- Trzeba szanować swoich przeciwników politycznych – zwraca uwagę były europoseł
- Deklaruje, że będzie walczył o przywrócenie autorytetu parlamentu
- Tadeusz Zwiefka obiecuje też budowę drogi S10 w przypadku zwycięstwa KO
Jak to się stało, że na początku miało pana nie być na liście kandydatów na posłów do Sejmu w Bydgoszczy, a potem pan na nią wskoczył od razu na jedynkę?
Propozycja, którą złożył mi na przełomie lipca i sierpnia przewodniczący Grzegorz Schetyna, dotyczyła mojego kandydowania do Senatu. Wyraziłem na nią zgodę. Przygotowywałem się do wyborów senackich. Jednak dosłownie na dzień przed radą krajową PO, na której miały zostać zatwierdzone listy kandydatów PO w ramach Koalicji Obywatelskiej, dowiedziałem się, że sytuacja się trochę skomplikowała. Usłyszałem pytanie, czy gdyby nie udało się rozwiązać pewnej sprawy, zgodzę się kandydować do Sejmu z jedynki w Bydgoszczy. Moje miejsce na liście senackiej miał zająć Krzysztof Brejza, który pierwotnie miał być jedynką do Sejmu. Byłem bardzo zdziwiony, ale po rozmowie z kolegami wyraziłem zgodę. Jestem zresztą do dziś zdziwiony rezygnacją Krzysztofa.
Nie miał pan obaw? Mandat senacki jest dużo inny niż poselski. Inne są obowiązki, inna aktywność.
To prawda, ale żadna aktywność parlamentarna w Polsce nie dorównuje aktywności w Parlamencie Europejskim. Zdaję sobie sprawę, że tempo pracy w obu izbach jest różne, jednak wciąż czuję się bardzo dobrze, młodo, w pełni sił i nie przeraża mnie myśl o intensywnej pracy sejmowej.
Od urodzenia jest pan związany z regionem, na którym obecnie znajduje się województwo kujawsko-pomorskie, przez trzy kadencje reprezentował pan to województwo w Brukseli, ale niektórzy wytykają panu, że na stronach Polskiej Komisji Wyborczej widnieje informacja, że jest pan mieszkańcem Poznania.
Przez 15 ostatnich lat bywałem w Polsce praktycznie tylko w weekendy, ale mimo to bardzo pilnowałem, by mieć na różnych płaszczyznach kontakt z mieszkańcami naszego regionu i z tutejszymi samorządowcami. Pomogłem też zorganizować odwiedziny ponad 2,5 tys. mieszkańców naszego regionu w instytucjach unijnych w Brukseli i Strasburgu, obejmowałem patronat nad różnymi zdarzeniami, wręczałem nagrody. Idiotyzmy, które są wypisywane na temat moich związków z ziemią kujawsko-pomorską, niech sobie leżą na dnie internetu.
Nie boi się pan tego polskiego piekiełka? Po 15 latach pracy w Brukseli spadnie pan de facto na front, bo w polskim Sejmie trwa polityczna wojna.
Front jest wszędzie. Myślę, że w Brukseli nawet w wielu momentach trudniejszy, ze względu na wielką ilość państw należących do Unii. Podział polityczny również jest w Parlamencie Europejskim bardzo wyraźny. Różnica jest jednak taka, że tam staraliśmy się dojść do kompromisu. Tymczasem w Polsce ostatnie cztery lata pokazały, jak można z parlamentu zrobić bezwolne narzędzie, które zamiast świątynią demokracji, staje się zabawką prezesa. Jeśli prezes sobie wymyśli, że głosowanie będzie o godz. 8, to będzie o godz. 8. Jak wymyśli, że o godz. 11, to będzie o godz. 11. A jak wymyśli, że coś … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS