Po ostatnich decyzjach Rady Polityki Pieniężnej Polska dołączyła do świata niemal zerowych stóp procentowych. To pogłębienie represji finansowej jest elementem polityki wspierania nieodpowiedzialności i karania przezorności.
Co się stało?
W trzy tygodnie rekordowo niskie stopy procentowe w Polsce zostały praktycznie wyzerowane. Dokonała tego Rada Polityki Pieniężnej, które w dwóch ruchach (17 marca i 8 kwietnia) ścięła stopę referencyjną NBP z 1,50% do 0,50%. Stopa depozytowa (czyli taka, po której bank centralny przyjmuje depozyty od banków komercyjnych) została obniżona do zera.
Co to oznacza?
Zerowa (lub prawie zerowa) stopa procentowa znaczy to tyle, że pieniądz otrzymany dziś jest teoretycznie warty mniej więcej tyle samo, co pieniądz otrzymany w odległej przyszłości. Taki stan jest z oczywistych względów czymś kompletnie absurdalnym, zarówno na gruncie teorii finansów, jak i praktyki gospodarczej. A jednak jest on teraz masowo forsowany przez bankierów centralnych.
Oznacza to, że banki będą mogły pożyczyć od Ciebie pieniądze prawie za darmo (stawki depozytów zapewne szybko spadną poniżej 0,5%), aby potem udzielić kredytów kosztujących 6-8% rocznie plus prowizje i inne koszty. Wraz ze stopą referencyjną NBP spadło też maksymalne oprocentowanie kredytu, które od 9 kwietnia wynosi 8%. Oznacza to też, że banki w ogóle zaprzestaną kredytować ludzi o podwyższonym ryzyku kredytowym, ponieważ maksymalna marża nie zrekompensuje im szacowanej stopy niespłacalności.
Generalnie jest to jednak wielka zachęta do zaciągania długów (czyli uszczuplania przyszłych dochodów) i zakwestionowanie samego sensu oszczędzania pieniędzy. Czyli jest to polityka wspierania finansowej nieodpowiedzialności i zwalczania przezorności. Jest to też arbitralny transfer bogactwa od oszczędzających do dłużników.
Jakie będą tego konsekwencje?
Praktyczne wyzerowanie stóp procentowych w Polsce sprawiło, że trzymanie większej gotówki na lokatach bankowych całkowicie stracił sens. Zwłaszcza przy tak wysokiej inflacji, która jeszcze w lutym według oficjalnych danych podchodziła pod 5%. Co prawda większość ekonomistów spodziewa się spadku inflacji w wyniku recesji, ale roczna dynamika CPI raczej nie spadnie poniżej 1%. A może wzrosnąć, ponieważ wielu analityków nie docenia skali ograniczenia dostaw dóbr i usług na skutek trwającego od połowy marca „zamknięcia gospodarki”.
Ulgę odczują dłużnicy, zwłaszcza osoby zadłużone na wysokie kwoty na cele mieszkaniowe. Przyjmując, że WIBOR 3M obniżyłby się o 0,5 pp. (z obecnych 1,17%.), to stawka oprocentowania dla kredytu mieszkaniowego z 2-punktową marżą spadłaby do 2,67%. Rata dla 30-letniego kredytu na 350 tys. zł zmniejszy się z 1507 zł do 1382 zł (czyli o ponad 8%). Warto przy tym pamiętać, że największym dłużnikiem w Polsce jest Skarb Państwa, który jest winny wierzycielom ponad bilion złotych i który planuje się potężnie zadłużyć w najbliższym czasie.
Kto na tym skorzysta?
Największym beneficjentem administracyjnego cięcia stóp procentowych jest rząd i kontrolujący go politycy, którzy będą mogli pożyczyć więcej pieniędzy po niższej cenie. Będą mogli wydać dodatkowe setki miliardów złotych według własnego uznania, ale na koszt i ryzyko podatników. Skorzystają też osoby, które zadłużyły się przy wyższych stopach procentowych, a teraz będą płacić niższe odsetki.
Jak obronić oszczędności?
Przy (niemal) zerowej stopie procentowej trzymanie większej gotówki w banku praktycznie straciło sens. Deponenci stali się w zasadzie darczyńcami banków i ich dłużników. Nie oznacza to jednak, że posiadanie oszczędności stało się zbędne. Wręcz przeciwnie! W czekającej nas zapaści gospodarczej gotówka będzie królem, a utrzymanie płynności finansowej będzie esencją sztuki finansowego przetrwania. Lokaty bankowe staną się aktywem wolnym od zysku przy rosnącym ryzyku kredytowym samych banków, których bilanse boleśnie odczują kompresję marż kredytowych i skokowy wzrost kosztów ryzyka (tj. niespłacalnych kredytów).
Rzecz w tym, że trzymanie na lokacie większych kwot (np. powyżej 30 000 zł) lada moment stanie się pozbawione sensu, ponieważ będą one generowały pewną realną utratę kapitału nawet w warunkach bardzo niskiej inflacji. Taka polityka sztucznego zaniżania stóp procentowych nosi miano represji finansowej. Przed spadkiem siły nabywczej pieniądza mogą się obronić aktywa materialne (złoto, nieruchomości, surowce) oraz produkcyjne (w tym także akcje, będące swego rodzaju opcją na zakup majątku przedsiębiorstwa). Tyle że rozpoczęty właśnie kryzys gospodarczy może jeszcze w międzyczasie obniżyć wyceny akcji i surowców, zanim biliony USD/EUR/JPY uruchomią inflacyjną hossę na rynkach finansowych.
Ile to może potrwać?
Jedyna uczciwa odpowiedź na to pytanie brzmi: nie wiem. Początkowo uważana za przejściową i nadzwyczajną polityka ZIRP (ang. zero interest rate policy) w krajach rozwiniętych jest z nami już od dekady. Coś, co było wprowadzone jako „tymczasowe” stało się „nową normalnością” prowadzącą do niespotykanych nigdy wcześniej ekscesów na rynkach finansowych. ZIRP może zniknąć za rok, albo pozostać z nami na kolejną dekadę i nikt nie jest w stanie tego przewidzieć. Z drugiej strony „świat 0%” kiedyś się skończy i warto, aby ta zmiana nas nie zaskoczyła.
Czy ZIRP wykończy złotego?
Do tej pory ZIRP był domeną najważniejszych walut świata. Na prowadzenie tak szalonej polityki monetarnej mogą sobie pozwolić emitenci dolara, euro, jena czy choćby franka szwajcarskiego lub korony szwedzkiej. Istnieje spore ryzyko, że taka sama polityka w wykonaniu Narodowego Banku Polskiego zakończy się tragicznie dla złotego – niszowej i ryzykownej walucie niewielkiego rynku wschodzącego.
Szanse na szybki upadek polskiego złotego obecnie nie są zbyt wysokie. Ale w dłuższej perspektywie ryzyko to będzie się nasilać. Stąd też pewna dywersyfikacja walutowa jest zalecana bardziej niż do tej pory. Oczywiście nie rekomenduję tu natychmiastowego szturmu na kantory, aby kupić niemal rekordowo drogie euro, USD czy CHF. Jednakże trzymanie pewnej części oszczędności w „twardej walucie” jest teraz bardziej wskazane niż w przeszłości.
Dywersyfikacja geograficzna wykracza poza kwestie walutowe. To samo dotyczy portfela akcji i obligacji, gdzie trzymanie wszystkiego w ramach jednego kraju i jednej gospodarki jest i było sporym ryzykiem.
Krzysztof Kolany
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS