Straż miejska walczy z wirusem i wręcza mandaty. 500 zł za seks w lesie

– Wszyscy strażnicy zajmują się pracą związaną z obostrzeniami wynikającymi z pandemii. Kontrolują miejsca wskazane przez komendanta miejskiego policji w Lublinie. Sprawdzają m.in., czy nie dochodzi do gromadzenia się ludzi, czy niepełnoletni spacerują bez opieki dorosłych. Przemieszczając się samochodem z nagłośnieniem, informują mieszkańców o konieczności pozostania w domach – mówi Robert Gogola, rzecznik lubelskiej straży miejskiej.

Od 5 kwietnia strażnicy miejscy w Lublinie wypisali w sumie 17 mandatów karnych na łączną kwotę 3050 zł i udzielili 110 pouczeń. 12 mandatów dotyczyło zakazu przemieszczania się i nieuzasadnionego wyjścia z domu. Cztery kolejne – braku zachowania bezpiecznej odległości od innych osób.

Ostatni mandat funkcjonariusze wypisali nad Zalewem Zemborzyckim. W sobotę rano ukarali jednego ze spacerowiczów. – Twierdził, że przebywa nad zalewem rekreacyjnie i ma do tego prawo. Po południu tego pana spotkaliśmy w podobnej sytuacji, w tym samym miejscu. Z tego względu skierowaliśmy wniosek o ukaranie do sądu – tłumaczy Gogola.

Najczęściej wypisywaną przez strażników kwotą na blankietach jest 100 zł. Najniższą – 50 zł, a najwyższą – na 500 zł.

Koronawirus. Czyny nieobyczajne w lesie

Najsurowsza kara spotkała trójkę mieszkańców Lublina. Dwoje z nich zostało przyłapanych na nieuzasadnionym wyjściu z domu i udaniu się autem do Lasu Dąbrowa. – Strażnicy stwierdzili na miejscu czyny nieobyczajne. Wystawione parze mandaty dotyczyły też wjazdu samochodem do lasu, stąd opiewały na najwyższą możliwą kwotę – mówi rzecznik.

Ostatni z 500-złotowych mandatów otrzymał mieszkaniec, który również złamał aż trzy przepisy. Opuścił dom w celach niezwiązanych z „załatwianiem spraw niezbędnych do życia codziennego”. Ponadto nie zachował odpowiedniej odległości od innych osób i spożywał alkohol w miejscu publicznym.

Zdecydowana większość ze 110 pouczeń dotyczyła nieuzasadnionego wyjścia z domu. Najwięcej spacerowiczów spotkano w okolicach ulic Andersa, Zelwerowicza, Bursztynowej, Narutowicza i Osmolickiej, a także w wąwozie Rury i przy ul. Krakowskie Przedmieście.

Koronawirus. Straż nie założy szczęk

17 mandatów wystawionych przez 10 dni to bardzo niewiele. Jeszcze miesiąc temu taka liczba dotyczyłaby kilku godzin pracy strażników. Dla porównania między 10 a 20 stycznia straż miejska wypisała 527 mandatów. Wszystko dlatego, że funkcjonariusze nie karzą już lublinian za częste występki – złe parkowanie, rozjeżdżanie samochodem trawników, palenie śmieci czy niesprzątanie po swoim pupilu.

Kto teraz zajmuje się tymi interwencjami?

– Jeżeli dostajemy informację np. o błąkającym się psie, przekazujemy ją schronisku. Napływają też do nas zawiadomienia dotyczące m.in. nieprawidłowego parkowania pojazdów czy zaśmiecania przestrzeni miejskiej. Te, które możemy, przekazujemy zarządcom danego terenu i jednostkom podległym miastu, np. wydziałowi gospodarki komunalnej. Inne muszą poczekać do czasu zakończenia pełnienia działań związanych z pandemią – tłumaczy Gogola.

Koronawirus. Strażnicy dowożą paczki potrzebującym

Do czasu, gdy wojewoda lubelski nie odwoła polecenia dla funkcjonariuszy, straż będzie karać osoby łamiące ograniczenia związane z pandemią.

Ponadto, działając razem z MOPR-em w Lublinie, dowozi paczki żywnościowe osobom potrzebującym i znajdującym się w kwarantannie. Pomaga im także w pozbyciu się śmieci. Kontroluje miejsca przebywania osób bezdomnych i mierzy im temperaturę, sprawdzając, czy nie są potencjalnymi zakażonymi. Planowana jest też akcja “Maseczka zamiast mandatu”. Strażnicy będą pouczać osoby, które nie zasłaniają twarzy i us,t i dawać im bezpłatne maseczki.

Koronawirus na Lubelszczyźnie. Mapa zakażeń

Zgłoś naruszenie/Błąd