Częstotliwość upadłości wśród włoskich firm w normalnych warunkach szacowana jest na 4,9 proc. Teraz może wzrosnąć nawet do 10,4 proc.
Małe i średnie przedsiębiorstwa (MŚP) stanowią 99,9 proc. włoskich firm. Jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie, aby precyzyjnie przewidzieć gospodarcze skutki pandemii koronawirusa we Włoszech. Rolę gra bowiem przede wszystkim długość trwania pandemii. A co za tym idzie i obostrzeń z nią związanych, które wpływają bezpośrednio na działalność włoskich firm. Można pokusić się jednak o wstępną ocenę sytuacji.
Jak koronavirus wpłynie na włoskie MŚP?
Wśród księgowych i doradców podatkowych we Włoszech opinie na temat przyszłości włoskich MŚP są skrajne. Podobnie jak skrajna jest sytuacja, z którą przyszło się mierzyć zarówno przedsiębiorcom, jak ich klientom. Padają głosy, wcale nieodosobnione, że z wielu włoskich firm zostaną jedynie skorupy, których nie uda się już posklejać. Optymiści zaś przygotowują już narzędzia, aby pomóc swoim klientom, głównie małym i średnim przedsiębiorstwom potrzebującym wskazówek i wsparcia.
CZYTAJ TAKŻE: Italia czeka na najlepsze polskie produkty
Wiele zależy od tego jak długo potrwa sytuacja wyjątkowa na Półwyspie Apenińskim. I do kiedy utrzymane zostanie ograniczenie przemieszczania się ludności. I oczywiście na jak długo zostanie wstrzymana działalność gospodarcza, teraz już niemal wszystkich sektorów. Opublikowany 11 marca 2020 r. Dekret Rady Ministrów n.6 wskazał sektory, w których przedsiębiorstwa mogą nadal pozostać czynne dla ostatecznego odbiorcy. Są to firmy oferujące dobra i usługi tzw. pierwszej potrzeby, m.in. sklepy spożywcze, apteki, pralnie, sklepy z prasą oraz wyrobami tytoniowymi, sklepy z artykułami higieny osobistej i środkami czystości, zakłady pogrzebowe.
Pierwsze reakcje
Aktualna faza pandemii pozwala obserwować pierwsze reakcje włoskich małych i średnich przedsiębiorstw. Stefania di Battista, manager rodzinnego przedsiębiorstwa Di Battsita Srl, produkującego innowacyjne opakowania w regionie Marche w centralnych Włoszech, przyznaje, że koronawirus zmienił z dnia na dzień sposób organizacji pracy w firmie.
– Nagle wszyscy znaleźliśmy się w sytuacji nadzwyczajnej. Pierwsza myśl każdego dnia skupia się na tym jak zapewnić bezpieczeństwo pracy pracownikom biura i produkcji. Rozpoczynamy dzień wymianą ważnych informacji. Stawiamy na maksymalną transparentność i przekazywanie pracownikom wiedzy o w ewentualnych ryzykach. Robimy wszystko, żeby mogli pracować bezpiecznie i wiedzieli, że mogą na nas liczyć. Ta trudna sytuacja, w której się znaleźliśmy, nauczyła nas, że musimy umieć reagować błyskawicznie – mówi Stefania di Battista.
CZYTAJ TAKŻE: Italia to rynek wymagający także pod względem logistyki
– Musimy też myśleć o przyszłości naszej firmy. Nie mamy czasu na wylewanie łez. Musimy natychmiast myśleć o tym, jak stanąć na wysokości zadania w relacjach z naszymi klientami i dostawcami. Dziś nadal pracujemy ponieważ nasz produkt służy do dystrybucji wyrobów pierwszej potrzeby. Nie wykluczam jednak, że i my w pewnym momencie będziemy zmuszeni czasowo zamknąć działalność – dodaje Stefania di Battista.
Drobne usługi cierpią
Cristina Innamorati, właścicielka salonu kosmetycznego w San Severino Marche, miasteczku w gminie Macerata, które od 2016 r. nadal zmaga się z konsekwencjami trzęsienia ziemi, z dnia na dzień została zmuszona do zamknięcia salonu z powodu zagrożenia koronawirusem. Jej działalność gospodarcza to główne źródło utrzymania dla jej rodziny. Do dziś jej bliscy nie wrócili do domu, w którym mieszkali do października 2016 r., kiedy to w Regionie Marche odnotowano najsilniejszą od kilkudziesięciu lat serię trzęsień ziemi. Dom do dziś wymaga odbudowy, zaś na sfinansowanie prac ze środków regionalnych Cristina Innamorati będzie musiała jeszcze poczekać prawdopodobnie kilka lat. Co robić aby zapewnić sobie środki do życia?
– Salon kosmetyczny nie utrzyma się jedynie ze sprzedaży wyrobów kosmetycznych prowadzonej np. on-line. To tylko działalność uzupełniająca i wzbogacająca ofertę dla klienteli. Klienteli, której nie będę mogła obsługiwać aż do odwołania – podkreśla Cristina Innamorati. Na pierwsze rozwiązania rządu Innamorati reaguje sceptycznie.
CZYTAJ TAKŻE: Co włoski rząd proponuje tamtejszym firmom
– Odłożenie zobowiązań podatkowych o ok. dwa miesiące nie rozwiąże sytuacji takich firm jak moja. Aby mieć środki na opłaty stałe, wynajem lokalu czy składki emerytalne, trzeba na nie zarobić pracując w sposób nieprzerwany – tłumaczy.
Kilka dni to nie to samo co kilka miesięcy
Początkowo wielu drobnych przedsiębiorców pracujących w bezpośrednim kontakcie z klientem, takich jak fryzjerzy czy kosmetyczki, zdawało się przyjmować wprowadzane zakazy z pełnym zrozumieniem. Prywatne szkoły językowe, kluby sportowe, szkoły tańca musiały zastosować się do rządowych regulacji. Zamknąć sklep, szkółkę tenisa czy punkt usługowy na kilka dni to jedno. Trudniej przychodzi wyobrazić sobie brak działalności przez kilka tygodni, nie mówiąc o miesiącach. Myśl o konieczności zamknięcia firm na dłużej dopiero powoli dociera do świadomości Włochów. I wywołuje strach wśród właścicieli przedsiębiorstw, zwłaszcza tych jednoosobowych. Strach o przyszłość firmy i rodziny, dla której często przychody z tzw. partita iva czyli jednoosobowej działalności gospodarczej, są głównym źródłem utrzymania. Wraz z obawami rodzą się też oczekiwania, że włoski rząd przewidzi odpowiednie środki pomocowe dla przedsiębiorstw najbardziej dotkniętych kryzysem spowodowanym przez covid-19.
Kto we Włoszech straci a kto zyska na koronawirusie?
Raport[1] Cerved Rating Agency opublikowany na po … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS