A A+ A++

Jak mówi Ula Sieńkowska, Elbląg to prawdziwy archeologiczny poligon. W naszej rozmowie opowiada o tym, na czym polega jej praca w Muzeum Archeologiczno-Historycznym. Mówi też o tym, czego uczą nas nawet niepozorne znaleziska.

— Skąd wzięło się u ciebie zainteresowanie historią?
— Jestem raczej humanistką, więc zawsze wolałam lekcje historii niż matematyki. Chciałam studiować konserwację dzieł sztuki, ale chemia nie była moją mocną stroną. Wybrałam archeologię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu, bo jako jedyna uczelnia oferowała specjalizację z konserwacji zabytków archeologicznych. Niestety, chemię i tak musiałam nadrobić. Najciekawszy w tej pracy jest bezpośredni kontakt z zabytkami oraz proces odkrywania zawartych w nich informacji. Pojedynczy artefakt jest często tylko punktem wyjścia do zgłębiania różnych aspektów ludzkiego życia w przeszłości.

— Na czym polega twoja praca?
— Stanowisko, które zajmuję, dotyczy spraw konserwatorskich i inwentaryzacyjnych związanych z zabytkami. Do moich zadań należy kontrola stanu zachowania zabytków, które mamy w zbiorach, ocena, które z nich wymagają konserwacji, konserwacja tych zabytków lub zlecenie jej instytucjom, lub firmom zewnętrznym. Czuwam też nad tzw. ruchem muzealiów, czyli wypożyczeniami zabytków do innych muzeów. Jednym słowem pilnuję, żeby się nie zgubiły i dbam o ich kondycję. Między tymi zadaniami staram się kontynuować pracę naukową związaną z archeologią miasta.

— Czego dotyczą przygotowywane przez ciebie ekspozycje?
— Pierwsze wystawy tworzyliśmy wspólnie z Joanną Fonferek, kustoszem ds. ceramiki, oraz Mirosławem Marcinkowskim, kierownikiem działu archeologii oraz historii miasta i regionu. Były to wystawy dotyczące życia codziennego w średniowiecznym i nowożytnym Elblągu. Realizowaliśmy ekspozycje w Muzeum Archeologicznym w Biskupinie, Muzeum im. Łęgi w Grudziądzu oraz Muzeum Łużyckim w Zgorzelcu. W 2012 roku, w czasie przeprowadzki po muzealnej katastrofie do sąsiedniego, wynajętego budynku tzw. Domu Rektora, przygotowaliśmy wystawę towarzyszącą naszej książce pt. „Elbląg — życie codzienne w mieście hanzeatyckim”.

Kolejne wystawy przygotowywałam wspólnie z Joanną Fonferek i Andrzejem Szwemińskim, który wspomagał nas przy realizacji scenografii. Wśród nich były „Co robimy w ukryciu” (2015) — ekspozycja o tym, jak zmieniało się podejście do czystości i prywatności, „Między nami nic nie było… — miłość zmysłowa w czasach nowożytnych” (2016) — ekspozycja pokazująca, jak kształtował się znany nam dziś model miłości i relacji damsko-męskich oraz co w przeszłości rozbudzało ludzkie zmysły, „Dalekowschodnie skarby Elbląga — porcelana dalekowschodnia z badań archeologicznych w Elblągu” — historia opowiadająca o tych kruchych naczyniach od momentu ich wytworzenia po długą i niebezpieczną drogę do Europy. Ostatnią realizacją jest wystawa stała „Elbląg — historia ukryta pod ziemią” o elbląskich wykopaliskach i pracy archeologa.

— Wraz z dwójką znajomych prowadzisz bloga dotyczącego Elbląga sprzed lat. Skąd ten pomysł? Czy dzielenie się swoją wiedzą jest twoją misją?
— Blog „O Starym Mieście Elblągu słów kilka…” to pomysł Mirka Marcinkowskiego. Założyliśmy go na początku lutego 2012 roku. Nasza praca naukowa polega m.in. na opracowywaniu zbiorów, odkrytych podczas wykopalisk. Nie wszystkie efekty naszych badań są publikowane, a jeśli już to w branżowych czasopismach lub na konferencjach, raczej mało atrakcyjnych dla ludzi spoza kręgów naukowych. Chcieliśmy podzielić się efektami wykopalisk z szerszym gronem, pokazać, jak wiele mamy wspaniałych zabytków, a Elbląg to prawdziwy archeologiczny poligon. Formuła bloga pozwala też na luźniejsze potraktowanie tematów, na opowiadanie ciekawych historii.
Myślę, że dzielenie się wiedzą to nie tyle misja, ile po prostu nasz obowiązek. Poznawanie przeszłości pozwala nam przede wszystkim lepiej zrozumieć nas samych i miejsca, w których żyjemy. Poza tym to mnóstwo ciekawych historii, a ja lubię je odkrywać.

Tematy związane z życiem codziennym w dawnym Elblągu budzą zainteresowanie, bo obrazują tzw. zwykłe życie. Chcemy wiedzieć, co jedli, w co się ubierali, jak kochali, a nawet jak załatwiali swoje potrzeby ludzie, którzy mieszkali tu przed nami. Dzięki wykopaliskom mamy namacalne dowody tego „zwykłego życia” w postaci setek artefaktów — od łyżek i misek po nocniki i deski klozetowe.

https://bomega.pl/wp-content/uploads/2020/04/elblaskie-artefakty-fragment-wystawy-elblag-historia-ukryta-pod-ziemia-620942-scaled.jpg

— Czy życie dawnych mieszkańców miasta znacznie różniło się od naszego?
— Lubimy myśleć, że bardzo różnimy się od ludzi żyjących w XIV czy XVI wieku. Jednak zgodzę się tutaj z kolegą Mirosławem, który uważa, że to nie ludzie się zmieniają, lecz technologie i przedmioty wokół nich. Od wieków rządzą nami te same namiętności, podobne potrzeby i marzenia.

Wspaniałym przykładem jest tutaj kwestia śmieci. W średniowiecznym i nowożytnym Elblągu był zakaz wyrzucania śmieci w pobliżu murów miejskich, fos, rzeki i kanałów oraz do studni. Liczne zachowane źródła pisane, wciąż ponawiające te przepisy i informujące o karach za ich łamanie, świadczą o sporym śmieciowym problemie. Dziś jest podobnie.

Zmiana naszej mentalności to długi proces. Spójrzmy np. na kwestię postrzegania ludzkiego ciała. W średniowieczu nagość nie była tematem tabu. Nago chodzono spać, wspólnie spędzano czas w łaźniach. Ukrywanie własnego ciała było podejrzane, mogło świadczyć o zatajanych chorobach lub defektach. Nie znajdziemy jednak nagości w sztuce. Pojawia się ona dopiero z wkroczeniem renesansu. I choć coraz więcej jej w sztuce, to powoli znika z powszechnego widoku za drzwiami prywatnych pomieszczeń (w alkowach i pokojach kąpielowych), których próżno szukać w średniowiecznych domach. Tak rodziła się potrzeba prywatności, którą dziś bardzo sobie cenimy.

— Które elbląskie zabytki są w twojej opinii najcenniejsze?
— Wszystko zależy od tego, co mamy na myśli mówiąc „najcenniejsze”. Coś drogiego, ze szlachetnego metalu lub kamieni? Takich skarbów próżno szukać wśród elbląskich znalezisk, znajdzie się jednak na przykład jedwabna tkanina pokryta płatkami złota.

Coś unikatowego? Giterna — jedyny w Europie taki instrument pochodzący z wykopalisk, średniowieczne okulary z zielonymi szkłami, pugilares ze sceną zalotów, można by wiele wymieniać. A może najcenniejsze to te, które przekazują najwięcej informacji? Zwykle to mało efektowne zabytki: fragmenty skór, drewnianych klepek, kawałki pociętych kości — to ślady po rzemieślniczych warsztatach. Dzięki takim znaleziskom wiemy, gdzie garbowano skóry, przy jakiej ulicy pracował garncarz lub szewc, a gdzie rzemieślnik, który robił kości do gry.
Bardzo często te niepozorne artefakty niosą ze sobą więcej informacji na temat życia codziennego w przeszłości niż pojedyncze, unikatowe znaleziska. Dzięki wykopaliskom wiemy o przeszłości Elbląga naprawdę sporo, z tego właśnie powodu prowadzimy bloga. To tam przedstawiamy wiele ciekawych historii, o których nie sposób krótko opowiedzieć.

Kamila Kornacka

Czytaj e-wydanie
Dziennik Elbląski zawsze pod ręką w Twoim smartfonie, tablecie i komputerze

Kliknij w załączony PDF lub wejdź na stronę >>>kupgazete.pl

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus zamiast wojny
Następny artykułTesle w tym roku zmienią się w robo-taksówki i będą źródłem dochodu dla właścicieli [FILM]