Z wypadami w góry, jest jak z tatuażami: nie da się poprzestać na jednym. I tak jak wychodząc z salonu tatuażu, masz już w głowie pomysły na kilka następnych, tak schodząc z górskiego szlaku, planujesz kolejną wyprawę. Tak było i tym razem: trzydniowa rozbudziła apetyt na więcej i już tydzień później, razem z ekipą i , znowu byliśmy na Słowacji. Tym razem za cel obraliśmy sobie Koprowy Wierch (2363 m n.p.m.), a w rolę naszego przewodnika wcieliła się mega energetyczna i sympatyczna – jedna z najbardziej utytułowanych polskich skialpinistek.
fot: Jeremiasz Gądek
Tatrzański Cmentarz Symboliczny pod Osterwą
Trasa na Koprowy Wierch, początkowo wspólna z trasą na Rysy od słowackiej strony, startuje nad Popradzkim Stawem. Dotarliśmy tu wieczorem, po przyjemnym spacerze przez sosnowy las od Szczyrbskiego Jeziora. Zanim usiedliśmy do wspólnej kolacji w schroniskowej stołówce, odwiedziliśmy jedyne w swoim rodzaju miejsce: Symboliczny Cmentarz pod Osterwą. Na kamiennym zboczu, pamiątkowymi tablicami upamiętnieni zostali wybitni taternicy, którzy oddali swoje życie w górach (również w innych, niż Tatry), w tym wielu Polaków, między innymi: Wanda Rutkiewicz, Jerzy Kukuczka i Jan Długosz. „Martwym na pamiątkę, żywym ku przestrodze”- motto cmentarza nie pozwala żadnemu miłośnikowi gór przejść tędy obojętnie.
fot: Jeremiasz Gądek
Niebieskim Szlakiem na Koprowy Wierch
Wczesnym rankiem, po obfitym śniadaniu, ruszyliśmy niebieskim szlakiem w stronę Koprowego Wierchu. Trasa początkowo wiedzie przez las, niemal niezauważenie unosząc się coraz wyżej i wyżej. Gdy drzewa ustąpią miejsca kosodrzewinie, w miejscu nazwanym Rozdrożem nad Żabim Potokiem, ścieżka rozwidla się. Jej prawa odnoga prowadzi na Rysy i tam skręca większość turystów. My trzymaliśmy się lewej strony, zostawiając za sobą odgłosy rozmów i stukot trekkingowych kijków.
fot: Jeremiasz Gądek
Skacząc z kamienia na kamień, przeszliśmy na drugą stronę Hińczowego Potoku i od tego momentu ścieżka zaczęła mocno piąć się do góry. Maszerowaliśmy coraz wolniejszym krokiem stromymi zakosami, z każdym zakrętem licząc, że szlak się choć odrobinę wypłaszczy, ale też z każdym zakrętem wychodząc na coraz szerszą tatrzańską panoramę. Majestatyczną Grań Baszt mieliśmy jak na wyciągnięcie ręki – w nagrodę za zraszające nasze czoła kropelki potu.
fot: Jeremiasz Gądek
Dolina Hińczowa
Gdy dotarliśmy do zakończonej ścianą Mięguszowieckich Szczytów Doliny Hińczowej, na horyzoncie widać już było zmierzające w naszym kierunku ciemne chmury, dlatego czas na odpoczynek ograniczyliśmy do minimum. Za to miejsce na przerwę wybraliśmy nie byle jakie: przysiedliśmy nad największym i najgłębszym w słowackich Tatrach Wielkim Hińczowym Stawem, leżącym aż 550 metrów wyżej niż Morskie Oko, znajdujące się dokładnie po drugiej stronie Mięguszowieckich Szczytów. Magda pokazała nam charakterystyczny kształt „chłopka”, od którego nazwę przyjęła widoczna stąd jak na dłoni Mięguszowiecka Przełęcz nad Chłopkiem – najwyższa dostępna szlakiem turystycznym przełęcz w polskich Tatrach.
fot: Jeremiasz Gądek
Droga na szczyt
Kolejny etap to podejście na Koprową Przełęcz Wyżnią (2180 m n.p.m.) – jest bardzo pod górę, jest sporo zakrętów i puls mi mocno przyspiesza, ale to wciąż dość regularna ścieżka, która nie powinna przysparzać większych trudności. Dopiero za przełęczą trasa zmienia charakter i prowadzi po naturalnych skalnych stopniach, które pod samym szczytem zamieniają się w przeogromne głazy i skalne płyty. Coraz częściej pomagam sobie rękami – to jeszcze nie wspinaczka, ale już nie lekki trekking. Przez całą drogę towarzyszy nam fantastyczny widok na Hlińską Turnię i Grań Baszt, ale niestety chmury nad naszymi głowami ciemnieją i gęstnieją z każdą minutą. Wyciskamy z siebie maksimum energii, próbując dotrzeć na szczyt zanim lunie deszcz. Jest! Mamy to!
fot: Jeremiasz Gądek
Koprowy Wierch
Mimo gwałtownie pogarszającej się pogody i coraz większego zachmurzenia, widok ze szczytu Koprowego Wierchu (2363 m n.p.m.) jest imponujący. Doskonale stąd widać Orlą Perć, Cubrynę, Szpiglasowy Wierch, Świnicę, Giewont, Czerwone Wierchy, a w przepaści pod naszymi stopami (szczyt Koprowego jest dość wąski i stromy) otchłanią ciemnej wody połyskują Ciemnosmreczyńskie Stawy. Znajdujemy się w samym sercu Tatr, ich najdzikszym zakątku.
fot: Aleksandra Świstow
Nie jest nam jednak dane zbyt długo nacieszyć się tą przepiękną tatrzańską panoramą, gdyż po chwili zrywa się silny wiatr i zaczyna padać deszcz. Ruszamy więc w pośpiechu w drogę powrotną, żeby zdążyć zejść przez ten najtrudnieszy odcinek zanim skały staną się śliskie. Na Koprowej Przełęczy Wyżniej spada na nas ściana deszczu, która ustanie dopiero, gdy zejdziemy do Wielkiego Hińczowego Stawu. Ale jak to mówią mądrzy ludzie outdooru: „Nie ma złej pogody, są tylko złe ubrania”, więc nie marudzimy, bo pupy nam nie przemokły. Jednak załamanie pogody w górach zawsze sprawia, że wyłącza mi się przeżywanie drogi samej w sobie, że skupiam się wyłącznie na tym, żeby zejść, dotrzeć do celu. Na szczęście droga była już prosta, a i niebo odrobinę się przejaśniło nam na pożegnanie.
fot: Jeremiasz Gądek
W górach jest wszystko co kocham
Smażony ser i zimne piwo, których niewypowiedziana obietnica dodawała nam energii na ostatnich kilometrach wędrówki, smakowały wybornie i pomogły przełknąć gorzki smak świadomości, że to już koniec naszej górskiej przygody. Jeszcze tylko zejście do Szczyrbskiego Jeziora i wracamy do domu. Jak to jest, że najpierw tak bardzo się chce być już w schronisku, a potem tak bardzo by się chciało być dalej na szlaku? Dobrze, że góry nigdzie się nie wybierają i będą czekać na nas za każdym razem, gdy przygna nas w nie tęsknota za naturą, wolnością, wyzwaniami i przestrzeniami. Gdy znowu przygna nas w góry miłość do przygody.
fot: Jeremiasz Gądek
Kochasz góry? Wejdź na stronę , opowiedz o swojej górskiej przygodzie i zostań Decatesterem!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS