A A+ A++
fot. Michał Szymański

Dwa zwycięstwa w Lidze Mistrzyń, kompromitacja w Pucharze Polski i dopiero piąte miejsce w tabeli Ligi Siatkówki Kobiet to bilans sezonu Grot Budowlanych Łódź. Samo suche wyliczenie wyników wicemistrzyń Polski wychodzi dla nich druzgocąco, ale nie można tego sezonu w wykonaniu łódzkiej drużyny oceniać tylko na podstawie osiągniętych rezultatów. 

Trzeba przyznać uczciwie, że był to bardzo trudny sezon dla podopiecznych Błażeja Krzyształowicza. Zespołu nie omijały kontuzje i problemy kadrowe, a pędzące jak szalone rozgrywki nie pozwalały w spokoju przepracować pojawiających się błędów. Nie zmienia to oczywiście faktu, że wynik jest, jaki jest, ale nieco łagodzi ocenę dokonań zespołu.


BUDOWLANI W PRZEBUDOWIE

Srebrny medal zwieńczył poprzedni sezon w wykonaniu Budowlanych. Na radość nie było jednak wiele czasu. Było bowiem wiadomo, że z zespołu wypadną ważne ogniwa, których zastąpienie nie będzie łatwe, a w niektórych wypadkach wręcz niemożliwe. Zespół opuściła największa gwiazda ligi Jovana Brakocević-Canzian. Nie oszukujmy się, zawodniczki tego kalibru nie trafiają do polskiej ligi codziennie i głównym zadaniem zarządu było zasypać wyrwę po Serbce na tyle, na ile to możliwe. Wybór padł na Anastasiyę Kraidubę, która nie jest zawodniczką takiego formatu jak Jovana, ale w przekroju całego sezonu można śmiało powiedzieć, że udźwignęła ciężar odpowiedzialności. W przeciwieństwie do Brakocević, forma Ukrainki była jednak dużo bardziej zależna od formy całego zespołu. Ze składu odeszły też Femke Stoltenborg, Magdalena Stysiak i wieloletnia podpora środka siatki, kapitan zespołu, Gabriela Polańska. Ofensywną Stysiak zastąpiła znana z walorów obronnych Charlotte Leys, a w miejsce holenderskiej rozgrywającej pojawiła się w klubie nadzieja polskiego rozegrania Julia Nowicka. Pozostałe transfery można raczej postrzegać w kategoriach uzupełnienia drugiego planu drużyny. Prezes Budowlanych tak komentował ruchy kadrowe w swojej ekipie. – Trochę inaczej nasza gra będzie się rozkładała, bo nie będzie jednej liderki. Będą dwie dobrej jakości zawodniczki i nasz atak rozłoży się na dwie pozycje. Dwie zawodniczki to Charlotte Leys przede wszystkim, czyli reprezentantka Belgii, nasz niedawno wybrany nowy kapitan i Anastasiya Kraiduba, reprezentantka Ukrainy. Na lewo- i prawoskrzydłową nasz atak będzie się rozkładał w równym stopniu. Liczę, że to będzie korzystne i z większym pożytkiem niż na jedną zawodniczkę. 

MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

Prezes Marcin Chudzik przed sezonem mówił otwarcie, że interesuje go medal, najlepiej złoty, choć wiedział, że nie będzie to łatwe zadanie. Początek ligi pokazał jednak, że wcale nie jest to niemożliwe. Budowlani co prawda zaliczyli minimalne potknięcie w pierwszej kolejce, bo oddali punkt Pałacowi, ale w następnych meczach zgarniali komplety punktów, między innymi pokonując „na wyjeździe” największego rywala, czyli ŁKS Commercecon Łódź. Cały czas działały metody z poprzedniego sezonu. Wbrew zapowiedziom, Budowlani wciąż swoją grę w ofensywie opierali głównie na atakującej, w obronie bardzo dobrze pracowały Leys i Maria Stenzel i ta taktyka przynosiła efekty. Do czasu. Po zwycięskich derbach łodzianki rozbiły jeszcze Wisłę na wyjeździe. Później pojawiła się pierwsza rysa na szkle…

NIC DWA RAZY SIĘ NIE ZDARZA?

Jasne sytuacje czynią przyjaciół – mówi przysłowie. W tej sytuacji Grot Budowlani powinni bardzo polubić oficjeli losujących grupy Ligi Mistrzyń, bo zaraz po zakończeniu losowania, wszystko było dla nich jasne. Dwa lata wcześniej Budowlani mogli mówić o sporym pechu, bo trafili w grupie na dwóch potentatów ze Stambułu. Na szczęście nic dwa razy się nie zdarza – mówi inne przysłowie, z tym że przysłowia czasem się mylą. Rzecz jasna w sporcie wszystko jest możliwe, ale trafienie do grupy z dwoma klubami ze Stambułu, to jak spotkanie ciemną nocą w uliczce grupy facetów z pałkami i liczenie, że to zawodnicy miejscowego klubu baseballowego. Na osłodę pozostało tylko, że czwarty zespół w grupie to mistrz Finlandii, z którym można było oczekiwać dwóch łatwych zwycięstw, żeby nie zakończyć europejskich wojaży zupełnie „na sucho”. Rozgrywki Ligi Mistrzyń i tak Budowlani zakończyli na lekkim plusiku, bo takim na pewno jest wyjazdowy punkt wyszarpany Eczacibasi. Co prawda w meczu, który o niczym nie decydował, ale należy docenić nawiązanie równorzędnej walki przez łodzianki.

SPROWADZONE NA ZIEMIĘ

Twarde lądowanie podczas losowania Ligi Mistrzyń jakby usadowiło łodzianki bliżej podłoża. Całkowite zestrzelenie na ziemię nastąpiło pod koniec października, kiedy do Łodzi przyjechał Pałac Bydgoszcz i w trzech setach odprawił gospodynie pod prysznic. Blisko podobnego rozwiązania było kilka dni później, kiedy Budowlanych odwiedziła Radomka. Ostatecznie gospodynie wygrały w tie-breaku, ale wyraźnie było widać, że łódzka drużyna męczy się nawet z ligowymi średniakami i będzie musiała szukać formy, jeżeli chce się liczyć w walce o upragnione złoto. Gładkie porażki z faworytkami ligi, czyli Developresem, a później Chemikiem, nie przyniosły jednak pozytywnych sygnałów. Co prawda pewnym usprawiedliwieniem dla drużyny był fakt, że na mecz z Chemikiem leciały prosto ze Stambułu. Na domiar złego kłopoty zdrowotne dopadły Kraidubę, na której opierała się ofensywa Grota, co bezlitośnie wykorzystała Legionovia, ogrywając łodzianki przed ich własną publicznością.

NOWY ROK, STARE WYNIKI

Nowy rok nie przyniósł rewolucyjnych zmian w grze Budowlanych. Nie zabrał też drobnych kuksańców od losu. Bolesną porażkę w Radomiu łodzianki okupiły kontuzją Nowickiej. Ta okazała się niegroźna, ale przez jakiś czas rozgrywająca Budowlanych musiała się oszczędzać. Podopieczne Błażeja Krzyształowicza wciąż grały w kratkę – Charlotte Leys trzymała defensywę, ale nie była pewnym punktem w ataku, pozostałe przyjmujące grały bardzo nierówno, a kiedy zacinała się Kraiduba, gra zespołu sypała się. Przegrana z Radomką nie była jednak najgorszą wiadomością stycznia dla zespołu. Dzień po tym meczu wyjaśniło się dlaczego na spotkaniu w Radomiu zabrakło Leys. Zawodniczka spakowała się, zdała klubowy sprzęt i opuściła drużynę. W kuluarach mówiło się o zaległościach finansowych klubu wobec Belgijki. Prezes zdementował te pogłoski i zapowiedział komunikat wyjaśniający powody rozstania siatkarki z zespołem. Do końca sezonu pozostały one jednak tajemnicą.

PRZYJĘCIE MADE IN CHINA

Klub został postawiony w trudnej sytuacji. Na sprowadzenie następczyni Leys zarząd miał zaledwie pięć dni, czyli do końca okna transferowego. Na tapecie pojawiły się gorące nazwiska, takie jak Bojana Milenković, czy też grająca w poprzednim sezonie za miedzą Brazylijka Regiane Bidias. W końcu jednak padło na zupełnie inny kierunek – dość egzotyczny jak na naszą ligę. Dzień przed zamknięciem okienka okazało się, że w Lidze Siatkówki Kobiet po raz pierwszy zobaczymy Chinkę. Ren Kaiyi co prawda podpisała kontrakt, ale pojawił się inny problem – wciąż była w Chinach, z którymi Polska miała zawieszone loty. Zatem koronawirus dotknął Budowlanych dużo wcześniej niż resztę kraju, bowiem koniec końców podróż Chinki do Łodzi trwała niemal miesiąc.

GORZKA ZAWARTOŚĆ PUCHARU

Są chwile w momentach każdego klubu, o których najchętniej zapomniałoby się definitywnie i wymazało je z kronik. Budowlani do Jarosławia na mecz pucharowy jechali jako faworyci – ze swoimi problemami, w nie najlepszej formie, ale wciąż jako faworyci. Przeciwnikiem był w końcu pierwszoligowiec i to nie lider, choć drużyna z szerokiej czołówki. Dwa sezony wcześniej Chemik Police przekonał się, że nie można takich drużyn lekceważyć i pewnie łodzianki wielokrotnie były przez trenera uczulane na to, że zespół z zaplecza nie ma nic do stracenia i wyjdzie zagrać na 100% umiejętności oraz 150% fantazji. Tak właśnie się stało. Po pięciu setach kraj obiegła sensacyjna wiadomość, że MKS SAN-Pajda Jarosław wyeliminował wicemistrzynie Polski. Budowlani mogli uratować sezon już tylko medalem w lidze…

MYŚLAŁ INDYK…

Koniec sezonu wyglądał jak w starym dowcipie o Polakach i Niemcach, którzy w czasie wojny na zmianę przeganiali się z lasu, aż przyszedł leśniczy i wyrzucił wszystkich. Budowlani liczyli na udaną końcówkę, ale nie rozdzierali jeszcze szat po porażce z Legionovią. Przecież i tak wszystko miało rozstrzygnąć się w play-off. W ostatnim meczu rundy zasadniczej podopieczne Krzyształowicza walczyły już tylko o rozstawienie z czwartego miejsca, które oznaczało pierwszy mecz u siebie. Walczyły też o to, z kim w tym pierwszym meczu zagrają – z Legionovią, czy z ŁKS-em. Te rozstrzygnięcia miały zapaść w derbach, których Budowlani byli gospodarzem. W końcu też mogli skorzystać z Ren Kaiyi. Nic to nie dało, ŁKS Commercecon wygrał za trzy punkty – jak się okazało zapewniając sobie medal, a rywalki zrzucając na piąte miejsce. Play-offy się już nie odbyły, a drużynie Grota pozostało tylko pocieszanie się, że forma rosła i happy end był blisko, gdyby nie przyszedł leśniczy…

NAPISY KOŃCOWE

Piąte miejsce to porażka Budowlanych, ale nie całkowita. O ile w trzech parach play-off faworytem były zespoły wyżej klasyfikowane po rundzie zasadniczej, to w parze Legionovia-Grot wciąż szala szans delikatnie przechylała się na stronę łodzianek, które w ostatnich latach miały dużo większe doświadczenie w meczach tej fazy i w decydujących momentach mogło ono zaważyć na korzyść podopiecznych Błażeja Krzyształowicza. Tego się już nie dowiemy. Ligi Mistrzyń w wykonaniu Budowlanych nie można oceniać surowo, bo obiektywnie rzecz biorąc, nie miały szans na wyjście z tej grupy – momentami brały surową lekcję od Turczynek, ale potrafiły też czasem postawić się tym potęgom. Jednoznacznie za to należy skomentować występ w Pucharze Polski. Awans w meczu z pierwszoligowcem to obowiązek takiej drużyny i nic nie usprawiedliwia łodzianek, tak jak wcześniej nic nie usprawiedliwiało Chemika. Zapewne niedługo dowiemy się jakie wnioski klub wyciągnie z minionych rozgrywek. Na pewno Budowlani są podrażnieni wynikami obecnego sezonu i będą chcieli potwierdzić swoją przynależność do ścisłej czołówki ligi.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułW Rybniku zamknięto wszystkie parki i bulwary. Znikają również miejskie rowery
Następny artykułKoronawirus na granicy z Niemcami: Blisko 300 tys. kontroli, na kwarantannę trafiło ponad 95 tys. osób. Znów są korki