Wioleta Milewska już od najmłodszych lat nie miała łatwo w życiu. Pięć lat temu ojciec zamienił jej życie w koszmar. Od tego czasu Wioleta żyje z bólem, który utrudnia jej codzienną egzystencję. Jednak nie poddaje się, by żyć normalnie. Bo ma wciąż marzenia…
Dramat pani Wiolety rozegrał się prawie 5 lat temu, choć tak naprawdę trwał przez wiele lat. Był 19 lipca 2015 roku kiedy podczas kolejnej awantury ojciec chwycił za nóż. Kobieta, chcąc uratować mamę, zasłoniła ją własnym ciałem. Mężczyzna zadał jej cios, a potem śmiertelnie ugodził tym samym nożem jej matkę.
Dziewczyna trafiła do szpitala na pięć miesięcy. Walczyła o życie… Od tamtego dnia jest przykuta do wózka inwalidzkiego. Życie młodej dziewczyny zamieniło się w koszmar. Przeżyła, ale nigdy nie będzie chodziła o własnych siłach. Jej ojciec został skazany na dożywocie za zabójstwo żony i 10 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa córki.
— Staram się żyć normalnie, nie wracać myślami do przeszłości… Jednak to wciąż siedzi w mojej głowie — opowiada Wioleta Milewska z gminy Braniewo. — Niełatwo zapomnieć o tym, co się stało. O tym, co ojciec zrobił mojej mamie i mi. Ją pozbawił życia, a mi zabrał ukochaną osobę i sprawił, że do końca życia będę niepełnosprawna. Uczę się z tym żyć. Dostałam od życia ostre baty. Zastanawiam się czasem, dlaczego to mnie spotkało… Wciąż potrzebuję pomocy psychologa, leczę się z traumy, którą zafundował mi ojciec. Przez to, co przeszłam, jestem bardziej emocjonalna.
Dziewczyna otrzymała od Gminy Braniewo mieszkanie. W remoncie oraz urządzeniu go pomogło sporo osób. Pani Wioleta ma uszkodzony dysk, 2 przepukliny, ucisk na nerwy. Porusza się na wózku. Przejście kilku kroków sprawia jej ogromny ból. Codziennie przyjmuje około 20 tabletek.
— Ból czasami jest nie do zniesienia — przyznaje. — Po kilku krokach mięśnie napinają się samowolnie, ból wykręca stopy… Nie mogę nad tym zapanować. Nie pomagają żadne leki. Jeżdżę po różnych specjalistach, na rehabilitację, jednak nie ma na to żadnego lekarstwa.
Ogromnym wsparciem dla dziewczyny jest jej chłopak Dawid. Są ze sobą już 7 lat. Przetrwali razem najtrudniejszy czas. Pan Dawid jest nie tylko największą miłością pani Wiolety, ale też najlepszym przyjacielem, który mimo tragedii i niepełnosprawności dziewczyny, jest z nią.
— Cieszę się, że mam przy sobie osobę, która mnie wspiera i jest ze mną na dobre i złe — mówi pani Wioleta. — W najtrudniejszych chwilach mojego życia był ze mną. Bez niego trudno byłoby mi zaakceptować całą sytuację. To on motywuje mnie też do walki o sprawność. To z nim spędzam najpiękniejsze chwile. Lubimy wspólne podróże, spacery, kochamy zwierzęta. Dzięki niemu mój świat nabrał kolorów. Jesteśmy zaręczeni. Wiem, że zawsze mogę na niego liczyć. Kiedy na wózku nie mogę dojechać do jeziora czy w inne miejsce, bierze mnie na ręce. To naprawdę wyjątkowa osoba — dodaje wzruszona.
Pani Wioleta uwielbia zwierzęta oraz otaczającą ją przyrodę. W swoim domu ma już dwa psy, które są wiernymi towarzyszami życia. Podczas spacerów i podróży dziewczyna uwielbia robić zdjęcia krajobrazów, zwierząt, kwiatów… Wszystko, co ją otacza, fascynuje ją na tyle, że potrafi uchwycić niezwykłe ujęcia.
— Fotografia otworzyła mnie na piękno otaczającej nas natury — mówi. — Gdy nie mam aparatu, zdjęcia wykonuję telefonem. Ale i tak jestem szczęśliwa, gdy wyjdzie jakieś fajne ujęcie. Fotografia to taki mój mały nałóg. Fotografowanie dla mnie to kompletowanie wspomnień, do których możemy wracać niemal w każdej chwili. Jest moją wizją na otaczający nas świat. Coś, co wcześniej widywałam tylko na filmach przyrodniczych, okazało się być na wyciągnięcie ręki, tuż obok nas. Pozwala mi też choć na chwilę zapomnieć o problemach i bólu. To taka moja terapia
Okazało się, że pani Wioleta, która przed wypadkiem była bardzo aktywną fizycznie osoba, mimo niepełnosprawności ma duszę wojownika. Rozpoczęła treningi w Integracyjnym Klubie Sportowym SMOK w Ornecie. W 47. Memoriale Józefa Żylewicza tradycyjnie wzięli udział także niepełnosprawni sportowcy. Po raz kolejny rywalizowali w wyścigu wózków na dystansie 1500 m, natomiast inni pchali kulą. Do pchnięcia kulą zgłosiło się osiem osób. Najlepszą z kobiet została właśnie pani Wioleta. Niestety, ból kręgosłupa nie zawsze pozwala młodej kobiecie na aktywność i treningi.
— Przed wypadkiem byłam aktywna. Chciałabym kontynuować aktywność sportową pomimo niepełnosprawności — mówi. — Niestety ból jest tak silny, że czasem nie jestem w stanie funkcjonować. Mam tylko dwa marzenia: chciałabym się wyleczyć z bólu pleców i zebrać pieniądze na dostawkę do wózka, która pozwoli mi samodzielnie poruszać się i dotrzeć w wiele miejsc. Jeśli ktoś chciałby mnie wspomóc może wpłacić datek na Stowarzyszenie na rzecz młodzieży “Otwórz serce dla Wiolety” na numer konta 50 8313 0009 0037 7229 2000 0030. Liczy się każda złotówka, bo leki i rehabilitacja pochłaniają większą część moich dochodów.
Mimo trudności życiowych pan Wioleta mówi, że jest szczęśliwa.
— Wiem, że droga do szczęścia, nie zawsze jest prosta. Czasem jest z górki, a czasem pod górkę — mówi pani Wioleta. — Czasami są postoje lub gdzieś zabłądzimy. Czasami jest pełna ran i smutku. Nie zawsze wszystko się układa tak, jakbyśmy tego chcieli. Po prostu takie jest życie. Pełne “złych i dobrych” dróg. Pełne pułapek, niewłaściwych osób, które spotykamy na swojej drodze. Ale każdy człowiek powinien pamiętać o jednym: nie wszystkie drogi są wyboiste, jest pełno dróg szczęśliwych. Musimy tylko się zmotywować i iść do przodu. Nie możemy stać w miejscu. Powinniśmy realizować wyznaczone sobie cele i spełniać marzenia. Po tym co przeszłam, dostrzegam wiele pięknych, drobnych rzeczy i cieszę się nimi. Kiedy człowiek dostaje drugą szansę na życie, to zaczyna doceniać to, co ma. Uświadamia sobie, co tak naprawdę w życiu jest ważne.
Joanna Karzyńska
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS