Mapa okolic Sierszy z oznaczonymi na zielono gruntami należącymi do Galicyjskich Akcyjnych Zakładów Górniczych
Umowa dzierżawy była jednak tak skonstruowana, że całe ryzyko związane z niespodziankami pogodowymi spadało na uprawiającego pole. Obojętne, czy uprawy zniszczyła powódź, gradobicie czy rośliny zeżarła dzika zwierzyna, na żaden upust nie można było liczyć.
Na początku XX wieku kopalnie należące do hrabiego Andrzeja Potockiego z Krzeszowic, a potem zarządzane przez Galicyjskie Akcyjne Zakłady Górnicze, osiągały dochody nie tylko z eksploatacji węgla, ale także z dzierżawy gruntów. Pól i łąk do wynajęcia było sporo, a głód ziemi ogromny, więc opłaty od dzierżawców musiały być zauważalne w budżecie spółki.
Zachowane, gotowe druki z rubrykami do ręcznego wpisania świadczą, że kontrakty dzierżawy zawierano często. Te najstarsze, z końca XIX wieku, mają jako właściciela gruntu wpisane Hrabstwo Tenczyńskie. Późniejsze wystawiał Zarząd Zakładów Górniczo-Hutniczych hr. Andrzeja Potockiego w Sierszy, a po roku 1908 grunty wydzierżawiały Galicyjskie Akcyjne Zakłady Górnicze.
Kontrakty dzierżawy gruntu z początku XX wieku
Wysokość opłaty zależała, oczywiście, od powierzchni gruntu, ale pewnie także od jego położenia. W kontrakcie z 1913 roku za trzy ary ziemi w Wodnej wynajmujący płacił 1 koronę czynszu dzierżawnego. Na innych umowach pojawiają się znacznie wyższe czynsze, ale na żadnym z kontraktów, które miałem okazję obejrzeć, nie przekraczały 10 koron.
Dla orientacji można powiedzieć, że na początku XX wieku dobrze opłacany górnik zarabiał miesięcznie około 100 koron, a pracownik na powierzchni kopalni około 40-50 koron. Za jedną koronę można było kupić około 5 kg chleba, kilogram kiełbasy albo półtora kilograma słoniny, ale ceny żywności dość szybko rosły.
Ziemia w naszej okolicy do najlepszych nie należy, więc zapewne wiele nie rodziła i stąd stawki dzierżawne były umiarkowane. Dla wielu ubogich i tak jednak były wysokie, bo np. wdowy po zmarłych górnikach mogły liczyć tylko na parę koron miesięcznie z kopalnianej kasy brackiej.
Dla właścicieli Galicyjskich Akcyjnych Zakładów Górniczych dochody z dzierżawy się liczyły, bo choć kwoty były niewielkie, to dzierżawców wielu. Jeśli spojrzeć na mapę terenów należących do spółki w samej tylko Sierszy, to działek do wynajęcia było około setki, a przecież sporo ich było jeszcze w każdej, właściwie, okolicznej wsi.
Należy także pamiętać, że akcjonariusze nawet dobrze prosperujących spółek nie otrzymywali jakichś zawrotnych kwot w charakterze dywidendy. Posiadacz akcji zakładów sierszańskich mógł liczyć na pięcioprocentową dywidendę, więc kupując akcję za 200 koron, mógł zarobić 10 koron rocznie.
Kontrakty dzierżawy gruntu z początku XX wieku
Dzierżawca kopalnianego gruntu w Sierszy, Wodnej czy Trzebionce, inwestując koronę – miał nadzieję na zebranie ziemniaków czy kapusty, które stanowiły podstawę diety ubogich robotników. Umowa dzierżawy była jednak tak skonstruowana, że całe ryzyko związane z niespodziankami pogodowymi spadało na uprawiającego pole. Obojętne, czy uprawy zniszczyła powódź, gradobicie czy rośliny zeżarła dzika zwierzyna, na żaden upust nie można było liczyć.
Dzierżawa mogła być udzielona na rok, ale czasem podpisywano kontrakty nawet na sześć lat. Dla uprawiającego było to bardziej opłacalne, bo pozwalało zaplanować płodozmian. Przy stale ponawianych, rocznych kontraktach ziemia mogła być wyjałowiona i zbiory bardzo małe.
Po latach ciekawą pamiątką są dokumenty związane z dzierżawą. Niektóre były drukowane na pięknym papierze, ze znakiem wodnym, a wszystkie ozdobione znaczkami opłaty urzędowej z portretem cesarza Franciszka Józefa.
Kontrakty dzierżawy gruntu z początku XX wieku
Reprodukowane kontrakty i mapa pochodzą z kolekcji Ryszarda Bazarnika.
Przełom 37/2019
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS