A A+ A++

Pytanie wydaje się zasadne zważywszy na ostatnie wyczyny lidera partii Porozumienie wchodzącego w skład koalicji PiS-Porozumienie-Solidarna Polska. 

Najpierw stwierdził – wbrew największemu koalicjantowi, czyli PiS – że wybory prezydenckie są niemożliwe do przeprowadzenia w dniu 10 maja i zaproponował ich przesunięcie na przyszły rok. 

Koalicja PO-KO zwietrzyła swoją szansę na rozbicie obozu rządzącego i niemal natychmiast wyraziła umiarkowaną aprobatę tegoż pomysłu, przy czym dalej optowała i optuje za wprowadzeniem jednego ze stanów nadzwyczajnych: wyjątkowego lub klęski żywiołowej, które umożliwiają przesunięcie wyborów prezydenckich. 

PiS natomiast chciałby przeprowadzenia wyborów w dniu 10 maja słusznie wyrażając opinię, iż obecnemu prezydentowi kończyłaby się konstytucyjna kadencja w czasie obowiązującego stanu nadzwyczajnego i 90 dniowego okresu, po którym można by ogłosić nowy termin wyborów. 

Ale powyższe wymagałoby zmiany Konstytucji w zakresie możliwości przesunięcia kadencji prezydenta RP ze względu na stan nadzwyczajny, w którym to konstytucyjna kadencja przypadałaby na okres trwania tegoż stanu i 90 dniowego okresu, po którym można by przeprowadzić nowe wybory. Inaczej prawnie powstałby okres, w którym nie ma prezydenta a sam obecny A. Duda mógłby być przez opozycję traktowany jako nieprawomocnie urzędujący na tym państwowym stanowisku. 

W związku z koronawirusem PiS chciałoby przeprowadzenia wyborów w formie głosowania korespondencyjnego, które miałoby się odbyć oczywiście w dniu 10 maja, na co nie zgadza się właśnie J. Gowin mówiąc, że w tym terminie niemożliwe jest przeprowadzenie tych wyborów. I w tym punkcie zgadza się z propozycjami KO-PO, co wydaje się bardzo dziwne. 

PiS więc przeprowadził szereg spotkań z J. Gowinem, po których J. Gowin zaproponował inne rozwiązanie: przedłużenie kadencji prezydenta o dwa lata, przy czym prezydent obecny i następni też by mieli jednorazową kadencję siedmioletnią. Oznaczałoby to, że prezydentem można byłoby zostać na jedną kadencję bez możliwości reelekcji. 

Takie rozwiązanie również wymagałoby zmiany Konstytucji na co teraz bardzo nieprzychylnie wypowiada się PO-KO. I tylko dziwnym jest, że chcą wprowadzenia wyborów w późniejszym czasie po wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego a już przedłużenie kadencji o 2 lata im jakoś nie pasuje. Brak aprobaty ze strony PO-KO wobec nowych pomysłów J. Gowina wynika z trzech rzeczy: z akceptacji PiS-u dla tego pomysłu (totalni a’priori zawsze są anty wobec działań PiS-u), z chęci przejęcia władzy w czasie spodziewanego kryzysu gospodarczego, który za dwa lata mógłby powoli się kończyć oraz wystawieniu nowego kandydata na prezydenta, bowiem wybory 10 maja byłyby z kretesem przegrane przez PO-KO, bowiem M. Kidawa-Błońska już udowodniła, że w żadnym wypadku nie nadaje się na urząd prezydenta RP.  

Na tle sytuacji przedstawionej powyżej należy się zastanowić nad motywacją J. Gowina do występowania przeciwko pomysłom PiS-, tym bardziej, że jesteśmy w środku walki z koronawirusem i dodatkowe spory polityczne winny być odłożone na bok a tok demokracji w Polsce powinien trwać mimo walki z epidemią przy zachowaniu wszelkich środków bezpieczeństwa obywateli, co spełniałoby powszechne głosowanie korespondencyjne. 

Wedle mnie są trzy powody takich działań przez J. Gowina.  

Pierwszym jest jego długotrwale “ukąszenie” przez UD-UW a później przez PO. Ktoś kiedyś powiedział, że z takich partii można było i można wystąpić, ale z wnętrza nie można ich się pozbyć: “że jak długotrwale wlezą do wnętrza człowieka, to nie chcą już wyleźć”. J. Gowin niestety jest tym wszystkim skażony, bo już dawno temu związał się z UW-UD (choć nie należał do tych partii) a później długotrwale z PO a to nie wróżyło i nie wróży nic dobrego. 

Drugim powodem jest wydumane ego J. Gowina, które sprawia, że chce być za wszelką cenę mężem stanu a na to “nie pozwalają” mu dotychczasowe funkcje wicepremiera i ministra. Takie ego być może skłania go do chęci bycia np. z ramienia PO-KO premierem lub nawet w przyszłości prezydentem Polski. “Pozytywnie” na to ego wpłynęło też to, że jego ugrupowanie zdobyło w ramach Zjednoczonej Prawicy aż 18 posłów, co dodało J. Gowinowi pole do stawiania ultimatum PiS-owi, bo bez J. Gowina i jego posłów PiS mógłby stracić większość sejmową, pod warunkiem wszakże, że wszyscy posłowie Porozumienia poszliby za J. Gowinem w co osobiście wątpię. 

Trzecim powodem może być porozumienie J. Gowina i J. Kaczyńskiego, którzy wspólnie utkali misterny plan przeprowadzenia wyborów jednak w dniu 10 maja a całe te ich przepychanki są tylko pewną grą wobec totalnej opozycji. No bo jak to jest. Opozycja zgadza się na wybory za rok a już za dwa lata nie. Opozycja chce wprowadzenia stanu nadzwyczajnego co wymaga – jak wyżej wspomniałem – technicznej zmiany Konstytucji pozwalającej na dłuższą prawnie kadencję obecnego prezydenta a nie chce żadnej zmiany w przypadku wyborów za dwa lata. Opozycja nie chce wyborów korespondencyjnych a przed wyborami w 2015 roku bardzo tego chciała. 

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRegionalna Izba Handlu i Przemysłu pomoże medykom
Następny artykułDwóch mężczyzn i dwoje nastolatków odpowie za nieprzestrzeganie obostrzeń