Odkąd w połowie marca z powodu epidemii koronawirusa zajęcia w szkołach zostały zawieszone, a edukacja przeszła w tryb zdalny, nauczyciele skarżą się, że nie wszyscy uczniowie pozostają z nimi w kontakcie. Są tacy, jak uczeń z powiatu będzińskiego, który przez półtora miesiąca zalogował się na platformie do zdalnej edukacji zaledwie kilka razy, ale nie zrobił żadnego zadania.
I tak nie jest najgorzej, bo przez pewien czas się martwiła, czy uczniowi nie przydarzyło się coś złego. – Z dyrektorką zastanawiałyśmy się już, czy nie powiadomić policji – mówi nauczycielka.
Anna Kij, dyrektor Wydziału Jakości Edukacji w Kuratorium Oświaty w Katowicach, wyjaśnia, że nadzór nad realizacją obowiązku szkolnego, czy to w formie zdalnej, czy też, jak wcześniej, tradycyjnej, sprawują dyrektorzy szkół. Kuratorium jednak wspiera ich jednak i monitoruje sytuację.
– Rozesłaliśmy do dyrektorów ankiety, w których pytaliśmy o realizację zdalnej nauki i związane z tym ewentualne problemy. Niektórzy dyrektorzy sygnalizowali problemy, ale zwykle udawało się je po pewnym czasie rozwiązać – mówi dyrektor.
Do wirtualnego wagarowicza puka policja
Jeden z dyrektorów zgłosił, że nauczyciele nie byli w stanie dotrzeć do jednego z uczniów ani do jego rodziców. W końcu udało się nawiązać kontakt z rodzicami. Ci wyjaśnili, że ich syn tak bardzo zajął się swoją motorynką, że nie było sposobu, żeby go skłonić do pracy przed komputerem. Dopiero po telefonie ze szkoły rodzicom udało się przekonać syna do udziału w zdalnych lekcjach.
Inny przypadek był trudniejszy do rozwiązania. Z uczniem i jego rodzicami nie było żadnego kontaktu, dlatego szkole pomógł dzielnicowy, który odwiedził rodzinę. Dopiero wtedy chłopiec wrócił do nauki.
Koronawirus. Rodzice uczestniczą z dziećmi w lekcjach
Sytuacje, gdy z uczniem i jego rodziną urywał się kontakt, zdarzały się też wcześniej, gdy szkoły pracowały w tradycyjny sposób. Teraz przypadków może być trochę więcej z powodów technicznych.
– Na początku gdy zdalna edukacja zaczęła obowiązywać, dyrektorzy zgłaszali nam, że niektórzy uczniowie nie mają komputerów albo dostępu do internetu. Teraz, dzięki rządowemu programowi, potrzebujący uczniowie zostali wyposażeni w sprzęt. Pomogli też prywatni sponsorzy, a operatorzy komórkowi oferują korzystne pakiety internetowe. W skrajnych przypadkach materiały edukacyjne są dostarczane uczniom w formie drukowanej. Rodzice mogą ustalić ze szkołą formę ich odbioru. Możliwe jest też przesłanie ich pocztą do domu – mówi dyrektor Kij.
Dla niektórych nauczycieli problem stanowią nie tylko rodzice, którzy sprawują nad dzieckiem zbyt mały nadzór, ale także ci, którzy otaczają je zbyt dużą opieką.
– Jest w klasie kilka takich matek, które uczestniczą we wszystkich prowadzonych przeze mnie wideolekcjach. Czasem o coś dopytują, raz jedna próbowała wytknąć mi błąd, ale wytłumaczyłam jej, że nie ma racji. Innym razem jedna uczestniczyła w lekcji bez dziecka, wyjaśniając, że syn robi teraz pracę z angielskiego i nie może podejść. Nie przeszkadza mi to specjalnie, ale trochę dziwnie się czuję, gdy zamiast dzieci uczę ich rodziców – mówi nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Chorzowie.
Rodzice uczestniczą w lekcjach online razem z dziećmi
Anna Kij przyznaje, że niektórzy nauczyciele dopytywali w kuratorium, czy muszą się godzić na wirtualną obecność rodzica oraz o to, czy mogą być przez niego nagrywani.
– Odpowiadaliśmy im, że rodzic ma prawo się przysłuchiwać, zwłaszcza że większość robi to po to, aby samemu zdobyć wiedzę i lepiej wesprzeć dziecko w nauce. Jedna z mam powiedziała mi ostatnio, że w swoich szkolnych czasach w ogóle nie rozumiała jakiegoś typu równań. Teraz, dzięki zdalnym lekcjom, które prowadzi nauczycielka jej dziecka, wreszcie zrozumiała, o co w nich chodzi. Rodzice nie powinni jednak nagrywać nauczyciela bez jego zgody, a już na pewno nie wolno im udostępniać nagrań bez zgody nagrywanego – mówi Anna Kij.
Problemy ze zdalną edukacją zgłaszali też rodzice. Nie były one jednak liczne. – Odebraliśmy trochę telefonów od rodziców, zwracających uwagę, że dzieci są obciążane nadmiarem zadań. Jednak pisemne skargi wpłynęły tylko cztery – mówi dyrektor Kij.
Niektórzy nauczyciele skarżyli się z kolei, że do pracy muszą używać prywatnego sprzętu. – Wyjaśnialiśmy im, że szkoła może użyczyć im sprzęt. Również samorządy mogły starać się o komputery dla nauczycieli z rządowego programu. W wyjątkowych przypadkach, gdy sytuacja rodzinna czy sprzętowa nie pozwala nauczycielowi prowadzić lekcji z domu, może ustalić z dyrektorem, że będzie prowadził lekcje online ze szkoły – mówi Anna Kij.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS