Na niecałe trzy tygodnie przed wyborami prezydenckimi planowanymi na 10 maja 2020 r. wciąż nie wiadomo, czy – a jeśli, to w jakiej formie – odbędą się wybory. Zdominowany przez PiS Sejm przegłosował ustawę, która pozwoliłaby przeprowadzić je za pośrednictwem Poczty Polskiej pod nadzorem ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. Eksperci już teraz zwracają uwagę na to, że może dojść do pogwałceni zasad tajności, równości i powszechności głosowania.Teraz ustawą zajmie się Senat.
Nie wiadomo jeszcze, jaki los czeka ogłoszony przez Borysa Budkę najnowszy pomysł Koalicji Obywatelskiej, aby wybory zorganizować 16 maja 2021 – w ramach kompromisu pomiędzy organizowaniem ich w czasie trwającej pandemii koronawirusa, a propozycją Jarosława Gowina, żeby zmienić konstytucję i urządzić je za dwa lata.
Wiadomo jedno: dopóki prawo nie zostanie zmienione, obowiązują dotychczasowe przepisy. A zgodnie z nimi – i z aktualnym kalendarzem wyborczym – do 20 kwietnia 2020 komisarze wyborczy w całym kraju powinni powołać obwodowe komisje wyborcze. W Warszawie się to nie uda, bo do prac w komisjach zgłosiło się zbyt mało chętnych.
Duda w przewadze
Jak informuje Urząd m. st. Warszawy, do pracy w obwodowych komisjach wyborczych zgłosiło się 2951 osób. To mniej niż potrzeba, żeby w minimalnym, pięcioosobowym składzie obsadzić wszystkie z planowanych w Warszawie komisji. Potrzebne by było do tego co najmniej 3835 osób.
Spośród przyjętych 2951 zgłoszeń na członków komisji wyborczych 1921 stołeczny magistrat otrzymał bezpośrednio od mieszkańców miasta. Pozostałe 1030 zgłoszeń pochodzi od komitetów wyborczych. Z tej ostatniej grupy ponad połowa – 546 osób – to przedstawiciele komitetu wyborczego Andrzeja Dudy.
W sytuacji, gdyby doszło do powołania OKW, spośród pozostałych kandydatów drugą pod względem liczebności reprezentację miałby w Warszawie komitet antysystemowego przedsiębiorcy Pawła Kazimierza Świtonia, którego na stronie PKW nie ma jednak wśród zarejestrowanych kandydatów (prawdopodobnie nie złożył podpisów). Mimo tego chęć pracy w OKW z ramienia komitetu wyborczego Świtonia zgłosiło 139 osób.
115 członków komisji zgłosił komitet wyborczy Władysława Kosiniaka-Kamysza, kandydata Polskiego Stronnictwa Ludowego i Koalicji Polskiej. 79 osób zgłosił do pracy w komisjach komitet kandydata Konfederacji, Krzysztofa Bosaka, a 31 komitet kandydata Lewicy – Roberta Biedronia.
Ani jednej osoby nie zgłosiła Koalicja Obywatelska, w ramach komitetu wyborczego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. To konsekwencja zawieszenia kampanii wyborczej i bojkotu majowego terminu wyborów przez kandydatkę KO.
“Uchwałą zarządu krajowego PO zdecydowaliśmy o nieobsadzeniu Komisji ze względu na zdrowie i życie ludzi” – napisał na Twitterze poseł PO, Cezary Tomczyk.
W Warszawie jak w Polsce
W rozmowie ze “Stołeczną” Tomasz Grzelewski, rzecznik prasowy PKW, unikał stwierdzenia, że nadreprezentacja przedstawicieli jednego kandydata w komisjach wyborczych jeszcze bardziej poddaje w wątpliwość uczciwość wyborów 10 maja 2020. Podkreśla, że członkowie komisji odpowiadają za sprawy techniczne, a za kontrolę uczciwości odpowiadają mężowie zaufania.
Grzelewski przyznaje jednak, że jeśli chodzi o obsadzanie komisji wyborczych na 10 maja 2020, to stan rzeczy w Warszawie ilustruje sytuację ogólnopolską.
– W całej Polsce powinno być 27 360 obwodowych komisji wyborczych, a chętnych do pracy jest tylko 118 220 osób. Wystarczy pomnożyć liczbę komisji przez 9 i widać, że chętnych jest za mało – mówi Grzelewski.
Dziewięć to optymalna liczba członków w komisji. Nawet przy założeniu, że składy miałyby być tylko pięcioosobowe, chętnych w skali kraju powinno być 136 800 – czyli o prawie 20 tys. więcej niż jest.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS