A A+ A++

W tej samej sprawie Piotr Osiecki trzy razy trafiał do aresztu i dwa razy z niego wychodził. 2 kwietnia, po 15 miesiącach za kratami, jeden z najbardziej znanych polskich finansistów wrócił do domu po wpłaceniu 30 mln zł poręczenia. Zebranie tej sumy nie było łatwe, bo liczony w setkach milionów złotych majątek Osieckiego został już dawno zajęty na poczet ewentualnych kar.

O tym, że nie był zwykłym podejrzanym, świadczy przebieg trwającego blisko dwa lata postępowania. Najpierw dostał swoje pięć minut w „Wiadomościach” TVP, potem wyznaczono rekordowe poręczenia, a w końcu prokuratura robiła, co mogła, by utrzymać go w areszcie. Nawet za cenę naginania przepisów.

Sprawnie prowadzone postępowanie zmierzałoby w stronę aktu oskarżenia. Do tego jednak daleko. Równie dobrze sprawa może zakończyć się niczym. Nie licząc sowitego odszkodowania dla Osieckiego za odebranie mu wolności.

Papierowa potęga

16 kwietnia 2018 roku. Spółka GetBack, giełdowy potentat od windykacji, o którym krążą plotki, że ma problemy, informuje o zaawansowanych rozmowach z PKO BP i Polskim Funduszem Rozwoju. Państwowe podmioty miałyby wspomóc GB kwotą ćwierć miliarda złotych. Na warszawskim parkiecie to news tygodnia.

GetBack to przecież gwiazda giełdy, w kilka lat zbudował wart nominalnie dziesiątki miliardów złotych portfel trudnych pożyczek i kredytów. Pod tym względem ustępuje tylko firmie Kruk.

Pieniądze na skupowanie długów od banków, firm telekomunikacyjnych czy energetycznych GetBack pozyskiwał, przeważnie emitując obligacje. Te zaś banki sprzedawały mniejszym lub większym inwestorom, którzy szukali alternatywy dla nisko oprocentowanych lokat. GetBack zarabiał na windykacji, banki i inni pośrednicy brali prowizje za sprzedaż obligacji. Mali i duzi ciułacze cieszyli się, że ich oszczędności rosną. W sumie GetBack upchnął na rynku papiery warte

ok. 3 mld zł, kupiło je 9 tys. osób. Wszystko przy pełnej aprobacie Komisji Nadzoru Finansowego i najwyższym uznaniu renomowanych agencji ratingowych. Jeszcze w lutym 2018 roku GetBack dostał od GPW nagrodę za wzorowe wykorzystanie szans na rodzimym rynku kapitałowym.

Szkopuł w tym, że już kilka miesięcy wcześniej KNF miała sygnały, że GetBack przybiera formę piramidy finansowej. Pieniądze na wykup obligacji pochodzą z kolejnych, jeszcze większych emisji obligacji, a koszt tak pozyskiwanego pieniądza sięgał nawet 10 proc.! Skupując wierzytelności, prezes GB Konrad K. niespecjalnie się więc targował. W 2017 roku aż 70 proc. z 642 mln zł wydanych na portfele wierzytelności trafiło do państwowych banków PKO BP, Pekao SA i Aliora. Przykład: 6 grudnia 2017 roku GetBack kupił od Pekao SA pakiet długów o nominalnej wartości 1,2 mld zł, płacąc 164 mln zł, choć komitet nabycia wierzytelności rekomendował zarządowi GB zakup tego pakietu za 66 mln zł. Szefem Pekao SA był wtedy Michał Krupiński, menedżer kojarzony ze środowiskiem Zbigniewa Ziobry, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego w jednym. Transakcją zainteresowała się nawet prokuratura, ale na pytanie „Newsweeka” o ewentualny ciąg dalszy tego wątku afery GetBack zasłania się tajemnicą śledztwa.

Dziura w kasie

System zaczął się pruć już w 2017 roku. Rolowane, kupowane na potęgę długi zaczęły rozsadzać bilanse. Dodatkowo jeden z ważniejszych partnerów GetBacku, Getin Noble Bank należący do Leszka Czarneckiego, rozpoczął program naprawczy. Część doradców GNB zmieniła pracę, ciągnąc za sobą zamożnych klientów, którzy zaczęli wyciągać pieniądze z jednego z ważniejszych funduszy finansujących działalność GetBacku. W kasie firmy robiło się pusto. „W latach 2014-2017 aktywa spółki wzrosły ośmiokrotnie, z blisko 300 mln zł do ponad 2,3 mld zł. Jednocześnie GetBack SA wykazywała bardzo dobre wyniki w celu przyciągnięcia inwestorów gotowych powierzyć jej pieniądze. Były to jednak wyniki sfałszowane” – napisali niedawno inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli.

Komunikat z 16 kwietnia 2018 roku o rychłym porozumieniu z PKO BP i PFR okazał się pobożnym życzeniem. PFR i PKO BP opublikowały dementi. Kurs spółki zanurkował.

Prawomocni

Kiedy atmosfera zgęstniała, tu i ówdzie zaczęły wychodzić na jaw fakty wiążące firmę z prawym skrzydłem sceny politycznej.

GetBack był etatowym sponsorem prorządowych mediów i mecenasem licznych imprez dla pisowskich prominentów, z Julią Przyłębską i Mateuszem Morawieckim na czele. „Newsweek” ujawnił, że były minister skarbu w rządzie Beaty Szydło, Dawid Jackiewicz, zahaczył się u prezesa Konrada K. jako doradca. Miał wspierać relacje z KNF, którą rządził wtedy Marek Ch., protegowany prezesa NBP Adama Glapińskiego. Organizował też spotkania z najbliższymi współpracownikami Mateusza Morawieckiego. Konrad K. zeznał potem, że był współpracownikiem CBA, dostarczał też materiały ABW. „My tu wspieramy obecną linię PiS. To jest nasz rząd, my na niego głosowaliśmy” – pisał K. do jednego z dużych właścicieli GetBacku w 2018 roku.

Słał też listy do Morawieckiego i Kaczyńskiego, w zamian za wcześniejsze patronaty i mecenaty liczył na przychylność „obozu wolnościowego” w trudniejszym okresie.

W wieczór poprzedzający publikację wspomnianego komunikatu bliski współpracownik K. spotkał się z ojcem premiera Kornelem Morawieckim, by prosić o wsparcie. PO złożyła wniosek o powołanie komisji śledczej, ale nie wzbudziło to entuzjazmu w PiS.

Co z tym wszystkim ma wspólnego Piotr Osiecki, założyciel i wieloletni szef TFI Altus, największego w kraju towarzystwa funduszy inwestycyjnych?

Gdy w 2015 roku Leszek Czarnecki (ten sam, który nagrał byłego szefa KNF Marka Ch. i razem z nim odwiedzał prezesa NBP Glapińskiego) sprzedawał GetBack, doradzał mu w tej transakcji Osiecki, były student Leszka Balcerowicza. Formalnie standardowe 0,5 proc. prowizji od transakcji, wartej blisko 900 mln zł, trafiło do spółki żony Osieckiego. To istotne. Osiecki pojawił się w sprawie GetBack jeszcze raz. W 2017 roku Altus i powiązane z nim podmioty sprzedały GetBackowi za 207 mln zł spółkę windykacyjną EGB. Wycenę, na podstawie giełdowego kursu EGB, przygotowała firma doradcza KPMG. To też ważny szczegół.

Zaspany nadzór

Z raportu NIK: „Już w opinii do sprawozdania finansowego za 2014 rok biegły rewident zwracał uwagę na niepewność danych finansowych dotyczących wyceny pakietów wierzytelności grupy kapitałowej. Kolejne sygnały pojawiły się w 2017 roku”. Jednak KNF zainteresowała się GetBackiem dopiero w kwietniu 2018 roku, a prokuratura jeszcze później. Ile osób przez tę niefrasobliwość straciło oszczędności?

W sprawach związanych z GetBackiem prokuratura postawiła ponad 200 zarzutów 64 menedżerom. Kilkunastu trafiło do aresztu, łącznie z byłym prezesem. Były to jednak areszty trzymiesięczne. Nawet ludzie z zarządu GB wychodzili za kaucją w wysokości pół miliona złotych. Tym, którzy mieli ustawowy obowiązek dbania, by do takich afer jak GetBack nie dochodziło, włos z głowy nie spadł. Szczególny parol prokuratura zagięła tylko na Osieckiego.

Rocznik 1973. Jego znajomi twierdzą, że to twardy zawodnik, skoncentrowany wyłącznie na wyniku, nawet za cenę budowanych przez lata relacji z bliższymi lub dalszymi znajomymi. Od kilkunastu lat prowadził największe prywatne TFI w Polsce. Partnerami Altusa są poważane banki i zagraniczne fundusze, ale profil firmy jest skromny. Mało reprezentacyjne biuro, podobnie jak dom Osieckich. Z rzeszy mało sentymentalnych warszawskich finansistów wyróżniają go dwie rzeczy: głęboka religijność i 19-letnia córka Zofia. W intencji chorej na głęboki autyzm połączony z upośledzeniem córki Osiecki dziesięć razy pielgrzymował do Częstochowy. Od dwóch lat, kiedy ojciec był w areszcie, jej stan się pogarsza. „Autoagresja, bicie się, gryzienie ubrań. Ciągłe przynoszenie telefonu i błaganie, żebym do niego zadzwoniła. A ja nie mogę spełnić jej dziecięcej prośby” – pisze żona biznesmena w opublikowanym w internecie liście.

Delegaci

Jego sprawą zajmuje się czworo prokuratorów: Wojciech Smoleń, Karol Węgrzyn, Przemysław Baranowski i Marta Choromańska, która w 2019 r. umorzyła postępowanie wobec posłów PiS poświadczających nieprawdę w sprawie głosowania nad budżetem w Sali Kolumnowej Sejmu (Choromańska uznała, że kłamali nieświadomie). Nazwiska tej czwórki można odnaleźć w raporcie „Królowie życia w prokuraturze dobrej zmiany” opublikowanym przez stowarzyszenie Lex Super Omnia. Obszerna praca opisuje najbardziej spektakularne awanse i nagrody w prokuraturze Zbigniewa Ziobry. Osobisty nadzór nad śledztwem sprawuje prokurator krajowy Bogdan Święczkowski.

31 sierpnia 2018 roku, piątek. Bladym świtem do domu Osieckich wchodzą antyterroryści. Powalają gospodarza i zakuwają na oczach dzieci. W weekend sąd okręgowy decyduje: trzy miesiące aresztu. Zarzut? Altus za drogo sprzedał GetBackowi firmę EBG.

W tygodniu o areszcie decydują sędziowie z losowania. W weekend – dyżurni, których obsada znana jest z wyprzedzeniem.

Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda kuriozalnie. Cena sprzedaży bazowała na wycenie giełdowej akcji EGB, którą akceptowali trzej doradcy, w tym renomowanej KPMG. Mało tego, transakcja jest szczegółowo opisana w prospekcie emisyjnym GetBacku. Ludzie z KNF nie doszukują się w nim niczego podejrzanego. Także główny udziałowiec GB, firma Abris, przez swoich ludzi w radzie nadzorczej wyraża zgodę na transakcję. Kwestie prawne opracowuje kancelaria Greenberg Traurig, w której partnerem jest mąż Pauliny Pietkiewicz, szychy z Abrisu.

Na zdrowy rozum, menedżer ma dbać o interes swojej firmy. Podejrzane byłoby sprzedanie EGB za tanio, a nie za drogo.

I coś jeszcze: w połowie 2018 roku Osiecki złożył GetBackowi propozycję odkupienia EGB na identycznych warunkach. Negocjacje przerwał areszt.

Sporne 135 mln zł

Czy sprawa jest tak oczywista, jak się wydaje? „Newsweek” dotarł do pozwu cywilnego, który obecny zarząd GetBacku skierował przeciwko Altusowi. Powołując się na ustalenia prokuratury, GB utrzymuje, że kurs 16 zł za akcję został zmanipulowany, co przy niewielkiej liczbie akcji w obrocie na giełdzie nie stanowi większego wyzwania. Poza tym, jak wynika z pozwu, z kwoty 207 mln zł ponad 135 mln zł obejmowała tak zwana umowa ramowa. Pod tą nazwą kryje się obsługa i zarządzanie portfelem wierzytelności, czyli między innymi szukanie nabywców na obligacje GetBacku. Ta suma była rodzajem zaliczki na poczet przyszłej usługi. Umowa ramowa siłą rzeczy nie została zrealizowana. Kilka miesięcy po jej podpisaniu zainteresowanie obligacjami GetBacku spadło do zera. Z jednej strony argumenty GetBacku, a ściślej stojącego za nim Abrisu brzmią mało przekonywająco. Szefowie Abrisu, są na to dowody w postaci e-maili, byli na bieżąco informowani o transakcji zakupu EGB. Z drugiej: bliźniaczą umowę z GB fundusz Trigon rozliczył, zwrócił GetBackowi pieniądze w ramach ugody.

Rozwiązanie sporu Altusa i GB leży w gestii sądu. Z naszych informacji wynika, że zamówiona przez prokuraturę opinia biegłych na temat zakupu EGB przez GetBack liczy 400 stron, z czego pierwszych 200 opisuje związki personalne spółki, także ze światem polityki. W części merytorycznej opinia jest niejednoznaczna. Śledztwo trwa.

Nękanie

Dwa miesiące po aresztowaniu Osieckiego zarzuty dostaje jego żona. Chodzi o wspomnianą prowizję za doradztwo przy sprzedaży GB w 2015 roku. Podstawy? Wątłe. Prokuratura tak zarządza przesłuchaniem Anny i Piotra Osieckich, żeby po dwóch miesiącach rozłąki bez słowa minęli się w korytarzu. Prowadzeni w kajdankach. Osiecka do aresztu nie trafia. Wpłaca 3 mln zł poręczenia. Przypomnijmy: to sześć razy więcej niż ludzie z zarządu GetBacku, wobec których zarzuty idą w setki milionów.

Kilka dni później, 26 listopada 2018 r., sędzia Marcin Kosowski zgadza się na wyjście Osieckiego, pod warunkiem wpłacenia 108 mln zł zabezpieczenia. Świadkowie twierdzą, że po wygłoszeniu decyzji prokurator Choromańska wpadła w szloch. W związku z tą decyzją sędziego Kosowskiego wydział wewnętrzny Prokuratury Krajowej rozpoczął postępowanie karne, co można odczytać jako sygnał dla innych sędziów, jak należy orzekać w tej sprawie.

Już dzień później przed 8 rano pod siedzibą prokuratury zjawiają się pełnomocnicy Osieckiego z plikiem weksli (kaucję można uiścić w wekslach). Jest zimno. Idą do pobliskiej kawiarni. Jest tam także prokurator Choromańska. Kiedy orientuje się, kto stoi przed nią i z czym do prokuratury przyszli pełnomocnicy Osieckiego, Choromańska wraca do prokuratury. Chwilę później okazuje się, że pełnomocnicy do budynku nie wejdą. A więc nie złożą zabezpieczenia. Czekają pod drzwiami do wieczora. Prokuratura w tym czasie próbuje zablokować wyjście Osieckiego za kaucją. Sąd jest jednak nieugięty.

W styczniu 2019 roku Osiecki zostaje ponownie zatrzymany. Tym razem sąd uznaje, że szef Altusa może mataczyć, uciec za granicę. Poza tym trzeba go przecież w końcu przesłuchać. Trzy miesiące aresztu. Tyle że sąd nie zwolnił 108 mln zł poręczenia i podtrzymał zakaz opuszczania kraju. To prawnicze kuriozum. Podpisuje się pod nim sędzia Marek Motuk. Obrona składa zażalenie. Do jego rozpatrzenia system w sądzie losuje… Motuka. On sam, widząc niezręczność, wnioskuje o wyłączenie go ze sprawy. Miałby przecież rozpatrywać zażalenie na swoją decyzję. Wniosek zostaje oddalony. Sąd uznaje, że Motuk nie wydał decyzji o areszcie, ale jedynie ją podpisał.

Rollercoaster

Pod koniec stycznia 2019 roku prokuratura stawia Osieckiemu kolejny zarzut: organizowanie sprzedaży obligacji GetBacku przez Idea Bank i Lions Bank. To zaskakujące, bo Osiecki nie pełnił w tych bankach żadnych funkcji. Nawet sąd w dalszym toku postępowania uzna ten zarzut za projekcję intuicji prokuratorów.

Trzy miesiące później Osiecki znów wychodzi na wolność. Poręczenie rośnie do 110 mln zł. Z 300 mln zł, jakie prokuratura zabezpieczyła w całej potężnej aferze GetBacku, prawie dwie trzecie to pieniądze Osieckich. W czerwcu finansista znów ląduje w areszcie. Prokurator upiera się, że chce go przesłuchać, choć areszt nie jest do tego niezbędny.

Lex Osiecki

Teraz najciekawsze: 11 grudnia mija 12 miesięcy zsumowanego pobytu w areszcie. Zgodnie z prawem po tym terminie decyzję o dalszym przedłużaniu aresztu musi podjąć sąd wyższej instancji. W tym wypadku apelacja. Ustawowy termin zostaje przekroczony o 13 godzin i kilkadziesiąt minut. Osiecki powinien wyjść na wolność. Ale sąd okręgowy przedłuża mu areszt. I co? I nic. W lutym 2020 r. apelacyjny koryguje daty i godziny. W papierach wszystko się zgadza. Osiecki siedzi w celi z grypsującymi recydywistami. Dyrekcja aresztu żongluje obsadą cel. Współosadzeni z celi Osieckiego trafiają do celi prezesa GB Konrada K. W drugą stronę wędruje Mieczysław Ostojski, były dyrektor IMGiW, który obciążał zeznaniami Stanisława Gawłowskiego z PO. W marcu sąd zgadza się na opuszczenie przez Osieckiego aresztu. Wyjście blokuje prokuratura, korzystając z nowych przepisów Kodeksu karnego. Karniści mówią o nich Lex Osiecki, bo są skrojone pod jego sprawę.

„Prokuratorzy z powołanego do prowadzenia przedmiotowej sprawy zespołu wykonują także intensywne czynności procesowe w wątku dotyczącym obrotu pakietami wierzytelności, nabywanymi przez spółkę GetBack SA od banków. Z uwagi na dobro śledztwa prokuratura nie informuje o ustaleniach poczynionych w tym wątku” – odpisuje nam biuro prasowe Prokuratury Krajowej.

Na Wielkanoc Piotr Osiecki wraca do domu. Ale do firmy nie ma po co wracać – z Altusa zostały gruzy. KNF pod pozorem nienależytego nadzoru nad funduszami GetBack odebrała mu licencję.

GetBack nadal prowadzi działalność windykacyjną.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOd poniedziałku znika część ograniczeń: dozwolony spacer do lasu, więcej osób w kościołach i sklepach
Następny artykułGubernator Ameryki