Pani Agnieszka na początku marca miała usuwaną ósemkę w gabinecie stomatologicznym w Sopocie. Kilka tygodni później zgłosiła się na zdjęcie szwów. Rejestratorka poinformowała pacjentkę, że za dodatkowe środki ochronne będzie musiała dopłacić 150 zł.
Dodatkową opłatę w czasie trwania pandemii wprowadziło wiele gabinetów stomatologicznych. Są też takie, które uważają takie postępowanie za nieetyczne.
Pacjentka odmówiła zapłaty
– Gabinet najpierw był zamknięty, więc chodziłam kilka tygodni ze szwami – mówi pani Agnieszka. – Kiedy wznowił działalność, skontaktowała się ze mną pani z rejestracji, żeby umówić mnie na wizytę. Kiedy poinformowała mnie o dodatkowej opłacie, aż zamilkłam, nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Zdjęcie szwów trwa przecież moment. Powiedziałam, że nie chcę ponosić dodatkowych kosztów. Rejestratorka rozłączyła się, ale potem oddzwoniła i powiedziała, że zaprasza na wizytę, bez opłaty.
Sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w innych gabinetach. W czterech placówkach usłyszeliśmy, że pacjenci muszą dodatkowo zapłacić za środki ochronne od 50 do 100 zł. Jedna z klinik poinformowała, że wprowadzenie takich opłat uważa za nieetyczne.
Może nie odmówiłabym zapłaty, gdyby była ona niższa – mówi pani Agnieszka. – Jednak w sytuacji, gdy wszystko drożeje i musimy liczyć każdą złotówkę, kwota 150 zł wydała mi się wygórowana. Obawiam się też, że przedstawiciele branży fryzjerskiej i kosmetycznej, gdy już otworzą swoje punkty, również będą wprowadzać taką pozycję do cennika, żeby w ten sposób nadrobić straty.
Do dentysty tylko z bólem
W czasie pandemii wiele gabinetów dentystycznych zawiesiło lub ograniczyło działalność. Zgodnie z zaleceniami Ministerstwa Zdrowia stomatolodzy mogą dziś przyjmować wyłącznie pacjentów w trybie pilnym, z dolegliwościami bólowymi. Muszą też sfinansować z własnej kieszeni środki umożliwiające leczenie zgodnie z przepisami sanitarnymi.
– Ceny maseczek, kombinezonów, fartuchów i innych środków ochronnych poszły w górę nawet o tysiąc procent – mówi Dariusz Kutella, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Gdańsku, lekarz stomatolog. – Część gabinetów, które mają swoich stałych pacjentów, wliczyła zakup tych środków w koszty swojej działalności. Część przeniosła je na pacjenta. Moim zdaniem to nie jest dobre wyjście – chorzy, którzy się do nas zgłaszają, to przecież osoby, które pilnie potrzebują pomocy, w dodatku ich też dotykają trudności z powodu recesji.
Dariusz Kutella tłumaczy, że stosowane przez stomatologów środki i tak nie dają 100-procentowej gwarancji ochrony przed zakażeniem:
Zaobserwowałem też, że niektóre gabinety próbują przenieść strach na pacjenta, ogłaszając, że mają lepsze zabezpieczenia niż inni. To wprowadzanie w błąd, bo zarówno przed epidemią jak i w jej trakcie robiliśmy wszystko, by uchronić pacjenta przed różnego rodzaju zakażeniami.
Mniej pacjentów, tylko pilne zabiegi
Wzrost cen w gabinetach dentystycznych odnotowało też Polskie Towarzystwo Stomatologiczne.
– Nie wynika to z naszych rekomendacji, lecz z praktyk biznesowych – mówi Łukasz Sowa, rzecznik Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego. – TPS nie może nakazać wprowadzenia dodatkowych opłat ani ich zabronić. Pacjenci powinni jednak pamiętać, że właściciele gabinetów stomatologicznych nie tylko ponoszą koszty środków ochronnych. Musieli także ograniczyć swoją praktykę, przyjmują mniej pacjentów i wykonują tylko pilne zabiegi.
Aktualizowana mapa działających gabinetów stomatologicznych znajduje się na stronie Polskiego Towarzystwa Stomatologicznego.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS