Kilka dni temu w mediach pojawiła się nowa kandydatka na urząd prezydenta państwa. Pisze na swoim blogu “prezydentka” w salon24.pl o różnych naruszeniach Konstytucji w systemie wyborów powszechnych. Cóż, ta pani chyba dowiedziała się o tych problemach zaledwie kilka dni temu, bo wady ordynacji wyborczej są znane od wielu już lat, ale – zdaniem ś.p. Lecha Kaczyńskiego, jeszcze jako prezydenta państwa i jego brata – lidera nie tylko partii Prawo i Sprawiedliwość, ale całej Zjednoczonej Prawicy – polskie społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do demokracji na poziomie jednomandatowych okręgów wyborczych.
I chociaż jako zwolennik tej idei – jestem za zmianą ordynacji wyborczej, to muszę przyznać rację obu tym politykom.
A dowód jest prosty. Jeżeli jakaś partia coś zaproponuje – to inne partie będące w opozycji dyskwalifikują przyjętą koncepcję. Niestety, jest to podział po linii personalnej, po linii wodzowskiej władzy a nie rozwiązanie problemu z uwagi na sposób tego rozwiązania.
Pierwsze doświadczenia tego rozłamu pojawiły się w chwili rozpadu AWS – kiedy to wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Społeczeństwo nie widziało różnicy między nowymi partiami po rozpadzie AWS. Powszechnie uważano, że zarówno Platforma Obywatelska, jak i partia Prawo i Sprawiedliwość są partiami prawicowymi w odróżnieniu od SLD – jako naturalnego następcy PZPR.
Społeczeństwo w wyborach głosowało na osoby, nie na partie polityczne. Oczekiwano, że jeżeli na czele państwa staną najlepsi politycy różnych partii politycznych, wtedy Rząd – jako najwyższy organ władzy wykonawczej jak i sejm – jako najwyższy organ władzy stanowiącej – będą w stanie tak poprowadzić sprawy państwa, aby los obywateli poprawił się i w płaszczyźnie społecznej, i w płaszczyźnie materialnej…
Niestety, po wygranej, z niewielką przewagą Prawa i Sprawiedliwości lider opozycji w postaci Platformy Obywatelskiej wymusił odmowę współpracy członków tej partii z rządem – nie do końca znanego personalnie premiera.
Tu trwały dyskusje na temat – czy rodzinne powiązania prezydenta państwa i premiera mogą wpływać na zarządzanie sprawami państwa. Później okazało się, że to był tylko pretekst skrywający prawdziwe oblicze lidera Kongresu liberalno-Demokratycznego…
Kto chce, ten doczyta w internecie, dlaczego jej lider stanął na czele Platformy Obywatelskiej.
Współpraca dwu partii prawicowych stała się już tylko nadzieją polskiego społeczeństwa i niczym więcej. Podkopywanie autorytetu braci Kaczyńskich, “wojna polsko – polska” stała się faktem. A koalicja PiS z innymi rzekomo prawicowymi partiami doprowadziła ostatecznie do dymisji premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Przedterminowe wybory tym razem dały większość Platformie Obywatelskiej. I tak samo, jak dwa lata wcześniej, Donald Tusk sparaliżował możliwość uczestniczenia członków PO w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, to teraz jego przewodnictwo większości parlamentarnej wykluczyło możliwość współudziału członków Prawa i Sprawiedliwości w utworzeniu nowego rządu.
Aż dwie kadencje trwały przepychanki i już mało kto pamięta dokonania PO ze szkodą dla obywateli i państwa. I kiedy już prawie nikt nie spodziewał się zmiany na lepsze, Bronisław Komorowski nie utrzymał się jako prezydent państwa a kilka miesięcy później Prawo i Sprawiedliwość uzyskała większość parlamentarną.
Wieszczono, że PiS nie utrzyma władzy i lada miesiąc wszystko ulegnie zmianie. Wszelkie propozycje PiS były totalnie torpedowane i wyśmiewane publicznie. Teraz liderzy “opozycji” a właściwie politycznych nieudaczników deklarują zachowanie wszystkiego, co wprowadziła Zjednoczona Prawica… Nawet i 500 PLUS nikt nie straci, jeżeli już z takiego przywileju korzysta…
Niestety,mimo tego łabędziego śpiewu ani w wyborach parlamentarnych, ani do parlamentu europejskiego zwolennicy PO nie otrzymali.
Warto też przyjrzeć się obecnej kadencji senatu – gdzie większość znajduje się w rękach PO – od razu widać, jak ten zespół stara się blokować decyzje większości parlamentarnej w sejmie. I gdyby tylko zdobyli oni urząd prezydenta państwa – dopiero
mogliby torpedować polityków Zjednoczonej Prawicy (nadal utożsamianej z PiS i Jarosławem Kaczyńskim.
Scena polityczna to nie przelewki i już widać, jak mierne poparcie posiadają kandydaci “platformy”. Nawet Grzesia gdzieś skryli w kącie, aby już nie drażnił wyborców. Ich kandydatka na urząd prezydenta państwa deklaruje nawet wprowadzenie 1300 zł dla wszystkich, którzy nie mają pracy – ale raczej jej notowania są coraz dalej i dalej i być moze jakiś z kontrkandydatów “opozycji” może uzyska większe poparcie…
W sytuacji zagrożenia epidemiologicznego kandydaci “opozycji” zdecydowanie ograniczyli swoje zabiegi o głosy wyborców. A teraz – gdy trzeba wylegitymować się odpowiednim poparciem komitetu wyborczego – dość duża część tych komitetów ma bardzo małe poparcie, które zagraża możliwości zarejestrowania kandydata na urząd prezydenta państwa…
W tej sytuacji pojawiła się nagle nowa kandydatura. Pani bardzo rzutka i… raczej niezaradna jak na oczekiwania wobec prezydenta państwa – usiłuje wziąć udział w wyborach z pominięciem procedury określonej Ordynacją Wyborczą.
Dla mnie bardzo dziwnie zachowuje się ta”opozycja” – która nie może zebrać głosów poparcia wymaganego ustawą w sytuacji, gdy ktoś nagle domaga się zarejestrowania w trybie “zwolnienia z rygorów Ordynacji Wyborczej” – bo jest to ustawa wadliwa…
Czuję tu długie ręce Donalda Tuska. Już raz wskazał swoją następczynię, która wykazała się nadzwyczajnymi zdolnościami polowania na dinozaury…
Obawiam się, że ta “najnowsza” pretendentka do urzędu głowy państwa wcale nie jest lepsza…
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS