A A+ A++

Meble to od kilku lat jeden z polskich hitów eksportowych. Teraz, pomimo granic nadal otwartych dla przepływu towarów, skutki koronawirusa dotykają meblarzy.

Branż, które cierpią finansowo przez światową pandemię koronowirusa jest coraz więcej. Należą do nich m.in.: turystyka, hotelarstwo, gastronomia, branża targowo-kongresowa, kultura, sport. Niestety kryzys coraz bardziej odczuwają też branże, których sukces oparty jest na eksporcie. To już jednak nie tylko motoryzacja, ale i meblarstwo, które eksportuje produkty o wartości ponad 10 mld euro rocznie. Branża meblarska odpowiada za ponad 2 proc. polskiego PKB. Jest czwartym przemysłem w kraju pod względem wielkości zatrudnienia, a mimo to popadła w kryzys. Dlaczego?

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Pożyczki dla firm na specjalnych warunkach

Jest to związane właśnie z eksportem. Polscy producenci mebli wysyłają je głównie do Europy Zachodniej. Trafia tam 90 proc. wyrobów meblarskich wytworzonych w naszym kraju. Tymczasem na Zachodzie ze względu na pandemię koronawirusa wstrzymano teraz niemal wszystkie zamówienia. Z jednej strony to nie dziwi, gdyż sytuacja choćby we Włoszech, Hiszpanii i Francji jest dramatyczna. Dramatyczna staje się jednak i sytuacja polskich producentów mebli. Działalność zawiesiły sieci handlowe w całej Europie. Klienci nie kupują mebli i przewidują, że najwcześniej zaczną zamawiać w połowie maja. Dostawy nastąpiłyby wtedy w czerwcu a pierwsze płatności pod koniec lipca. A to i tak wariant optymistyczny.

Ekstremalna sytuacja

– Jesteśmy w sytuacji ekstremalnej. Firmy, takie jak nasza, są przygotowane na różne kryzysy, ale nikt nie mógł przewidzieć, że będzie on miał taki rozmiar i obejmie wszystkie nasze rynki eksportowe – mówi Dariusz Formela, prezes Black Red White.

Polscy meblarze alarmują, że żaden producent, niezależnie czy to mały czy duży, nie jest w stanie z własnych środków finansować kosztów postoju, w tym wynagrodzeń pracowników. Najdalej w ciągu dwóch miesięcy większość firm, w tym duże, będzie musiała ogłosić upadłość. Oznacza to pozbawienie pracy ok. 100 tys. pracowników.

CZYTAJ TAKŻE: Koronawirus. Branży mięsnej zapaść nie grozi

Czas na ruch państwa

Przedstawiciele marki  Meble Wójcik z Elbląga, której wyroby trafiają m.in. do Niemiec, Austrii, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Czech, Słowacji, a także na Białoruś i Ukrainę wskazują, że konieczna jest istotna i natychmiastowa pomoc państwa dla wszystkich, niezależnie od wielkości firmy. I postulują:

„Oczekujemy:

  1. Odstąpienia od różnicowania pomocy dla firm w zależności od ich wielkości.
  2. Wsparcie nie może stanowić pomocy de minimis (limit korzystania ze wsparcia de minimis wynosi 200 tys. euro brutto na przestrzeni 3 lat). Ten zapis musi być z projektu ustawy wykreślony. Limit 200 tys. euro brutto na 3 lata jest już w przypadku wielu średnich i dużych firm wyczerpany, a nawet jeżeli nie, to ta kwota jest niewystarczająca. Obecnie Komisja Europejska wydaje zgodę na wsparcie firm w wielu krajach UE w formie pomocy publicznej.
  3. Przyjęcia, że w okresie niezawinionego przestoju pracownicy otrzymują zasiłek w wysokości co najmniej płacy minimalnej, niezależnie od zajmowanego stanowiska. Finansowanie tego zasiłku bierze na siebie państwo.
  4. Wszelkie wypłaty w okresie postoju nie obciążone są składkami ZUS
  5. Państwo za pośrednictwem BGK udzieli gwarancji na nieoprocentowane lub nisk … czytaj dalej
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSprawca włamania złapany chwilę po przestępstwie
Następny artykułElektrownie i rafinerie przygotowują się na wypadek “odcięcia od świata” ze wsparciem IKEI