W mediach pojawiają się plotki na temat zmiany podejścia dotyczącego nierentownych kopalń, które może wpłynąć na Polską Grupę Górniczą (PGG), Tauron i Polską Grupę Energetyczną (PGE). Choć wciąż brak konkretów, podłoże do roszad przygotowywano już wcześniej. Warto też podkreślić, że ewentualne zmiany wprost mogą udowodnić nieudolność kolejnych rządów w sprawie reformy górnictwa.
– Po świętach Ministerstwo Aktywów Państwowych ma przedstawić plan działania górnictwa w Polsce. Mówi się o likwidacji i uśpieniu najsłabszych kopalń i przekazaniu najlepszych, jak KWK ROW do PGE – podaje TOK.fm. – Ostatnio znów można usłyszeć, że do zamknięcia lub uśpienia mogłyby trafić śląskie kopalnie, chodzi o “Wujek” i “Pokój” z PGG oraz kopalnie z Tauronu “Janina” i “Brzeszcze”. Powtarza się też w różnych miejscach, że przykładowo kopalnie rybnickie z PGG mogłyby trafić do PGE – podaje z kolei WNP.
Choć do oficjalnych decyzji daleko, o reformie górnictwa przy pomocy energetyki mówi się nie od dziś. Kluczową decyzją w tej kwestii było odwołanie wiceministra Adama Gawędy, który miał stać za reanimacją polskiego górnictwa. Były górnik jako jedyny uchował się w Ministerstwie Aktywów Państwowych po tsunami, które wywołało odwołanie ministra Tchórzewskiego i likwidacja Ministerstwa Energii. Gawędzie w końcu też jednak wkrótce podziękowano, a kopalnie trafiły wprost pod ministra Sasina. Tego samego, który dowodzi obecnie polską energetyką. Plotki na temat integracji pionowej mają zatem silne uzasadnienie polityczne.
– Epidemia koronawirusa zmieniła wszystko. Globalna, europejska i polska gospodarka już nigdy nie będą takie, jak przed marcem 2020 roku. W tak dramatycznej sytuacji nie wolno dopuścić do osłabienia potencjału wydobywczego oraz zniszczenia infrastruktury zapewniającej dostęp do surowców energetycznych. Trzeba ze zdwojoną siłą szukać rozwiązań pozwalających na przetrwanie tego trudnego okresu – tłumaczył po odprawieniu Gawęda.
Tauron i PGE czekają roszady
Z giełdowego punktu widzenia szczególnie istotna jest potencjalna rola Polskiej Grupy Energetycznej oraz Tauronu. Pierwsza spółka to największy producent energii elektrycznej w Polsce, druga to jej największy dystrybutor. W momencie gdy kontrolowane przez państwo górnictwo ma problem, problem ma i energetyka. Polska Grupa Górnicza jest obecnie nierentowna i to mimo kosmicznych na tle światowym cen polskiego węgla. Górnictwo trapią koszty i zamiast z tym walczyć, rząd rozdaje kolejne podwyżki. Rosnące zwały węgla nie są przypadkiem – po prostu wielu spółkom handlującym węglem bardziej opłaca się import, a energetyka de facto dotuje górnictwo przez wyższe ceny.
Jeżeli PGE miałoby przejąć tylko rentowne projekty górniczego giganta, inwestorzy mogliby odetchnąć z ulgą, jednak silna rola górniczych związków podpowiada, że z problemu wyjść może nie być tak łatwo. Same zaś plotki o ewentualnym zaangażowaniu PGE w ratownanie PGG (energetyczna spółka już to wcześniej robiła, co zaowocowało wielkimi odpisami i krytyką ze strony Najwyższej Izby Kontroli) podsycają niepokój.
Obecnie potencjalne zaangażowanie PGE w ratowanie PGG zbiega się zresztą z informacją o cięciu “niecorowych” wydatków w spółce, czyli pozbyciu się wszystkich wydatków, które nie mają nic wspólnego z główną działalnością PGE (zdaniem cytowanego przez Magdę Graniszewką z “Pulsu Biznesu” Pawła Puchalskiego, analityka DM Santander, komunikat PGE jest właśnie odpowiedzią na plotki dotyczące PGG). “Niecorowość” to jednak pojęcie szerokie i ewentualne przejęcie kopalń można zawsze uzasadnić jako zabezpieczanie paliwa dla elektrowni. Koronawirus dostarcza zaś wymówki do zmian w kwestii podejścia do przyszłości miksu energetycznego. PGE już wcześniej reklamowało się jako “zielona” spółka, jednak wciąż w 90 proc. bazuje ona na węglu. I to w zdecydowanej większości brunatnym, który jest i bardziej kosztowny i bardziej szkodliwy dla środowiska.
Tauronowe działanie na szkodę spółki
Jeszcze gorsza jest sytuacja Tauronu, którego w planach ratowania górnictwa nie uwzględnia się już od kilku lat z prostego powodu. Spółka ma za słaby bilans i jeżeli ruszyłaby na pomoc kopalniom, niebawem mogłoby się okazać, że trzeba ratować i Tauron. Plotki o opóźnianiu odbiorów od podwykonawców podsycają tylko domysły (temat szeroko opisywaliśmy na Bankier.pl). Dystrybucja energii w Tauronie przynosi jednak ogromne zyski (2,6 mld zł na plusie w 2019 roku), problemem jest jednak wydobycie, czyli górnictwo, a tam ciążą właśnie wspomniane “Brzeszcze” i “Janina”. Segment notuje regularne straty, a w 2019 roku był pod kreską nawet 0,5 mld zł. W sumie Tauron 2019 rok zakończył stratą 12 mln zł, głównie przez odpisy. Inwestorzy wyceniają zaś każdą nieobciążoną złotówkę aktywów Tauronu na ledwie 11 groszy. Sam Tauron osiągnięcie pozytywnego wyniku w wydobyciu określa jako “wyzwanie”.
Potencjalne pozbycie się “Brzeszcz” i “Janiny” dla Tauronu mogłoby być impulsem do wzrostów. Rodzi jednak i pytanie, dlaczego spółka zaangażowała się np. w ratowanie wspomnianych Brzeszcz. W 2015 zarząd Tauron kręcił nosem na przejęcie tej kopalni. Co zrobiono? Wymieniono zarząd. Takie podejście krytykowaliśmy na Bankier.pl jeszcze w 2015 roku. Interes polityczny wygrał jednak z ekonomicznym, a “Brzeszcze”, choć przejęte za symboliczną złotówkę, ciążyły wynikom i tak mającego swoje problemy Tauronu przez kolejne lata. Jeżeli przejęcie “Brzeszcz” i wymiana zarządu z tym związana, nie jest działalnością na szkodę spółki, to ciężko sobie wyobrazić, by politycy kiedykolwiek odpowiedzieli za niszczenie polskiej energetyki.
Górnicza Solidarność domaga się podjęcia “natychmiastowych działań ratunkowych, które pozwolą przetrwać polskiemu sektorowi paliwowo-energetycznemu”. Związek apeluje też, by z obecnej trudnej sytuacji nie tworzyć “wygodnego parawanu, za którym nastąpi cicha likwidacja większości śląskich kopalń”.
Schemat powtarza się od lat
Warto dodać, że owa roszada miała miejsce jeszcze za rządów Platformy Obywatelskiej. Obecna partia rządząca kontynuowała jednak politykę ratowania górnictwa kosztem energetyki. Górnicy wciąż pozostają zbyt wielkim kapitałem wyborczym, by przeprowadzić niepopularne w branży reformy. Sprawa ciągnie się zresztą nie od kilku, a kilkunastu lat. Przypomnijmy choćby, że w przyjętej w 2009 roku Polityce Energetycznej dla Polski, która miała być drogowskazem dla sektora na najbliższe dwie dekady, wprost informowano o potrzebie dekarbonizacji i reformy sektora górniczego. Co zrobiono przez dziesięć kolejnych lat? Zwiększono uzależnienie polskiej energetyki od węgla. Akurat okres ten jest świetną cezurą – po połowie przypada bowiem na rządy PO-PSL i koalicji PiS. Jak widać w kwestii niszczenia energetyki, porozumienie międzypartyjne można osiągnąć ponad podziałami.
Roszady w górnictwie, o których plotkuje się obecnie, także pozostają w silnym politycznym umocowaniu. Szczególnie w świetle zbliżających się wyborów prezydenckich. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem historia potoczy się inaczej niż zwykle i rzeczywiście zajmiemy się reformą, a nie pustym dotowaniem górnictwa. Koronawirus może być równie uzasadnieniem górniczej pobłażliwości, jak i usprawiedliwieniem dla niepopularnych w branży decyzji dotyczących reformy nierentownej gałęzi gospodarki.
Adam Torchała
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS