A A+ A++

– Zamknięte szkoły, restauracje, teatry, kino. Po prostu nie ma gdzie jechać taksówką – opowiada Tomasz Simowanyk z Halo Taxi Bis. Przyznaje, że około 40 proc. kierowców z jego korporacji zawiesiło działalność. Próbują przeczekać trudny czas, licząc na państwowe wsparcie.

Ekonomia i koronawirus

– Ruch w taksówkach zmniejszył się przynajmniej o 70 procent, żyjemy praktycznie na styku. Mamy jakieś oszczędności, dzięki którym mam nadzieję przetrwamy. Myślę, że nasza branża będzie potrzebowała jakieś trzy miesiące od zakończenia epidemii, żeby stanąć na nogi. Czyli od momentu kiedy otwarte zostaną lokale, czy instytucje kulturalne. Najgorsze w tym jest to, że nikt nie wie, kiedy to może nastąpić – przyznaje Tomasz Simowanyk.

Robert Pelczewski jest szefem kierowców w korporacji Lider. – Oczywiście, że odczuwamy znaczne zmniejszenie ruchu, dysponujemy teraz także mniejszą liczbą kierowców. Nie tylko w Opolu, ale we wszystkich miastach, w których działamy – komentuje.

Mniej aktywnych kierowców to także mniej składki na działalność korporacji. Te walczą o oszczędności, jak mogą. Negocjują z firmami, które obsługują aplikacje, z których korzystają. Jak słyszymy, mogą liczyć na ulgi sięgające około 20 proc. W kilku przypadkach zrezygnowano z dyspozytorów na terenie Opola, a numery są przekierunkowane do aplikacji.

– Przed epidemią po 10 godzinach jeżdżenia miałem w kieszeni 200-300 zł. Teraz po 12 godzinach pracy 150 to dobry wynik. W praktyce czystego zarobku mam około 50 zł – opowiada kierowca kolejnej korporacji, prosząc o anonimowość. – Nic dziwnego, że kierowcy zawieszają działalność. Jedni robią to z przyczyn ekonomicznych, inni ponieważ się boją zakażenia koronawirusem. W całym mieście z pracy zrezygnowało mniej więcej 30 proc. osób, drugie tyle robi to sporadycznie. To oznacza, że czynnie tak jak przed epidemią działa około 40 proc. taksówkarzy. A i tak nie można zarobić – dodaje.

Głównie alkohol i papierosy

Taksówkarze liczyli na to, że może uda im się poprawić finanse dzięki zamawianym zakupom. W końcu opolanie siedzą w domach, więc takie rozwiązanie wydawało się realne. – Ale wielkiej różnicy nie ma. Jeżeli wcześniej w ciągu dnia miałem dwa czy trzy takie zlecenia, to teraz czasami mam pięć-sześć – opowiada opolski taksówkarz. – Przy takiej usłudze na terenie Opola do ceny zakupów klient musi doliczyć 20-30 zł – dodaje.

– Wcześniej pobieraliśmy za zrobienie zakupów dodatkowe opłaty, teraz to kosztuje tylko 5 zł za wniesienie zakupów plus stawka za normalny kurs. Wiemy, że ludzie nie mają pieniędzy, więc obniżyliśmy cenę – tłumaczy Robert Pelczewski z Lidera. Przyznaje, że koszt takiej usługi mieści się w granicach 20-30 zł.

Podobnie jak on, także Tomasz Simowanyk z Halo Taxi Bis przyznaje, że oferta robienia zakupów wiele w sytuacji taksówkarzy nie zmienia. – Większość tych zamówień się nie zmieniła, z reguły jeździmy po alkohol i papierosy. Trochę częściej zdarza się prośba o wykup recepty – dodaje.

Taksówkarze zapewniają, że żadna z korporacji w Opolu nie podniosła w związku z koronawirusem cen.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzpital polowy przy placu zabaw, okręt wojskowy na brzegu rzeki. Polacy za granicą w czasie koronawirusa
Następny artykułUczeń Jezusa jest bardziej radykalny niż dżihadyści. “Ci drudzy to samobójcy i mordercy”