– Moja kuzynka jest pensjonariuszką tego zakładu. Jest zakażona koronawirusem. Łącznie na jej piętrze jest zakażonych jeszcze 18 osób. Tam potrzebna jest pomoc. Jest tylko dwóch opiekunów. Są przepracowani. Nie ma kto zajmować się pensjonariuszami. W większości to osoby obłożnie chore, niektóre nie mają świadomości tego, co się dzieje – alarmuje pani Paulina.
„Nikt nie przyszedł do pracy”
Udało nam się telefonicznie porozmawiać z jej kuzynką. – Sytuacja jest dramatyczna. W ostatni poniedziałek nikt nie przyszedł do pracy. Zajęła się nami dyrektorka, która pełni rolę opiekunki i pielęgniarki. Dopiero o godz. 16 udało się ściągnąć drugiego pracownika, który miał dyżur dzień wcześniej i jest z nami do dzisiaj. W tygodniu do pomocy przyszły jeszcze dwie osoby. Też są z nami cały czas. Pracują ponad ludzkie siły – opowiada pacjentka zakładu. Ma czterokończynowe porażenie. Jej wynik testu na koronawirusa jest pozytywny. Na szczęście nie ma kaszlu, a najwyższa gorączka, jaką miała, to 37,5 st. – Jestem jednak przerażona tą sytuacją, bo nie widzę jej rozwiązania. Władze muszą pomóc. Pracownicy boją się tu przyjść do pracy – stwierdza kobieta.
Dyrektorka apeluje: „Potrzebna pomoc”
O zakładzie opiekuńczo-leczniczym przy Bobrowieckiej 9 na Mokotowie pisaliśmy kilka dni temu, kiedy okazało się, że jedna z opiekunek jest zakażona koronawirusem. Jest tam 56 pacjentów. W większości obłożenie chorych, niektórzy wymagali dializy nerek. Zabieg się opóźniał, bo stacja czekała na wyniki testów na koronawirusa. Zakład wyniki dostał wczoraj.
– Sytuacja jest bardzo trudna. Ja w pracy jestem od niedzieli. Nie wychodziłam stąd. Na tę chwilę pacjenci mają opiekę, ale pracujemy od tygodnia w ogromnym stresie – mówi nam dyrektorka zakładu opiekuńczo-leczniczego. Informuje, że jedna z pielęgniarek zrezygnowała z pracy, bo pracuje też w innym szpitalu i zażądał tego dyrektor tamtej placówki w obawie przed koronawirusem. – Jeden lekarz jest na kwarantannie, drugi pracuje w szpitalu zakaźnym, więc u nas też nie może pracować. Takiej sytuacji jeszcze nie było – mówi dyrektorka. – Apeluję, jeżeli przeczyta to lekarz chorób zakaźnych, który mógłby nam pomóc, udzielając choćby porad przez telefon, proszę o kontakt.
W czwartek rzeczniczka wojewody Ewa Filipowicz zapewniła nas, że na wniosek fundacji Nowe Horyzonty, która prowadzi zakład, wojewoda Konstanty Radziwiłł może skierować do pracy dodatkowy personel.
W sobotę o sytuacji w zakładzie poinformowaliśmy rzeczniczkę wojewody. – Przekażę te wszystkie informacje odpowiednim komórkom w urzędzie – zapewniła Filipowicz.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS