A A+ A++

Nawiedzające ludzkość plagi potrafiły zmienić bieg historii

Prawie każdy słyszał o szalejącej w XIV wieku „czarnej śmierci”, czy o słynnej grypie hiszpance zbierającej śmiertelne żniwo w ostatnich latach I wojny światowej. To jednak tylko najbardziej spektakularne, jeśli można użyć tego słowa, przykłady zjawiska, które towarzyszy ludziom od kiedy porzucili koczowniczy tryb życia. Epidemie, bo o nich mowa, niejednokrotnie wpływały na bieg dziejów.

Ateny, 430 r. p.n.e.

W połowie V wieku p.n.e. starożytne Ateny osiągnęły szczyt rozwoju. Zwycięskie wojny z Persją na początku wieku, światłe rządy Peryklesa, rozwój kolonizacji i wprowadzenie demokracji sprawiły, że właśnie ta polis górowała gospodarczo, kulturalnie, a także militarnie nad pozostałymi. To ostatnie zawdzięczała swojej przewodniej roli w Związku Morskim, którego członkowie w zamian za gwarancje bezpieczeństwa płacili coroczne składki oraz dostarczali okręty. Ateny skrzętnie wykorzystywały to do wzmacniania własnej potęgi. Jedyną polis mogącą konkurować na tym tle była Sparta. Państwo to słynęło ze znakomicie wyszkolonej armii, jednak nie posiadało floty.

Gdy w 431 r. p.n.e. wybuchła wojna między Atenami, a Spartą nazwana później peloponeską szanse były wyrównane. Spartanie górowali, co prawda, na lądzie, ale nie mogli zadać decydującego ciosu Ateńczykom, gdyż ci unikali starcia i schowali się za murami. Dzięki silnej flocie blokowali dostęp do miasta od strony morza, a jednocześnie zapewniali sobie wszelkie potrzebne środki. I wtedy w Atenach wybuchła zaraza. Choć nie trwała długo, charakteryzowała się wysoką śmiertelnością i wprowadziła w szeregi Ateńczyków spore rozprężenie. Oddajmy głos Tukidydesowi:

Ludzie umierali w zupełnym chaosie; trupy leżały stosami, chorzy tarzali się po ulicach i wokół źródeł na pół żywi z pragnienia. Także świątynie, gdzie mieszkali, pełne były trupów; ludzie umierali tam na miejscu. Kiedy zaś zło szalało z ogromną siłą, a nikt nie wiedział, co będzie dalej zaczęto lekceważyć na równi prawa boskie i ludzkie.

Do dziś nie wiemy czym była zaraza ateńska

Do dziś nie wiadomo, co zabijało Ateńczyków. Chorobę przywleczono najprawdopodobniej z Afryki, a pośród różnych teorii wymienia się dżumę, szkarlatynę, tyfus, ospę czy odrę. Na dwie ostatnie wskazywałyby objawy. Tukidydes pisze o wysokiej gorączce, pragnieniu, przekrwieniu gardła i języka oraz krostach i wrzodach pokrywających całe ciało. Nie brak też teorii, że był to… wirus ebola. Niezależnie od przyczyn, wysoka śmiertelność wskazuje na chorobę, na którą mieszkańcy basenu Morza Śródziemnego nie byli odporni. Ostatecznie zabiła od 1/3 do 2/3 mieszkańców Attyki.

Zaraza ateńska nie trwała długo, ale niewątpliwie nadszarpnęła siłami Aten przechyliła szalę na korzyść Sparty. Mimo, że wojna trwała kolejne 27 lat, Ateńczycy nie odzyskali przewagi i ostatecznie przegrali wojnę tracąc flotę, kolonie, a tym samym hegemonię wśród greckich polis i bezpośredni wpływ na region.

Rzym, zaraza Antoninów, 164-189 n.e.

Symboliczna data upadku Cesarstwa Zachodniorzymskiego to rok 476 n.e. Wtedy to ostatni cesarz Romulus Augustulus został obalony przez germańskiego dowódcę Odoakra. Na koniec imperium złożyło się, rzecz jasna, wiele czynników, a z jeden z nich uważana jest plaga, która wydarzyła się aż 300 lat wcześniej, gdy Rzym stał u szczytu swej potęgi.

Zaraza zwana zarazą Antoninów lub zarazą Galena wybuchła wśród legionów stacjonujących na wschodniej granicy imperium w roku 164. Cesarstwem rządził wtedy Marek Aureliusz. Do stolicy choroba dotarła w roku 166 i mimo starań cesarza, który m.in. zakazał zamieniania willi w grobowce, czy chował zmarłych na koszt państwa, rozwijała się nader szybko we wszystkich prowincjach państwa. Rzymianie, jak wszystkie ludy starożytności znali epidemie z doświadczenia, jednak ta przekroczyła najśmielsze obawy. Szacunki uczonych mówią o nawet 18 milionach ofiar. Trwała do 189 roku, a w ostatnim roku dotkliwie zdziesiątkowała samą stolicę cesarstwa.

Zarazy wielokrotnie wpłynęły na losy świata

Wśród chorób, które mogły być przyczyną plagi Antoninów wymienia się tyfus, odrę lub ospę. Objawy podane przez współczesnego uczonego Galena (postać, której warto byłoby poświęcić osobny artykuł) były podobne do tych, które występowały u Ateńczyków w 430 r. p.n.e. Ciało chorego pokrywało się wysypką. Krosty z czasem zmieniały się w pęcherze, które pękały i zostawiały blade ślady. Towarzyszyła temu gorączka oraz biegunka.

Dlaczego plaga, która wygasła trzy wieki przed upadkiem Rzymu, wskazywana jest jako jedna z przyczyn owego upadku? Bezpośrednio przecież wpłynąć na niego nie mogła. Po pierwsze, od tego momentu Rzym przestał poszerzać swoje granice, choroba bowiem znakomicie szerzyła się wśród legionistów. Ich ubytek był tak duży, że do wojska zaczęto wcielać gladiatorów oraz kryminalistów, co prawda tylko doraźnie, ale jednak. Siła militarna Rzymu nigdy nie miała już dorównać tej sprzed zarazy. Po drugie po raz pierwszy od ponad 250 lat barbarzyńcy wtargnęli na Półwysep Apeniński. Wiara w potęgę imperium zaczęła się kruszyć, a barbarzyńcy coraz śmielej poczynali sobie na granicach. Po śmierci, na skutek zarazy, Marka Aureliusza w 180 roku Rzym zaczął powolną, ale nieubłaganą drogę ku upadkowi.

Plaga Justyniana , 542 n.e.

Choć zachodnia część Cesarstwa Rzymskiego przestała w V wieku, de facto, istnieć, na wschodzie prężnie rozwijało się Bizancjum roszczące sobie prawa do terytoriów zachodnich. W 527 roku na tron cesarski wstąpił Justynian, nazwany później Wielkim. Zapisał się w historii jako reformator, kodyfikator prawa, czy budowniczy Konstantynopola. Pragnął jednak również zjednoczyć Cesarstwo w dawnych granicach, co prawie mu się udało. Na drodze do całkowitego podboju dawnego Cesarstwa Zachodniego stanęła epidemia dżumy.

Dżuma dymieniczna to choroba gryzoni i żerujących na nich pcheł. Za jej ojczyznę uznaje się tereny przygraniczne Chin i Indii. Nie wiadomo w jaki sposób w VI wieku choroba przedostała się na zachód. Być może stało się tak jak osiem wieków później, czyli przez obecność zarażonych szczurów na statkach handlowych, z których później schodziły na ląd i przez wymianę pcheł zarażały szczury miejscowe. Aby się zarazić człowiek musi zostać ugryziony przez pchłę, która wcześniej wyssała krew z zarazkami ze szczura. Choroba zatem rozprzestrzenia się tam, gdzie pcheł jest dużo i gdzie brakuje gryzoni na tyle, aby pchła wybrała człowieka.

Za czasów rządów Justyniana wybuchła wielka epidemia dżumy

W Bizancjum zaraza wybuchła w 542 roku. Początkowo nie wywoływała wielu zgonów, ale z czasem rozwinęła się i w szczytowym okresie zabijała w samym Konstantynopolu nawet 5-10 tys. osób dziennie. Podobno zachorował nawet Justynian, miał jednak więcej szczęścia niż Marek Aureliusz i przeżył. Choroba zaczęła wygasać już po czterech miesiącach, ale w stolicy cesarstwa zabiła ok. 250 tys. osób. Gdyby na tym się skończyło, być może Justynian lub jeden z jego następców kontynuowaliby podboje. Epidemia jednak nie ustąpiła całkowicie, a jej ogniska wybuchały w różnych częściach Europy przez kolejne 200 lat. Opisy współczesnych wskazują, że dotarła nawet do Danii, czy na Wyspy Brytyjskie.

Z tego powodu cały okres od połowy VI do połowy wieku VIII nazywany jest pierwszym cyklem dżumy. Wśród różnych szacunków przeważa pogląd, że w tym czasie choroba zabiła ok. 1/4 ludności obu rzymskich cesarstw. Na przestrzeni 200 lat mogło to być zatem ok. 20 mln ludzi. Choć szacunki są różne (najnowsze mówią o co najwyżej kilkunastu procentach zgonów) faktem pozostaje, że epidemia zrujnowała plany Justyniana. Co więcej, miała też bardziej dalekosiężne skutki: osłabienie armii bizantyjskiej i perskiej ułatwiające Arabom podboje; wyludnienie ziem Morza Śródziemnego, co przesunęło środek ciężkości cywilizacji zachodniej na północ; zastój w wymianie handlowej i zamknięcie Europy w mrokach średniowiecza. Wydaje się, że tzw. renesans karoliński nie bez przyczyny rozpoczął się w drugiej połowie VIII wieku, gdy dżuma, na pewien czas, całkowicie ustąpiła z Europy.

Zagłada cywilizacji indiańskich

O dokonaniach konkwistadorów Hernana Cortésa oraz Francisca Pizarra, napisano już wiele. Obaj byli kryminalistami i dopuścili się wielu okropieństw, ale historia zapamiętała głównie ich podboje w Nowym Świecie. Pierwszy zasłynął podbojem państwa Azteków, drugi zaś Inków. W powszechnej opinii wyprawy obu konkwistadorów jawią się jak niedzielne spacerki. Dzięki przewadze technicznej w postaci broni palnej, czy posiadaniu koni, których Indianie nie znali, Cortés i Pizarro mieli uzyskać przewagę nad dużo liczniejszymi siłami wroga.

Sytuacja była nieco bardziej skomplikowana. Aztekowi i Inkowie stworzyli bowiem rozległe i dobrze funkcjonujące cywilizacje. Mieli oni rozwiniętą kulturę, budowali sporej wielkości miasta, a ich siła militarna nie była tak nikła, jak moglibyśmy sądzić. Przede wszystkim jednak mieli ogromną przewagę liczebną. Pokonanie ich przez nieliczne siły hiszpańskie nie stanowiło łatwego zadania, co więcej, uczestnicy wypraw wątpili w ich powodzenie i wyrażali obawy:

Obóz Indian wyglądał jak piękne miasto. Mieli tak wiele namiotów, że wszyscy odczuwaliśmy wielki niepokój. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy w Indiach niczego takiego. Ten widok napełnił wszystkich Hiszpanów strachem i wprawił w dezorientację.

Owszem, konie i huk strzałów z arkebuzów były dla Indian czymś nowym. Cortésowi pomógł też przypadek, gdyż on i jego ludzie jawili się Aztekom jako świta legendarnego boga Quetzalcoatla, którego powrót przepowiadały azteckie podania. Jednak czynnikiem decydującym o zwycięstwach Cortésa i Pizzara były epidemie ospy, które wybuchły krótko po pierwszych spotkaniach Europejczyków z mieszkańcami Nowego Świata.

Cortés dotarł do państwa Azteków w 1519 roku. Gdy okazało się, że Hiszpanie nie mieli przyjaznych zamiarów i próbowali zająć Tenochtitlan oraz uwięzili króla Montezumę II, Aztekowie stawili opór. W dniu 30 czerwca 1520 roku doszło do bitwy, po której Hiszpanie wycofali się, a Aztekowie na chwilę odzyskali spokój. Jednak już we wrześniu wielu z nich cierpiało ogromne męki z powodu szerzącej się ospy. Gdy Cortés wrócił rok później nikt nie był już w stanie bronić państwa.

Ospa siała spustoszenie wśród Azteków i Inków

Sytuacja z Inkami i Pizarrem wyglądała podobnie. Wyprawy z lat 1524 i 1526 nie przyniosły skutku. Wystarczyło jednak, że wśród żołnierzy hiszpańskich był jeden chory na ospę. Zaraza szerzyła się bardzo szybko, a roku 1527 zabrała z tego świata władcę Inków Huaynę Capaca, o którym dobrze wypowiadali się sami Hiszpanie. W roku 1532 Pizarro dysponował 168 ludźmi, jednak powalił na łopatki osłabioną, choć nadal liczną armię Inków i zdobył stolicę w Cuzco.

Ospa ostatecznie zabiła nawet 90% Azteków i Inków. Tak duża śmiertelność wynikała z braku odporności Indian na tę chorobę. W Europie ospa znana była od wieków. Możliwe, że to ona szalała w Rzymie Marka Aureliusza oraz w Atenach w czasie wojny peloponeskiej, zatem Europejczycy zdążyli nabrać odporności. Aztekowie i Inkowie nie mieli tego szczęścia. Trafili na chorobę, która, dosłownie, zabiła dwie cywilizacje.

Czy Ateny pokonałyby Spartę, gdyby już w drugim roku wojny nie wybuchła zaraza? Czy Rzym utrzymałby swoją potęgę, gdyby Marek Aureliusz żył dłużej? Czy Justynian dopiął by swego i podbił ziemie dawnego Cesarstwa Zachodniorzymskiego, gdyby dżuma nie zdziesiątkowała mu armii? Czy Hiszpanie podbiliby prekolumbijskie cywilizacje, gdyby w sukurs nie przyszła im ospa?

To tylko kilka pytań i kilka przykładów wpływu chorób na bieg dziejów.

Źródła:

  1. Jennifer Wright, Co nas (nie) zabije. Największe plagi w historii ludzkości, Wydawnictwo Poznańskie, 2020
  2. Kenneth F. Kiple red., Wielkie epidemie w dziejach ludzkości”, Poznań, 2002
  3. Frederick F, Cartwright, Michael Biddiss, „Zarazy i historia” Warszawa, 2005
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDrukarką 3D w koronawirusa. W ciągu jednego dnia zaopatrzyli szpital w Zielonej Górze
Następny artykułE.Leclerc – nowe godziny otwarcia (komunikat)