Religię i rodzinę Grecy traktują niezwykle serio, nic więc dziwnego, że rodzinnemu świętowaniu oddają się z pasją. A jeśli dodamy do tego fakt, że lubią i potrafią smacznie zjeść, potańczyć i pośpiewać, mamy przepis na udaną biesiadę. Z rozmachem! Aż nie dowierzałam, kiedy w nocy z soboty na niedzielę, tuż po wybiciu północy wychodzili z cerkwi, szli do domów na specjalną zupę i gotowane czerwone jajka, po czym puszczali się w tany!
Prawosławna Wielkanoc wypada zazwyczaj kiedy indziej niż w Kościele rzymsko-katolickim, ze względu na to, że Cerkiew stosuje kalendarz juliański. W tym roku Wielkanoc (Kyriaki tou Pascha) przypada 19 kwietnia, czyli tydzień po świętach katolickich. W ubiegłym roku różnica wynosiła dwa tygodnie.
Na wyspę Mykonos na Morzu Egejskim przypłynęłam promem w Wielki Czwartek. Wielki Tydzień trwał już w najlepsze, Grecy pościli ściśle, ale turystom na tej rajskiej wyspie niczego nie brakowało. Tuż obok tętniących zabawą nadmorskich tawern bieliły się ciche, dostojne cerkwie, przykryte kopułami. Oba światy – w najlepszej komitywie, nikt nikomu nie przeszkadzał.
W greckich rodzinach to ten dzień, kiedy barwi się na czerwono jajka (lądują one na honorowym miejscu na wielkanocnym stole i bliscy żartobliwie stukają się nimi). Ten kolor ma symbolizować krew Chrystusa i odstępstw od niego się nie przewiduje. Jeśli ktoś nie przejawia talentu, zestaw kolorowych ugotowanych jajek może kupić w każdym supermarkecie.
Wieczorne nabożeństwo z czytaniem psalmów ma w sobie coś mistycznego. Po nim kobiety zabierają się za dekorowanie Grobu Pańskiego kwiatami. Tradycja nakazuje, by były to wyłącznie dziewice, ale dziś – wierzyć mi się nie chcę, że jest to przestrzegane. Uwijają się przy tym całą noc.
Dekoracje są przeróżne. Na Mykonos widziałam skromne, a jednocześnie najbardziej ujmujące – z pachnącego geranium. Później, w Salonikach, zrozumiałam, że parafie współzawodniczą ze sobą, budując imponujące konstrukcje z precyzyjnie zaplanowanych rodzajów i kolorów kwiatów. Np. białych i czerwonych goździków, utkanych na baldachimie tak ciasno, że główki kwiatów nie zostawiały ani centymetra wolnego miejsca.
Wielki Piątek (Megali Paraskevi) to czas żałoby, kiedy dzwony cerkwi biją cały czas (choć nie jak na alarm, ale powoli, z długimi interwałami). W cerkwiach ustawiają się długie kolejki do adoracji grobu. W kościele Świętej Mądrości Bożej Agia Sofia w Salonikach – klejnocie epoki Bizancjum, wzorowanym na jej imienniczce z Konstantynopola – ludzie przesuwali się powoli, centymetr po centymetrze. Docierając do celu, skłaniali się, całowali ikonę, a wychodząc, byli obdarowywani przez młode parafianki płatkami kwiatów z koszyczka.
Magicznym momentem są procesje Męki Pańskiej z “wędrującym” grobem Chrystusa i z wiernymi z płonącymi świecami. Obserwowałam jak to wygląda w cerkwi Metamorfosi tou Sotiros na jednym z osiedli w Salonikach: ludzie przybywali tłumnie, ale nie spędzali całego długiego nabożeństwa w kościele, tylko wchodzili, wychodzili na zewnątrz, witali się ze znajomym, przystawali pogadać, pożartować.
W Wielką Sobotę wieczorem odprawia się najważniejsze nabożeństwo – liturgię rezurekcyjną, która zaczyna się o godz. 23. Zmartwychwstanie o północy obwieszczają wystrzał i najprawdziwsze fajerwerki, a ludzie pozdrawiają się słowami “Christos Anesti” (Chrystus zmartwychwstał) i odpowiadają “Alithos Anesti” (Zaprawdę zmartwychwstał). Odpalają swoje świece od tzw. Świętego Ognia przywożonego z Jerozolimy i wychodząc, niosą je do domów ostrożnie, chroniąc płomień. Po to, by opalić znakiem krzyża miejsce nad drzwiami wejściowymi do mieszkania.
Już po północy siadają do rodzinnej kolacji, podczas której tradycyjnymi potrawami są: zupa cytrynowa z podrobami, chałka tsoureki czy wspomniane już czerwone jajka. To tylko delikatny wstęp do ucztowania, rozciągniętego na parę najbliższych dni. W święta piecze się i grilluje mięsa, zwłaszcza kokoretsi, czyli – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – baranie podroby owinięte jelitami (ale akurat my, zajadający się flaczkami, nie mamy prawa tego Grekom wytykać).
Je się specjalnie przygotowane na ten czas przysmaki, obficie podlewając je białym i czerwonym winem. Tańce i śpiewy? Koniecznie! W domach, w studiach telewizyjnych, na ulicach, wszędzie.
W tym roku takiej Paschy nie będzie… Już na początku pandemii, w marcu grecki rząd zawiesił wszystkie połączenia z częścią krajów europejskich i wszystkimi pozaunijnymi, zamknął (do końca kwietnia) hotele, kwatery i pensjonaty (otwartych pozostaje dosłownie kilka – jeden na region, i po trzy w Atenach i Salonikach). Zamknął porty dla statków wycieczkowych i jachtów, muzea, stanowiska archeologiczne, kina, centra handlowe, restauracje, tawerny i bary. A nawet plaże. Nie jest to czas na odwiedzanie przepięknej Grecji. Jak wszędzie, świat się zatrzymał.
Niedostępne dla wiernych stały się też cerkwie i ta decyzja zapadła wcześniej niż u nas. Podczas gdy w komunikacie Soboru Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego z połowy marca mowa była o tym, by “wszystkie nabożeństwa odprawiać zgodnie z wielkopostnym harmonogramem”, a “św. Eucharystia jest Boskim ogniem, który spala wszelkie zło”. A u Greków cerkwie już świeciły pustkami.
– Nabożeństw się nie odprawia i nic nie będzie już tak samo podczas Wielkiej Nocy – relacjonowała mi Nikoletta Nikolopoulou, dyrektorka polskiego i czeskiego biura Greckiej Organizacji Turystycznej (GNTO). – Ale mam nadzieję, że mimo wszystko Grecy znajdą piękny sposób na celebrowanie tych świąt.
– Klasztory są zamknięte dla pielgrzymów i zwiedzających na razie na 14 dni. Co będzie potem – nikt nie wie. Jedno jest pewne, to będą dziwne święta… Jako że my, Grecy, raczej nie naginamy się do reguł i zakazów, sam jestem ciekaw, jak one będą wyglądać – dodawał Christos Papanikolau, przewodnik po Meteorach – bajkowych klasztorach na skałach w Tesalii, zawieszonych między niebem a ziemią.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS