny ratowania/ Wrócim się przez morze”. Ostatecznie udało się Duńczykom odzyskać Bohuslän i Bornholm.
Walki polsko-szwedzkie wciąż trwały także w kraju, choć powoli wygasały. Kolejne twierdze na Pomorzu zdobywano po oblężeniu lub brano głodem. Najważniejszym epizodem tego ostatniego etapu „Potopu” było zdobycie Torunia w 1658 roku. Gdańska nie trzeba było zdobywać, bo nigdy nawet na jeden dzień nie był opanowany przez Szwedów. Miastem nigdy przez nich nie zdobytym był także Zamość.
Wreszcie w 1660 zmarł król Karol X Gustaw, który chciał mimo wszystko kontynuować wojnę. Jego syn był małoletni i trzeba było ustanowić regencję. Sami Szwedzi byli już zmęczeni wojną.
Po kilkumiesięcznych negocjacjach, podczas których korzystano z mediacji francuskiej, zawarto wreszcie 3 V 1660 roku pokój w Oliwie (obecnie dzielnica Gdańska). Pokój ten kończył wojnę polsko-szwedzką, nie przynosząc żadnych zmian terytorialnych. Rzeczpospolita rezygnowała z pretensji do szwedzkiej części Inflant, a król Jan Kazimierz z roszczeń do tronu szwedzkiego, ale jedno i drugie było tylko potwierdzeniem stanu faktycznego.
„Potop” stał się jedną z najsłynniejszych wojen w historii Polski. Rzeczpospolita toczyła liczne wojny, ale od XIV, najpóźniej XV wieku nie obejmowały one obszarów rdzennie polskich. Teraz to nastąpiło. Wojna i okupacja prawie całego kraju przez potop wojsk szwedzkich spowodowały w Rzeczypospolitej ogromne straty demograficzne na skutek działań wojennych, głodu, chorób i epidemii (sięgające według szacunków nawet do 40% całej populacji!) zniszczenia materialne (ponad 50% całego majątku), wielkie straty dóbr kulturalnych, zagrabionych przez okupanta, a wreszcie utratę zwierzchnictwa nad Prusami Książęcymi i przypieczętowanie tego samego odnośnie Inflant. Traktaty welawsko-bydgoskie pozwoliły na umocnienie pozycji Brandenburgii na arenie międzynarodowej. Kolejnym skutkiem wojny są też niepowetowane straty materialne i kulturowe. Wiele zrabowanych dóbr kultury nie zostało zwróconych do dziś. Pomimo że większość polskich zamków i twierdz poddawała się Szwedom bez walki, zostały zniszczone i złupione jako potencjalne miejsca oporu. Wiele ze świetnych niegdyś rezydencji (zamek w Lublinie, zamek Ogrodzieniec, zamek w Olsztynie i inne) po „Potopie” szwedzkim nigdy nie zostało odbudowanych i nie odzyskało świetności. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że „Potop” miał swój wpływ w późniejszy upadek Rzeczypospolitej.
Z drugiej strony najazd szwedzki przyniósł też wzrost świadomości narodowej. Była to prawdziwie narodowa wojna, obejmująca nie tylko szlachtę, ale ludzi z wszystkich warstw społecznych, i zostawiło to ślad w zbiorowej pamięci. W Lublinie do dziś istnieje mogiła i pomnik żołnierzy poległych w walkach ze Szwedami. Obecnie istniejący obelisk znajdujący się przy ul. Jaczewskiego wybudowany został dopiero w 1910 roku, jednakże na miejsce wcześniejszego, jeszcze z XVII wieku. Najazdu szwedzkiego dotyczy też jedna z najwybitniejszych polskich powieści – „Potop”, środkowa część „Trylogii” Henryka Sienkiewicza.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS