A A+ A++

Konkurs na nowego szefa stadniny w Janowie Podlaskim ogłoszono pod koniec stycznia. Wystartowała w nim czwórka kandydatów – prof. Krystyna Chmiel, Rafał Stepaniuk, Mariusz Rytel i Wojciech Reszka. Dotychczasowy prezes Grzegorz Czochański postanowił w konkursie nie startować.

Ekspert: Gdzie są ci fachowcy, o których mówił Jurgiel?

Kilka dni temu obawy ekspertów się potwierdziły. Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, któremu podlega janowska stadnina, poinformował, że nie wybrano żadnego kandydata. To nie oznacza, że stadnina została bez prezesa. Teraz będzie jej szefował 45-letni Marek Gawlik. To doświadczony menedżer, który ma za sobą wieloletnią karierę w międzynarodowych korporacjach. Jest też przewodniczącym Polsko-Saudyjskiej Rady Biznes. Jak zaznacza, tę funkcję pełni społecznie.

Jednak w branży “koniarskiej” jego nazwisko nikomu nic nie mówi. – Niestety, źle to wróży. Niestety, trzeba się liczyć, że będziemy świadkami dalszego ciągu równi pochyłej, zwłaszcza w przypadku stadniny w Janowie Podlaskim. Zwłaszcza, bo jej obecna sytuacja finansowa jest fatalna – zauważa na swoim blogu HipoLogika Marek Szewczyk, którzy przez lata był redaktorem naczelnym magazynku „Koń Polski”.

Ekspert dodaje, że nowy prezes będzie uczył się branży, co stawia pod dużym znakiem zapytania sierpniową aukcję Pride Of Poland. – Jak bumerang wraca pytanie, gdzie są ci fachowcy, których zastępy widział były minister rolnictwa, największy szkodnik w historii państwowej hodowli koni arabskich w Polsce – Krzysztof Jurgiel? – pyta Szewczyk.

Ale Gawlik przekonuje, że od 25 lat jest czynnym jeźdźcem i miał też swoje konie. O tym, czy to KOWR zwrócił się do niego z propozycją pokierowania stadniną, czy to on zaproponował swoje usługi, nie chce mówić.

Nowy prezes: Chcę rozwijać stadninę, turystyka ma potencjał

Jak wyobraża sobie funkcjonowanie stadniny, która od kilku lat popada w coraz większe tarapaty? Przypomnijmy tylko, że w 2018 roku jej strata wyniosła 3,2 mln zł. Tę za ubiegły rok powinniśmy poznać wkrótce. – Obecnie wszystkie stadniny mają podobne problemy. Ze względu na epidemię są zamknięte i mogą działać jedynie w bardzo ograniczonym zakresie. Tym, co spędza nam sen z powiek, jest też zabezpieczenie stadniny przed koronawirusem. Chodzi o takie zorganizowanie opieki nad zwierzętami, żeby jednocześnie zapewnić bezpieczeństwo pracownikom – mówi „Wyborczej” Marek Gawlik.

Nowy prezes po kilku dniach pracy mówi też, jaki ma plan na funkcjonowanie stadniny w przyszłości. – Oczywiście hodowla koni jest dla nas najważniejsza. Za nami już 200-letnia tradycja. Ale widzę też niewykorzystany potencjał, jeśli chodzi o turystykę. I to chciałbym rozwinąć. Ludzie, którzy przyjeżdżają do Janowa, chcą, oczywiście, obejrzeć stadninę. A tu nie mają możliwości, żeby pojeździć konno, bryczką. Będziemy chcieli otworzyć się na turystów, organizować imprezy. Ale, oczywiście, nie będzie to nasza główna działalność – tłumaczy nowy prezes.

Marek Gawlik przekonuje też, że będzie chciał wykorzystać swoje kontakty w krajach arabskich, aby rozwijać stadninę. – Do tej pory wszystko, co tu się działo, było pokazywane przez pryzmat prezesów. A oni nie są najważniejsi. Ważni są ludzie, którzy tu pracują od lat i są już zmęczeni tą medialną otoczką wokół stadniny. Czas na uspokojenie sytuacji i rozwój, oczywiście po tym, jak uporamy się z epidemią, bo ona też może pokrzyżować nam plany – zaznacza Gawlik.

Stadnina w Janowie. Prezesi zmieniają się co chwila

Marek Gawlik jest już kolejnym prezesem, który staje przed zadaniem uporządkowania spraw stadniny w Janowie po poprzednikach. Problemy pojawiły się cztery lata temu. Po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość zwolniono długoletniego prezesa Marka Trelę. Pod jego rządami stadnina cieszyła się ogromną renomą, a na aukcje Pride of Poland przyjeżdżali hodowcy arabów z całego świata. Wśród nich była choćby Shirley Watts, żona perkusisty The Rolling Stones.

Po Treli prezesem został Marek Skomorowski, działacz Solidarnej Polski, który nie ukrywał, że na koniach się nie zna. Jego przygoda ze stadniną zakończyła zaledwie po kilku miesiącach pracy.

Zastąpił go prof. Sławomir Pietrzak, zootechnik, wykładowca akademicki i międzynarodowy sędzia w ujeżdżeniu. Na stanowisku wytrwał do marca 2018 roku. Stracił je, bo miał inną wizję prowadzenia stadniny w Janowie niż jego zwierzchnicy. Sprzeciwiał się też przeniesieniu Narodowego Czempionatu na warszawski Służewiec.

W marcu 2018 roku prezesem stadniny został Grzegorz Czochański. Wytrwał dwa lata. W tym czasie nie udało mu się poprawić sytuacji. Stadnina nadal przynosi spore straty. Czochański w konkursie na prezesa, który nie przyniósł rozstrzygnięcia, nie startował. Pytaliśmy dlaczego, ale były już prezes nie chciał komentować tej decyzji.

Swoje spostrzeżenia na temat trwającej już cztery lata sytuacji w janowskiej stadninie ma Marek Szewczyk. – Ja już się na temat państwowej hodowli i Janowa Podlaskiego wypowiadałem i nie zmieniam zdania. To musi upaść – komentuje na swoim blogu.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDzisiaj Wielki Piątek, wspomnienie męki i śmierci Jezusa
Następny artykułW Lotto padła “szóstka”. Szczęśliwiec wygrał niemal 24 mln złotych