– Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem w Portugalii na święta wielkanocne – mówi Flavio Paixao. Napastnik Lechii Gdańsk do rodzimej Sesimbry jeździ tylko na Boże Narodzenie, bo jedynie tak pozwala piłkarski kalendarz. Wielkanoc ponownie spędzi w Polsce z narzeczoną Dominiką. – To będą inne święta. Pandemia koronawirusa zmieniła trochę nasze plany, ale ja zawsze szukam pozytywów. Pogoda jest ładna, a my mamy to szczęście, że możemy wyjść do ogrodu – mówi piłkarz, który cały czas utrzymuje gotowość do wznowienia rozgrywek.
Rafał Sumowski: Czym są dla pana święta wielkanocne?
Flavio Paixao: To dla mnie ważna data w kalendarzu. Tradycja świąteczna w Polsce i w Portugalii w zasadzie się nie różnią. To rodzinny czas, w którym najważniejsze jest to aby spędzić go wspólnie z najbliższymi, najlepiej przy rodzinnym stole.
Akurat na te święta nie był pan w rodzinnej Sesimbrze od lat…
To prawda, już nawet nie pamiętam kiedy, bo w Polsce gram już siedem lat, a wcześniej występowałem też w Szkocji i w Iranie. Piłkarski kalendarz skonstruowany jest tak, że na święta Bożego Narodzenia mogę wrócić do Portugalii, ale na Wielkanoc już nie. Dlatego w tym okresie pozostaje mi kontakt z rodziną przez telefon czy wideorozmowy. Tęsknię za nimi, bo w domu byłem ostatnio pięć miesięcy temu.
Lechia Gdańsk. Komu kończą się kontrakty?
Paradoksem jest to, że teraz nie gracie, ale wyjechać pan i tak nie może.
To w ogóle będą inne święta. Według zaleceń, nawet rodziny mieszkające niedaleko od siebie, nie powinny się odwiedzać. Z moją narzeczoną Dominiką spędzimy święta w domu. Pandemia koronawirusa zmieniła trochę nasze plany, ale ja zawsze szukam pozytywów. Pogoda jest ładna, a my mamy to szczęście, że możemy wyjść do ogrodu. To w tej chwili bardzo duży atut, opłaca się mieć ogródek pod domem.
Kto przygotuje jedzenie na świąteczny stół?
Dominika przyrządza jedzenie. Ja nie jestem dobry w te klocki, ale staram się jej pomagać. Jeśli chodzi o potrawy, ja nie jestem wybredny. W Portugalii w święta jemy podobnie: głównie mięsa i jajka. W Polsce bardzo smakuje mi żurek.
Objadał się pan pewnie nie będzie, bo sądząc po zdjęciach z mediów społecznościowych, ani trochę nie odpuszcza pan z dbaniem o formę. Trudniej jest trzymać rygor, gdy trzeba trenować samemu w domu, a na dodatek nie wiadomo czy i kiedy wróci się do gry?
Wszystko zależy od nastawienia. Ja nie mam z tym najmniejszego problemu. Muszę trenować i pozostawać w formie, tym bardziej, że nie wiem kiedy zapadnie decyzja o powrocie do gry. Nie mogę się dać zaskoczyć, tu nie ma miejsca na brak dyscypliny. To moja praca i muszę być gotowy wrócić do niej w każdej chwili. Dla zachowania dyscypliny najważniejszy jest cel, jeśli go nie masz, wtedy pojawiają się schody. To kluczowe. Każdego dnia biegam i ćwiczę, do tego mam siłownię w domu. Każdego dnia powtarzam sobie, że to co się teraz dzieje to ważny moment dla każdego piłkarza. Jeśli teraz się zapuścisz, nie przygotujesz optymalnej formy do grania nawet w miesiąc.
Lechia Gdańsk. Sztab szkoleniowy zgodził się na obniżki płac
Czym zajmuje pan sobie czas w domu oprócz treningów?
Jestem człowiekiem, który cały czas musi mieć jakieś zajęcia. Skoro nie gramy, wykorzystuję ten dodatkowy czas, ciągle szukam czegoś nowego. Obecnie uczę się różnych rzeczy online, muszę być przygotowany jeśli obecna sytuacja potrwa dłużej i nie wrócimy zbyt szybko do grania w piłkę. Jestem optymistą, ale na wszelki wypadek dokształcam się w pewnych rzeczach, a jakich, zachowam to na razie dla siebie.
Czego panu życzyć w te święta?
Zdrowia i powrotu na boisko. Mam nadzieję, że uporamy się z obecną sytuacją i dostaniemy okazję dograć ten sezon do końca. Jeśli będzie trzeba, nawet bez kibiców. Ważne żeby skończyć ligę, bo Lechia ma dobre warunki, aby coś jeszcze ugrać. Jeśli dostaniemy szansę, będziemy “jechać” do końca. A do wszystkich apeluję, aby bez względu na sytuację, nie tracili optymizmu i starali się zachować pozytywne myślenie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS