W poniedziałek Formuła 1 ogłosiła zarys swojego planu na rok 2020. Celem jest rozpoczęcie rywalizacji w pierwszych dniach lipca od Grand Prix Austrii. Na Red Bull Ringu kierowcy ścigać się będą prawdopodobnie dwukrotnie. Podobny scenariusz przewidywany dla jest brytyjskiego Silverstone.
W miesiącach letnich Formuła 1 ma pozostać w Europie, choć nie podano o jakie tory chodzi. Niemiecki tabloid Bild opublikował swoją, opartą na domysłach i nieoficjalnych informacjach, wersję kalendarza, w której zabrakło m.in. Belgii, Kanady, Włoch i Holandii. Wywołało to niemałe poruszenie u promotorów poszczególnych grand prix, zwłaszcza z krajów, których rzekomo zabraknie w tegorocznej rywalizacji.
Jako pierwszy plotkom zaprzeczył Angelo Sticchi Damiani, szef włoskiej federacji.
Dołączyli do niego odpowiedzialni za rundy w Spa i Montrealu.
Vanessa Maes zaprzeczyła jakoby na tym etapie i w świetle zakazu wydanego przez belgijski rząd, dotyczącego imprez masowych, definitywnie skreślono przyjazd do Spa.
– Wciąż rozmawiamy z FOM [Formula One Management] i rządem na temat organizacji grand prix za zamkniętymi drzwiami – przyznała Maes w rozmowie z dziennikiem La Derniere Heure.
W podobnym tonie wypowiedział się Francois Dumontier, szef Grand Prix Kanady. W przypadku wydarzenia w Montrealu sytuacja jest bardziej skomplikowana, ponieważ w grę wchodzą również warunki atmosferyczne. W październiku [kiedy zapowiadana jest wizyta Formuły 1 na kontynentach amerykańskich] temperatura w prowincji Quebec mogą być już bardzo niska. Dumontier nie traci jednak nadziei na pozytywny finał rozmów z Liberty Media.
– To trudne, ponieważ F1 musi negocjować z wieloma krajami – powiedział Dumontier w rozmowie z Radiem Canada. – Trzeba pamiętać, że pierwotnie w kalendarzu miały być 22 wyścigi. Chase [Carey] ma prawdziwy ból głowy. Musi sprawdzić, co dzieje się w każdym z tych państw i przekonać się czy możliwa jest organizacja grand prix.
– Rozmowy trwają i jestem optymistą. Kontaktujemy się praktycznie codziennie, a to, co widzę w publikacjach prasowych na temat kalendarza, nie odzwierciedla naszych dyskusji. Widzę harmonogram niemal codziennie i za każdym razem jest on inny. Chase musi dopasowywać się do sytuacji.
– Myślę, że w ciągu dwóch, trzech tygodni poznamy kalendarz, który będzie odpowiadał realiom sezonu 2020.
Z kolei niczemu zaprzeczać nie muszą na Węgrzech. Gyulay Zsolt, dyrektor generalny Hungaroring Sports Ltd, jest przekonany, że wyścig odbędzie się w terminie, czyli 2 sierpnia. Władze kraju wspierają starania organizatorów i na ten moment niewykluczona, choć mało realna, jest obecność kibiców.
– Jesteśmy w kontakcie z właścicielem praw [do F1] – powiedział Zsolt, pytany przez Motorsport.com. – Liberty wie, że jesteśmy otwarci na wszelkiego rodzaju rozwiązania. Ostateczny sposób rozegrania wyścigu jest jednak poza naszą kontrolą i zależy od sytuacji w kraju.
– Jedno jest pewne: zarówno nam, jak i rządowi zależy na rozegraniu Grand Prix Węgier. Istnieją dwie opcje. Pierwsza to wyścig za zamkniętymi drzwiami, podobnie jak w Austrii. Z pewnością oznaczałoby to straty dla promotora. Drugą możliwością jest zorganizowanie rundy przy obecności kibiców, w czym mamy 35-letnie doświadczenie.
Zsolt stwierdził również, że jest za wcześnie na dywagacje o ewentualnym drugim wyścigu w Budapeszcie. – Negocjacje jeszcze nie są na tym etapie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS